|
|
|
|
|
|
|
|
Gdy księżniczka pocałuje żabę, zamieni się ona w wymarzonego księcia. Tak
przynajmniej być powinno - wszyscy znamy tę
historię. Ale co się stanie, gdy
dziewczyna pocałuje żabę, a rezultat tego czynu będzie. hm. trochę inny? Jaki,
dowiemy się 15 stycznia, gdy na ekranach polskich kin pojawi się najnowsza animacja
ze studia Disneya - "Księżniczka i żaba". Producent
filmu John Lasseter, słynny
współtwórca sukcesów Pixara, zapowiadał film jako powrót do wielkiej tradycji
disnejowskiej - jest to bowiem pierwsza produkcja od czasu "Rogatego rancza" (2004)
zrealizowana techniką ręcznej animacji. - To bajka dla
widzów w każdym wieku, jednak ze świeżymi, zaskakującymi elementami. A poza tym mamy tu przygodę, komedię i
muzykę, a także rodzaj gorącej uczuciowości, który zawsze wyróżniał produkcje
Disneya - mówił Lasseter. Opowieść umiejscowiono w
malowniczej scenerii Nowego Orleanu.
Film obejrzymy w polskiej wersji językowej. Główną bohaterkę, Tianę, zagrała
Karolina Trębacz, która tą rolą debiutuje w
dubbingu. Aktorka zwierza się: - W Łodzi
grałam w spektaklu "My Fair Lady". Tam spotkałam Wojtka Paszkowskiego -
reżysera polskiej wersji językowej filmu "Księżniczka i żaba". Zaprosił mnie do udziału w
castingu. Pojechałam zatem do Warszawy nagrać kilka piosenek i dialogów. Nie
przypuszczałam, że wygram! Cieszyłam się, że mam szansę spróbować
czegoś nowego, bo nigdy nie dubbingowałam filmu. Kiedy się okazało, że wygrałam, oszalałam z radości.
Tiana to młoda, atrakcyjna
Afroamerykanka, ambitna i zdeterminowana. Tak o swojej
bohaterce mówi Karolina Trębacz: - Księżniczka Tiana
to dziewczyna, która ciężko pracowała już w dzieciństwie. Ma jeden cel - chce założyć restaurację i spełnić w
ten sposób marzenie swego zmarłego ojca. Jest bardzo pozytywną postacią - ciepłą,
dobrą, ale twardo stąpającą po ziemi. Można ją
polubić za to, że jest zwyczajna,
miła, życzliwa. Animator Mark Henn z Disneya zwracał uwagę, że główne kobiece
postaci z filmów tej wytwórni przez lata przeszły znaczącą ewolucję; obdarzano je
coraz większą wolą działania i rozbudowanymi
motywacjami. Tak jest i w tym przypadku. - Królewna Śnieżka była po prostu "księżniczką, której grozi
niebezpieczeństwo", Tianę zaś można nie tylko pokochać, ale i zrozumieć, ma przecież
własne ambitne dążenia. I wielki wdzięk - tłumaczył.
W filmie usłyszymy także głos
Piotra Gąsowskiego, który wciela się w aligatora
Louisa. Tak o tym mówi: - Bardzo sobie cenię
pracę przy dubbingu i z wielką radością
przychodzę do studia, żałuję tylko, że zdarza się to tak rzadko. Podczas castingu do
roli Louisa ważna była umiejętność śpiewania w stylu swingującym. Zdecydowaną
większość głosów w wersji oryginalnej filmu podkładali czarnoskórzy aktorzy, ale
wiadomo - w Polsce nie ma wystarczającej liczby afro-Polaków, dlatego ciekawi mnie
bardzo, jaki będzie efekt końcowy! Louis to czarujący aligator, którego największą
radością są jazzowe rytmy, a jego życiową pasją jest gra na trąbce. Choć jest pełen
kompleksów i neuroz, dzięki muzyce najpełniej wyraża siebie.
Piotr Gąsowski nie ukrywa, że polubił Louisa: - Mój bohater jest grubszy ode mnie. Gdy przyszedłem na
casting, wszyscy mówili: Kurczę, schudłeś! Rzeczywiście zrzuciłem parę kilogramów, a
Louis jest największą postacią w filmie, lecz łagodną jak baranek. Boi się pająków,
skrzypiącej gałązki, ale próbuje to ukryć. Ponadto bardzo fajnie śpiewa i jest
prawdziwym jazzowym nowoorleańskim trębaczem.
Lata 20. XX wieku. Tętniący rytmami jazzu Nowy Orlean. Rozsądna dziewczyna, której
nie w głowie amory - Tiana, oraz
lekkoduch i wielbiciel jazzu Naveen, książę z
dalekiej Maldonii, wpadną w wir niezwykłych, magicznych wydarzeń
sprowokowanych przez demonicznego doktora Faciliera.
Zwiastun można znaleźć tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/24/Q5aNnPgIaeI
"Księżniczka i żaba" w kinach od
15 stycznia.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Sir
Paul McCartney, który napisał piosenkę „(I Want To) Come
Home” do amerykańskiej wersji pamiętnego filmu
Giuseppe Tornatore „Wszyscy mają się
dobrze”, został nominowany do
Złotego Globu. Film, z Robertem De Niro w roli ojca czworga dorosłych
dzieci, który poszukuje prawdy o swojej rodzinie, wejdzie na ekrany polskich kin
8 stycznia.
Były Beatles zgodził się skomponować utwór do filmu, gdy
tylko dowiedział się, że główną rolę gra
De Niro. A po obejrzeniu
wstępnej wersji filmu nabrał jeszcze więcej
entuzjazmu do pracy. – Temat jest mi bliski – tłumaczył. – Mam trójkę dzieci. I
pamiętam doskonale ten trudny moment, gdy okazało się, że nie ma z kim
jechać na wakacje, bo wszyscy mają własne rodziny i własne życie.
Emocje Franka są więc mi znane.
– Oryginalnie aranżacja była prosta – opowiadał dalej
McCartney – fortepian, głos,
bas i perkusja. Ale czułem, że ten utwór
wymaga bogatszej aranżacji, więc umówiłem
się z Dariem Marianellim (współaranżer piosenki i autor muzyki do filmu,
zdobywca Oscara za „Pokutę”) w jego domu i zaczęliśmy dodawać instrumenty. Początkowo
dodaliśmy ich zbyt wiele, więc
rzecz uprościliśmy; stała się bardziej intymna, ze
smyczkami w tle.
Z Paulem McCartneyem rywalizować będzie m.in. grupa U2 nominowana za piosenkę
„Winter” z filmu „Brothers”. Ceremonia
wręczenia Złotych Globów odbędzie się 17
stycznia. Prawdopodobnie Sir Paul McCartney zaśpiewa piosenkę z filmu „Wszyscy
mają się dobrze” na żywo.
Frank Goode, po śmierci żony, próbuje odzyskać kontakt ze swymi dorosłymi dziećmi.
Postanawia wyruszyć w podróż i
niespodziewanie odwiedzić całą czwórkę:
Davida, który
jest „uznanym artystą” w Nowym Jorku, starszą córkę
Amy, która „wysoko zaszła w
reklamie”, Roberta, „dyrygenta w Chicago” i Rosie – „główną tancerkę w rewii w Las
Vegas”. Jak wiele wspólnego z rzeczywistością ma to, co Frank wiedział do tej pory o
życiu swych dzieci...?
W Internecie największą popularność zdobyła następująca wersja klipu „(I Want To)
Come Home”:
http://www.youtube.com/watch?v=_B3VpA4RzJ0
„Wszyscy mają się dobrze” w kinach od
8 stycznia 2010!
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Robert De Niro znów w świetnej formie! W amerykańskiej wersji słynnego filmu
Giuseppe Tornatore „Wszyscy mają się
dobrze”, jako Frank, ojciec czworga dorosłych
dzieci, poszukiwać będzie prawdy o swojej rodzinie. Film pojawi się na
polskich ekranach 8 stycznia. Gwiazdor tak mówił o swoim najnowszym wcieleniu: – Ironią losu
jest fakt, że Frank, pracujący przez lata w firmie telekomunikacyjnej, ma telefon,
który nigdy nie dzwoni. Dla Franka kable, nad którymi pracował całe
życie, są pewną jego miarą. Jakby w ten sposób, poprzez pracę, komunikował się z dziećmi. I dodawał:
– Obejrzałem film Tornatore, zobaczyłem, jak grał Marcello Mastroianni. Włoski film
był o wiele bardziej wystylizowany (...) Nasza opowieść, z
jednej strony, jest bardzo realistyczna. A z drugiej, ma charakter nieco surrealistyczny. Kreacja
De Niro wywołała bardzo
pozytywny odzew krytyków. „De Niro buduje postać Franka bez
swych zwykłych manieryzmów, z uczuciem i szacunkiem. Daje
portret człowieka, który zawsze chciał postępować słusznie i zazwyczaj czynił to w błędny sposób” – pisał
Roger Ebert z Chicago Sun-Times.
Reżyser Kirk Jones pisał scenariusz od razu z myślą o
Robercie De Niro. Jego i tylko
jego wyobrażał sobie jako Franka. Nie
wiedział jednak, jaka będzie reakcja aktora na
tę propozycję. Z duszą na ramieniu pojechał na umówione spotkanie. –
Onieśmielenie trwało tylko chwilę – wspominał potem. – Już po kilku minutach poczułem się w
towarzystwie Boba bardzo swobodnie. Byłem na sto procent pewny, że to nasz Frank.
Boba zainteresował nasz pomysł, by zatrudnić w mniejszych
rolach niezawodowych aktorów i pozwolić im na momenty improwizacji. W dodatku doskonale zrozumiał
emocjonalne jądro filmu. Sam też jest przecież ojcem!
Także operator Henry Braham był zachwycony ze współpracy z
De Niro. – Jest fascynująca – mówił o jego twarzy, obserwowanej przez kamerę. – Ciągle się w niej
coś dzieje, na przykład zmienia się wyraz oczu.
„Wszyscy mają się dobrze” to wielce udany występ znanego z obsesyjnego zaangażowania
w pracę i wielkiej zdolności do
fizycznej transformacji Roberta De
Niro. Warto dodać, że przed tygodniem w Waszyngtonie aktor odebrał, z rąk prezydenta
Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy, nagrodę Kennedy Center Honors. Wyróżnienie to
przyznawane jest co roku osobistościom, które wnoszą niepowtarzalny wkład w życie
kulturalne Ameryki. Tym razem, obok
Roberta De Niro, nagrodę
otrzymali także: Mel Brooks, Bruce Springsteen, sopranistka Grace Bumbry oraz muzyk jazzowy Dave Brubeck.
Frank Goode, po śmierci żony, próbuje odzyskać kontakt ze swymi dorosłymi dziećmi.
Postanawia wyruszyć w podróż i
niespodziewanie odwiedzić całą czwórkę: Davida, który
jest „uznanym artystą” w Nowym Jorku, starszą córkę Amy, która „wysoko zaszła w
reklamie”, Roberta, „dyrygenta w Chicago” i Rosie – „główną tancerkę w rewii w Las
Vegas”. Jak wiele wspólnego z rzeczywistością ma to, co Frank wiedział do tej pory o
życiu swych dzieci...?
Zwiastun filmu znajdziesz tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/9/jL7vqh-5OsY
„Wszyscy mają się dobrze” w kinach od
8 stycznia 2010!
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
– Kiedy byłem mały, robienie rozgardiaszu było moją główną rozrywką –
wyznał kiedyś Jean-Jacques Sempé, jeden z
najwybitniejszych rysowników
francuskich, który wraz z René Goscinnym 50 lat temu stworzył
„Mikołajka”. – Któregoś dnia
poproszono mnie, abym nadał imię
chłopczykowi, którego narysowałem – opowiada
Sempé o narodzinach swego
bohatera. – Gdy byłem w drodze na spotkanie z dyrektorem tego
wydawnictwa, rzuciła mi się w oczy reklama win Nicolas i
zdecydowałem się nazwać mojego bohatera Mikołajek.
A teraz, już
4 grudnia, niesforny chłopiec wraz z kolegami zawojuje
polskie kina, do tego w polskiej wersji językowej! Swoich głosów postaciom użyczają m.in.
Agata Kulesza i Tomasz
Kot. Ale choć „Mikołajek” to film aktorski,
charakterystyczna, tworząca klimat opowiadań kreska Sempego pojawia
się i tutaj – w animowanej i, jak przystało na klasykę, wysmakowanej
czołówce. Rysownik nie ukrywa, że filmowy Mikołajek bardzo mu się
podoba. – Przed obejrzeniem filmu widziałem jedynie zdjęcia tego
wspaniałego chłopca. Jest idealny! Jest nawet tak samo
skoczny. Jest uroczy i stanowi bardzo dobre wcielenie Mikołajka. I dodaje: –
Świetnie się bawiłem, widząc, jak świat rysunków został przeniesiony
do świata rzeczywistego. Czułem się szczęśliwy, oglądając film.
Odnalazłem w nim dziecięce spojrzenie na świat dorosłych. Film powstał
na podstawie tekstu i moich rysunków, jednak dla mnie jest to odrębny
spektakl który żyje swoim życiem i który nie próbuje czynić porównań.
Zapytany o to, która postać jest jego ulubioną,
Jean-Jacques Sempé
mówi z przekonaniem: – Z całej bandy, i ja, i René Goscinny bylibyśmy
Mikołajkiem! Każda osoba, której opowiadamy historię Mikołajka,
utożsamia się z nim. Mikołajek jest z całą pewnością jednym z
najbardziej wyrazistych bohaterów masowej wyobraźni, zwłaszcza że
przemawia nie tylko do dzieci, ale i do dorosłych. Jest tu uniwersalny
rodzaj dowcipu, który uwodzi i młodszych, i starszych – dlatego, jak
deklarują dzieci, „strasznie lubimy Mikołajka!”
Mikołajek wiedzie spokojne życie. Ma rodziców, którzy go kochają,
bandę fajnych kolegów, z którymi dobrze się bawi – i
wcale nie chce, aby to się zmieniło! Lecz pewnego dnia przypadkiem słyszy rozmowę
rodziców i dochodzi do wniosku, że
jego mama spodziewa się dziecka.
Mikołajek wpada w panikę i wyobraża sobie najgorsze: wkrótce przyjdzie
na świat mały braciszek, którzy zajmie tyle miejsca w życiu rodziców,
że jego, Mikołajka, porzucą samego w lesie jak Tomcia Palucha….
Zapowiedź filmu znajdziesz tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/0/i4UHm3UgOS0
„Mikołajek”
w kinach od 4 grudnia.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Słynny tenor
Andrea Bocelli zaśpiewał kolędę, która zamyka
"Opowieść wigilijną" w
reżyserii Roberta Zemeckisa ("Kto wrobił królika Rogera?", "Powrót do przyszłości",
"Forrest Gump"). Najnowsza ekranizacja klasycznego dzieła Karola
Dickensa, tym razem w 3D, pojawi się na naszych ekranach już
20 listopada.
- Gdy Andrea usłyszał tę przepiękną melodię, od razu zapragnął ją nagrać - nie krył
swego entuzjazmu reżyser, a śpiewak potwierdzał: - "God Bless Us
Everyone" wspaniale przekazuje emocje, zawarte w filmie. To ciepła, lecz majestatyczna
melodia, która przemawia do naszych zmysłów i przybliża nam pojednawcze
przesłanie "Opowieści wigilijnej".
Andrea Bocelli wziął także udział w uroczystej, światowej premierze filmu, która
odbyła się 3 listopada w Londynie. Podczas tej niezwykłej uroczystości, połączonej z
zapaleniem świątecznych świateł w historycznym centrum miasta,
Andrea Bocelli zaśpiewał kolędę z towarzyszeniem chóru katedry św. Pawła (St Paul's Cathedral
Choir). W trakcie konferencji prasowej poprzedzającej to wydarzenie przyznał, że
zaangażował się w ten projekt całym sercem i że oczekuje filmu z taką samą
niecierpliwością, jak wiele dzieci na całym świecie, nie wyłączając jego własnych
synów. Film wyświetlono w tym samym czasie w trzech najbardziej prestiżowych
londyńskich kinach oraz w innych dziesięciu na terenie Wielkiej Brytanii, dzięki
czemu pobity został oficjalny światowy rekord Guinnessa największej równoczesnej
premiery filmu w 3D. Premiera oraz koncerty jej
towarzyszące (Oxford Circus, Regent
Street i St Paul's Cathedral) zapoczątkowały w Londynie okres przygotowań do świąt.
Londyn, lata czterdzieste XIX wieku. Stary, bardzo skąpy, oschły i źle nastawiony do
ludzi kupiec Ebenezer Scrooge dzień
Wigilii Bożego Narodzenia spędza w swym sklepie.
Oddaje się swemu ulubionemu zajęciu - podliczaniu zysków. Niespodziewanie odwiedza
go duch byłego wspólnika, Marleya. Zjawa przestrzega go przed kontynuowaniem
skrajnie egoistycznego stylu życia. Zapowiada także przybycie trzech kolejnych
duchów, które pomogą Scrooge'owi zrozumieć prawdziwy sens ludzkiej egzystencji. Ta
przepowiednia zaczyna się spełniać, co wywoła w życiu kupca szereg poważnych
konsekwencji.
Peszek,
Fronczewski i Dereszowska w
"Opowieści wigilijnej":
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/2/J7KS0swrL68
Kulisy powstawania
"Opowieści wigilijnej":
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/0/Vt1kudMFqb8
Sekrety animacji 3D w
"Opowieści wigilijnej":
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/1/HJVvsVxpgx0
"Opowieść wigilijna" w kinach od
20 listopada.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Reżyser Ang Lee ("Rozważna i romantyczna", "Przyczajony tygrys, ukryty smok", "Tajemnica Brokeback Mountain") znany jest z perfekcyjnego przygotowywania swych filmów pod względem faktograficznym i ikonograficznym. Także podczas pracy nad swym najnowszym dziełem - "Zdobyć Woodstock" (w kinach od 27 listopada), dążył do pełnej wiarygodności detali z epoki, zwłaszcza języka, jakim posługiwali się hipisi, ich ubiorów i zwyczajów. Posługiwał się przede wszystkim stworzonym na potrzeby filmu "Hippie Handboook" - potężnym zbiorem artykułów, esejów i innych świadectw, a także słownikiem ówczesnej hipisowskiej gwary. Podręcznik powstał dzięki wytrwałej i niezwykle żmudnej pracy historyka Davida Silvera. - Pierwsi hipisi pojawili się już na początku XIX wieku w północnej Kalifornii - wyjaśniał Silver. - Byli to imigranci z Niemiec, którzy założyli komunę agrarną. Z czasem pojawiło się słowo hippie, utworzone od "hip" oraz "hipster", które oznaczało kogoś cool - zwolennika jazzu i międzyrasowej integracji. Początkowo hhipisi kojarzeni byli z dążeniem do łagodnych, ewolucyjnych zmian; postawa hipisowska była wręcz zaprzeczeniem radykalizmu. A Woodstock naprawdę nie wydarzył się w Woodstock. Mówimy Woodstock, ale myślimy o miejscach takich jak Bethel czy White Lake. Scenograf David Gropman był pod wielkim wrażeniem zaangażowania reżysera: - Lee doskonale rozumie czasy, o których opowiada. Zna je na wylot, ma wielką wiedzę na ten temat. A przecież dorastał w całkiem innej kulturze. Kostiumograf Joseph G. Aulisi uważa Lee wręcz za fenomen: - Po prostu nie sposób go nie wspierać z całych sił. Ang panuje nad mnóstwem szczegółów, jest zawsze przygotowany. A w dodatku ma niesamowitą pamięć wzrokową - pamiętał dosłownie każde zdjęcie, które mu pokazywałem. Z takim reżyserem nigdy jeszcze nie pracowałem! Prawdziwe ubrania z epoki pozyskaliśmy z ponad pięćdziesięciu źródeł. Część musieliśmy uszyć, zwłaszcza stroje statystów, kierując się ówczesnymi katalogami mody. Przeprowadzono także dokładne dociekania, jakie posiłki spożywali uczestnicy festiwalu. Okazało się, że kilka firm dostało oficjalne koncesje na obsługę imprezy, ale jedzenia i tak zabrakło. Kawa była zupełnie nie do dostania. Hipisowska wspólnota Hog Farm z Kalifornii gotowała i rozprowadzała posiłki za darmo.
Festiwal został odtworzony w filmie absolutnie perfekcyjnie, mimo że nie ma tu żadnych wykopiowań ani efektów specjalnych. Jeden szczegół różni jednak Woodstock '69 od tego z 2009 roku: jak wiadomo, po prawdziwym festiwalu pozostały tony śmieci. Po tym filmowym 400 ochotników pozbierało wszystko do czysta!
Lato 1969 roku. Dekorator wnętrz Elliot (Demetri Martin) odwiedza rodziców; pragniepomóc im uratować zadłużony motel, który jest ich źródłem utrzymania. Gdy dowiaduje się, że pomysłodawcy planowanego rockowego festiwalu muzycznego stracili pozwolenie na jego organizację w pobliskim miasteczku Wallkill, proponuje głównemu producentowi Michaelowi Langowi (Jonathan Groff) motel rodziców jako bazę. Festiwal, który przejdzie do historii jako Woodstock, zmieni nie tylko oblicze kultury popularnej, ale także i jego własne losy.
Zwiastun filmu znajduje się tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/3/mmoVdvaMmyk
"Zdobyć Woodstock" w kinach od
27 listopada.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
4 grudnia na ekrany polskich kin wchodzi ekranizacja kultowych opowieści autorstwa duetu René Goscinny & Jean-Jacques Sempé - "Mikołajek". W rodziców sympatycznego urwisa wcielili się Valérie Lemercier i Kad Merad. W polskiej wersji językowej mówić będą głosami Agaty Kuleszy oraz Tomasza Kota. Tak o swoim bohaterze mówi Tomasz Kot: - Ojciec Mikołajka bardzo kocha swego synka. I choć jest trochę skołowany otaczającą go rzeczywistością, stara się dobrze grać rolę głowy rodziny. Owszem, jest odrobinę znerwicowany, ale wynika to z sytuacji - ma sąsiada, który cały czas mu dogaduje i wtrąca się w jego życie rodzinne; ma pracę, lecz niepokoi się, że ktoś go zastąpi. Ale to nie jest żaden groźny furiat!. Agata Kulesza tak zaś odnosi się do postaci, której użycza głosu: - Mama Mikołajka ma w sobie pewien rodzaj łagodności. Ja nadałam jej nieco większej dynamiki. Ona jest dobrą mamą, lecz trochę histeryczną, co wefekcie jest bardzo zabawne. Jest ambitna, rządzi domem, a bywa, że z nerwów popełnia różne faux-pas. Czasami chciałabym mieć takiego synka jak Mikołajek, a czasami nie. To jest bardzo żywy umysł, niezwykle dociekliwy, jego rodzice naprawdę są zuchami, że sobie z tym radzą. Dla obojga polskich aktorów spotkanie z "Mikołajkiem" to także nostalgiczny powrót do przeszłości. - Moja przygoda z "Mikołajkiem" zaczęła się jeszcze w szkole podstawowej, gdy jako nagrodę w szkole dostałam właśnie tę książkę - wspomina Agata Kulesza, a Tomasz Kot dodaje: - Jest w tym filmie scena, gdy ojciec Mikołajka wnosi stary, wielki telewizor. Przypomniałem sobie, że gdy byłem studentem, kupiłem na pobliskim targu taki telewizor i pamiętam, jaki był ciężki! Myślę, że aktorzy nie posługiwali się w tym filmie atrapami. Mimo, że klimat filmu nawiązuje do lat 60. (pierwsze opowiadanie powstało w 1959 roku), jest to opowieść uniwersalna, tocząca się niejako poza czasem, w idealnym świecie, w którym nie istnieją rozwody, przestępczość czy bezrobocie. "Mikołajek" ma urok bajki - zgodnie z duchem książek Goscinnego i Sempego.
Mikołajek wiedzie spokojne życie. Ma rodziców, którzy go kochają, bandę fajnych kolegów, z którymi dobrze się bawi - i wcale nie chce, aby to się zmieniło! Lecz pewnego dnia podsłuchuje rozmowę swoich rodziców, z której wnioskuje, że jego mama jest w ciąży. Mikołajek wpada w panikę i wyobraża sobie najgorsze: wkrótce pojawi się mały braciszek, którzy zajmie tyle miejsca w życiu rodziców, że jego, Mikołajka, porzucą samego w lesie jak Tomcia Palucha.
Zwiastun filmu znajduje się tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/4/IUn6n7PMkRw
"Mikołajek " w kinach od
4 grudnia.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Już 20 listopada zobaczymy na ekranach kolejne dzieło Roberta Zemeckisa ("Kto wrobił królika Rogera?", "Powrót do przyszłości", "Forrest Gump"). Tym razem jest to adaptacja w 3D klasycznej "Opowieści wigilijnej" Karola Dickensa, z Jimem Carreyem w roli Scrooge'a. U nas postaci z filmu mówić będą jednak głosami polskich, znakomitych aktorów. Jako Scrooge wystąpił Piotr Fronczewski, rola Cratchita przypadła Janowi Peszkowi, Freda zagrał Grzegorz Damięcki, zaś Belle - Anna Dereszowska. Tak o swoim najnowszym wcieleniu mówi Piotr Fronczewski: - Mam skłonność do czarnych charakterów. Zdajemy sobie sprawę, że zło jest mocarne i zostawia za sobą zgliszcza. Ale nie jest ono monolitem. Chcę wierzyć w to, że jest w nim rysa, przez którą sączy się światło. I dodaje: - Scrooge na pewno nie zasługuje na potępienie, pomimo jego ohydy fizycznej, duchowej i moralnej. Dokonuje się w nim przecież przemiana. Jan Peszek opowiada zaś o swoim bohaterze: - W filmie mam przyjemność po raz kolejny użyczać głosu postaci granej w oryginalnej wersji przez Gary'ego Oldmana, aktora, którego niezwykle cenię. Oldman nie schodzi do poziomu banału, infantylnego grania dla dzieci. Postać Cratchita, człowieka biednego, bez szans, z pokorą znoszącego swoją sytuację, Oldman obdarza poczuciem dowcipu i inteligentnego dystansu. Cratchit nie przejmuje się biedą aż tak bardzo, bo wie, że istnieją inne wartości. Cratchit Oldmana nie potrzebuje od życia nic więcej ponad to, co otrzymuje, bo jest z życiem pogodzony. Jak zauważa Jan Peszek, film ten dotyka w przejmujący sposób prawdy o człowieku i robi to w sposób ogromnie wzruszający: - To jeden z lepszych prezentów, jakie można sobie wyobrazić na nadchodzące święta Bożego Narodzenia!
Londyn, lata czterdzieste XIX wieku. Stary, bardzo skąpy, oschły i źle nastawiony do ludzi kupiec Ebenezer Scrooge dzień Wigilii Bożego Narodzenia spędza w swym sklepie. Oddaje się swemu ulubionemu zajęciu - podliczaniu zysków. Niespodziewanie odwiedza go duch byłego wspólnika,
Marleya. Zjawa przestrzega go przed kontynuowaniem skrajnie egoistycznego stylu życia. Zapowiada także przybycie trzech kolejnych duchów, które pomogą Scrooge'owi zrozumieć prawdziwy sens ludzkiej egzystencji. Ta przepowiednia zaczyna się spełniać, co wywoła w życiu kupca szereg poważnych konsekwencji.
Zwiastun filmu znajduje się tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/14/B3hbOwSAUuY
"Opowieść wigilijna" w kinach od
20 listopada.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie kto inny jak Robert Zemeckis ("Kto wrobił królika Rogera?", "Powrót do przyszłości", "Forrest Gump") postanowił po raz kolejny przenieść na ekran słynną, klasyczną "Opowieść wigilijną" Karola Dickensa. - Wygląda to tak, jakby Karol Dickens napisał swój wspaniały utwór, mając na myśli kino. "Opowieść wigilijna" jest pełna imponującej wizualnej wyobraźni. To dla mnie najwspanialsza historia o wewnętrznej przemianie. Dlatego starałem się podążyć wiernie tropem autora - tłumaczył swe zamiary reżyser. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że Scrooge'a po prostu musi zagrać Jim Carrey, ze względu na swój absolutny perfekcjonizm i wielką zdolność do aktorskiej transformacji. - Doskonale operuje głosem - nie krył podziwu Zemeckis - tworzy jakby osobny dialekt dla każdej granej przez siebie postaci. I gra dosłownie każdym mięśniem. Dla każdej granej postaci? Tak, bo Jim Carrey wciela się nie tylko w Scrooge'a - do tego na różnych etapach życia - ale i w trójkę duchów, które nawiedzają skąpca. Tak mówił aktor o swym bohaterze: - Ta postać budzi ciągle tak wielki oddźwięk, bo odrobina, a czasem dużo więcej niż odrobina Scrooge'a jest w każdym z nas. Ja też mam swego wewnętrznego Scrooge'a. I dodawał: - Za kapitalny pomysł Roberta uważałem to, żebym zagrał postaci duchów. Może to zabrzmi zbyt freudowsko, ale myślę, że są to po prostu różne aspekty osobowości Scrooge'a.
Film zrealizowano w technice 3D. Zemeckis przekonywał, że ten stosunkowo nowy język kina nie ogranicza twórczej wyobraźni, ale podpowiada nowe możliwości. - Historia kina to przecież historia ciągłego łączenia sztuki i techniki, ich stałej acz niepozbawionej konfliktów symbiozy. Co to w ogóle znaczy "efekty specjalne"? Pamiętajmy, iż kiedyś zbliżenie, czy dźwięk wydawały się efektami specjalnymi. Najważniejsza jest dobra historia do opowiedzenia. A historia najpaskudniejszego człowieka na ziemi, który się zmienia, to wspaniała historia - mówił.
Londyn, lata czterdzieste XIX wieku. Stary, bardzo skąpy, oschły i źle nastawiony do ludzi kupiec Ebenezer Scrooge dzień Wigilii Bożego Narodzenia spędza w swym sklepie. Oddaje się swemu ulubionemu zajęciu - podliczaniu zysków. Niespodziewanie odwiedza go duch byłego wspólnika, Marleya. Zjawa przestrzega go przed kontynuowaniem skrajnie egoistycznego stylu życia. Zapowiada także przybycie trzech kolejnych duchów, które pomogą Scrooge'owi zrozumieć prawdziwy sens ludzkiej egzystencji. Ta przepowiednia zaczyna się spełniać, co wywoła w życiu kupca szereg poważnych konsekwencji.
Zwiastun filmu znajduje się tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/14/B3hbOwSAUuY
"Opowieść wigilijna" w kinach od
20 listopada.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Dziś, w piątek 5 listopada, mija 32 rocznica śmierci René Goscinnego, twórcy kultowego bohatera dziecięcego - Mikołajka. Data ta zbiega się z pojawieniem się w księgarniach "Nieznanych przygód Mikołajka" (Wydawnictwo Znak) oraz z wizytą w Polsce córki pisarza, Anne Goscinny. To ona odnalazła w papierach ojca nigdy nie publikowane opowiadania o Mikołajku, zebrane w najnowszej książce. Ona także czuwała nad scenariuszem filmu, który na naszych ekranach pojawi się w mikołajki, czyli 4 grudnia. - Mikołajek był zawsze częścią mojego życia - mówiła Anne Goscinny na spotkaniu z dziennikarzami, które odbyło się wczoraj w Liceum Francuskim im. René Goscinnego w Warszawie - choćby dlatego, że to była jedyna książka mojego ojca, którą przeczytałam przed jego śmiercią. Anne Gościnny przyznała, że czuje się z Polską bardzo związana. - Noszę polskie nazwisko, codziennie muszę się bić z tymi, którzy chcą je pisać przez "i" na końcu zamiast "y". Ojciec mojego ojca był Polakiem, matka Rosjanką. A Mikołajek to postać zainspirowana życiem i dzieciństwem mojego ojca.
Książki o Mikołajku to największy bestseller literatury francuskiej na polskim rynku. Postać, stworzona przez René Goscinnego (i narysowana przez Jean-Jacques'a Sempego) długo nie mogła doczekać się wersji filmowej - liczne przymiarki do scenariusza nie znajdowały akceptacji Anne Goscinny. - Bardzo trudno przełożyć te króciutki opowiadania na język filmu - tłumaczyła. - Czekałam, aż pojawi się ktoś, kto przedstawi mi historię z jednym, głównym wątkiem. W końcu się udało! Anne Goscinny wyraziła zgodę na adaptację filmową; sama była konsultantką scenariusza i dbała o to, by film nie zagubił ducha powieści. Dziś jest zachwycona rezultatem. - Maxime Godart, który gra Mikołajka, jest moim zdaniem idealny, ponieważ stanowi esencję tego, czym jest mały chłopiec. W rodziców Mikołajka wcielili się Valérie Lemercier i Kad Merad. W polskiej wersji językowej mówić będą głosami Agaty Kuleszy oraz Tomasza Kota.
René Goscinny stworzył w sumie 2160 postaci, lecz największą czułością darzył właśnie Mikołajka. I choć mały bohater skończył już 50 lat (pierwsze opowiadanie nosi datę 19.03.1959 r.), nadal zachwyca kolejne pokolenia czytelników. A już w grudniu uwiedzie także i widzów kinowych!
Zwiastun filmu znajduje się tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/4/IUn6n7PMkRw
"Mikołajek" w kinach od
4 grudnia.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Jeśli pamiętacie Woodstock, to znaczy, że was tam nie było - mówi stare już porzekadło. Ale teraz wszyscy będziemy mieć szansę zajrzenia za kulisy legendarnego festiwalu. 27 listopada wejdzie bowiem na ekrany polskich kin nowy film Anga Lee ("Rozważna i romantyczna", "Przyczajony tygrys, ukryty smok", "Tajemnica Brokeback Mountain") - "Zdobyć Woodstock". Do jego realizacji doszło niemal przypadkiem. W październiku 2007 roku słynny reżyser uczestniczył w telewizyjnym talk show w Los Angeles, w związku z promocją swego najnowszego filmu "Uwaga, pożądanie!". W tym samym programie brał udział Elliot Tiber, autor wspomnieniowej książki o festiwalu, który odbył się miedzy 15 a 17 sierpnia 1969 roku i uznany został za apogeum i wielki triumf kontrkultury. W studiu, oczekując na wejście na wizję, Tiber zaczął rozmowę z Lee i podarował mu egzemplarz swej książki. Można sobie wyobrazić jego radość, gdy jakiś czas później dowiedział się, że Lee postanowił przenieść utwór na ekran. - Chciałem nakręcić komedię - i to poz bawioną cynizmu. To opowieść o wyzwoleniu, szczerości i tolerancji. I o "naiwnym duchu", idealizmie, którego nie powinniśmy zagubić - uzasadniał swą decyzję Lee. Woodstock przeszło do historii jako manifestacja kontestacyjnego ducha, w łagodnym, pokojowym wydaniu. W festiwalu wzięło udział pond 500 tysięcy ludzi, ale panowała całkowita tolerancja i harmonia. Zagrali tam czołowi ówcześni wykonawcy rockowi, wśród nich Jimi Hendrix, Janis Joplin, Joan Baez, Joe Cocker, czy The Who.
Swoim zwyczajem Ang Lee postawił w obsadzie na młode, nieopatrzone twarze. Główną rolę powierzył komikowi estradowemu Demetriemu Martinowi. Partnerowali mu m.in. Paul Dano ("Mała miss") i Liev Schreiber ("Opór"). Wszyscy z entuzjazmem, którym zarażał ich reżyser, zanurzyli się w kolorowej epoce Woodstock. - Odkryłem w sobie prawdziwą pasję dla lat 60. - podsumowywał swe doświadczenia Lee.
Lato 1969 roku. Dekorator wnętrz Elliot (Demetri Martin) odwiedza rodziców; pragnie pomóc im uratować zadłużony motel, który jest ich źródłem utrzymania. Gdy dowiaduje się, że pomysłodawcy planowanego rockowego festiwalu muzycznego stracili pozwolenie na jego organizację w pobliskim miasteczku Wallkill, proponuje głównemu producentowi Michaelowi Langowi (Jonathan Graff) motel rodziców jako bazę; poznaje go też z sąsiadem, Maxem Yasgurem (Eugene Levy), który zgadza się wynająć swą ziemię. Festiwal, który przejdzie do historii jako Woodstock, zmieni nie tylko oblicze kultury popularnej, ale także i jego własne losy.
"Zdobyć Woodstock" w kinach od
27 listopada.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nowa wersja słynnego musicalu Alana Parkera "Fame" trafi na ekrany naszych kin już w piątek 6 listopada. Polska publiczność poznała musical w wersji teatralnej za sprawą Wojciecha Kępczyńskiego (dziś dyrektora Teatru Muzycznego Roma w Warszawie) i Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Premiera miała miejsce 18.10.1997 r. Tak wspomina to reżyser przedstawienia Wojciech Kępczyński: - Okazało się, że w Radomiu, niewielkim mieście 100 km od Warszawy, można zrobić spektakl, który - mówiąc nieskromnie - dorównuje West Endowi. Przyjechał ojciec "Fame", ktoś, kto cały ten temat wymyślił: David de Silva, z żoną. I ten człowiek Broadwayu, Hollywood, Los Angeles, na premierze w Radomiu się popłakał! Powiedział: To jest wielki teatr w małym mieście. To było niezwykłe, że takie słowa padły z jego ust. Radomski spektakl powstał w koprodukcji w Teatrem Komedia w Warszawie.
Opowiada Wojciech Kępczyński: - Na tamte czasy była to absolutna nowość. Premiera była i w Radomiu, i w Komedii. Graliśmy kilkadziesiąt spektakli w Radomiu i kilkadziesiąt w Warszawie. A wielką nagrodą za ten nasz trud była Inwazja Mocy Radia RMF FM. Przyjechał Stanisław Tyczyński, wówczas szef radia, zobaczył ten spektakl i powiedział: Słuchajcie, ja was biorę na tournee po całej Polsce. I w sześćdziesięciu kilku miastach młodzi ludzie, którzy przychodzili na koncert rockowy (zwykle grał Perfect albo Kasia Nosowska i Hey), chętnie potem oglądali "Fame"! Tyczyński mówił, że 70% z nich nigdy w życiu nie było w teatrze. I wszyscy oszaleli na punkcie tej muzyki, tej choreografii, tego tematu. To było wielkie przeżycie...
"Fame" to opowieść o grupie studentów prestiżowej nowojorskiej akademii sztuki, których życie
wypełnia przemożne pragnienie, by
odmienić los i zrobić prawdziwą karierę. Morderczy
trening, ulotne marzenia, miłość i pasja stanowią tło dla popisów
muzycznych i tanecznych. Ile nasi bohaterowie są w stanie poświęcić dla sławy? Jak wysoką cenę są
gotowi zapłacić?
Wojciech Kępczyński o musicalu i filmie "Fame":
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u
"Fame" w kinach od
6 listopada.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nowa wersja słynnego musicalu Alana Parkera
"Fame" trafi na ekrany naszych kin już
6 listopada. Grają tu młodzi artyści, którzy w
pełni mogą identyfikować się z
bohaterami filmu: oni też muszą się
przebijać i walczyć o swoje pięć minut tytułowej
sławy. Niektórzy z nich zaczynali przygodę z tańcem w programach telewizyjnych,
m.in. "You Can Dance" (w Polsce castingi do 5. edycji show ruszą w
styczniu). Tak o tym opowiada pochodząca z Kalifornii 19-letnia
Kherington Payne, która w filmie gra
Alice Ellerton: - Tańczę całe życie. Zawsze chciałam to robić. Moim pierwszym
osiągnięciem był występ w "You Can Dance". To mi otworzyło drzwi do "Fame". To
wymaga wiele zaangażowania. tancerze muszą walczyć, żeby się
przebić. Ten zawód wymaga pasji! I dodaje: - Nie potrafię opisać,
jak się czuję. Niech mnie ktoś
uszczypnie! To nierealne. Cieszę się,
że tu jestem! Idolami Kherington są Michael
Jackson i Britney Spears, a jej ulubiony musical to "Chicago".
- Kiedy oryginał "Fame" ujrzał światło dzienne, miał urok ekscytującej nowości.
Musical filmowy kojarzył się wtedy przede
wszystkim z klasycznymi dokonaniami studia
MGM z lat 50. Natomiast Parker pokazał młodych bohaterów, którzy ciężko
walczą o sukces - i nie zawsze wygrywają. Staraliśmy się zachować tę główną myśl i nasycić ją
współczesnymi odniesieniami. To nie tylko taniec i piosenki. To także indywidualne
historie, które im towarzyszą - tłumaczył reżyser filmu
Kevin Tancharoen, sam niewiele zresztą starszy od swych aktorów. Ambitni, zdolni, pracowici - czy osiągną
swój cel? Warto zapamiętać ich nazwiska, bo chyba jeszcze nieraz o nich usłyszymy!
Opowieść o grupie studentów prestiżowej nowojorskiej akademii sztuki, których życie
wypełnia przemożne pragnienie, by
odmienić los i zrobić prawdziwą karierę. Morderczy
trening, ulotne marzenia, miłość i pasja stanowią tło dla popisów
muzycznych i tanecznych. Ile nasi bohaterowie są w stanie poświęcić dla sławy? Jak wysoką cenę są
gotowi zapłacić?
Portret Kherington Payne znajdziesz tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/0/6_ukcvmkBu8
Kulisy powstawania filmu tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/1/Eo7fFGHl5jc
Portret reżysera - Kevina Tancharoena tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/2/6B8HleGnDRc
"Fame" w kinach od
6 listopada.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W nowej wersji słynnego musicalu
Alana Parkera "Fame", która pojawi się na ekranach
6 listopada, swą szansę na sławę otrzymali nie tylko młodzi wykonawcy, ale i
24-letni reżyser Kevin
Tancharoen. Producenci wybrali właśnie jego, by zapewnić
filmowi współczesny szlif i energię. Sam
Tancharoen był uczestnikiem wielu castingów
i doświadczył morderczej konkurencji, podobnej do tej ukazanej w
musicalu, często nazywanym zresztą przez internautów "Sławą".
Producent Gary Lucchesi wspominał: - W
pewien piątkowy wieczór przesłuchiwaliśmy jakichś trzydziestu, czterdziestu
reżyserów, ale żaden nie wydawał nam się odpowiedni. Kevin usiadł z nami i zaczął
opowiadać o swej pracy. Był choreografem, spotkał Britney Spears i
skończyło się na tym, że został reżyserem całej jej światowej trasy
koncertowej. Tancharoen pracował
także z bardzo popularnym boysbandem N'Sync oraz z Madonną. - Rozmawialiśmy o jego
współpracy z Jennifer Lopez przy telewizyjnym show "Dancelife", który gwiazda
produkowała oraz o tym, jak kręcił film z The
Pussycat Dolls. Spytaliśmy go także,
skąd pochodzi. Wychował się w Los Angeles, w środowisku filmowym, ale nie należy do
uprzywilejowanej elity, lecz do grupy bardzo odpowiedzialnych i bardzo pracowitych
młodych ludzi - mówił dalej
Lucchesi. Kevin Tancharoen przyznawał, że uczestnictwo w
tym projekcie to spełnienie jego marzeń. - Zanim zostałem choreografem,
byłem tancerzem. "Fame" to w pewnym sensie moja historia. Odkąd skończyłem osiem lat,
miałem do czynienia ze szkołami
tańca, bardzo różnymi nauczycielami i naprawdę ostrą
rywalizacją.
By dodać filmowi pożądanego autentyzmu, reżyser, w
pełni wspierany przez producentów, zatrudnił młodych artystów na początku drogi zawodowej, którym podobne
doświadczenia są bardzo bliskie. By zostać gwiazdą, potrzebny jest przecież nie
tylko talent, ale i wiele szczęścia. Im już się
poszczęściło, bo wygrali casting do
"Fame" , a talentu też im nie brakuje. Czy wykorzystają swoją szansę?
Opowieść o grupie studentów prestiżowej nowojorskiej akademii sztuki, których życie
wypełnia przemożne pragnienie, by
odmienić los i zrobić prawdziwą karierę. Morderczy
trening, ulotne marzenia, miłość i pasja stanowią tło dla popisów
muzycznych i tanecznych. Ile nasi bohaterowie są w stanie poświęcić dla tytułowej sławy? Jak
wysoką cenę są gotowi zapłacić?
Clip do piosenki Naturi Naughton "FAME" jest dostępny tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/15/Rl9OYC1Afxc
"Fame" w kinach od
6 listopada.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Po wielkim i dość niespodziewanym kasowym sukcesie dwóch
filmów z cyklu "Adrenalina" (2006 i 2009),
reżysersko-scenopisarski duet Mark Neveldine i
Brian Taylor pojawia się znów na scenie z filmem równie dynamicznym, ale
opowiadającym o bardziej skomplikowanych postaciach. Ten film
to "Gamer", z Gerardem Butlerem ("300") w roli
uwielbianego przez tłumy fanów współczesnego gladiatora, Kable'a. Aktor tak
mówił o nowym projekcie Neveldine'a i
Taylora: - "Gamer" ma wszystkie charakterystyczne
cechy ich kina. To produkt genialnych, acz może i trochę chorych umysłów. Oni myślą
w sposób bardzo młodzieńczy, mają świeżość spojrzenia, tworzą
zaskakujące postaci. Po prostu mają talent.
"Gamer" opowiada o bliskiej przyszłości, w której jedni ludzie kontrolują umysły
innych w globalnej grze internetowej. Tu każdy może stać się mordercą. Choć świat
"Gamera" jest przerażający, wizja
Taylora i Neveldine'a nie miała być jeszcze jedną
ponurą antyutopią. Pojawia się w filmie promyk
nadziei. Tak o tym opowiadał Chris
"Ludacris" Bridges ("Miasto gniewu", "Max Payne"), który gra w filmie buntownika
zwanego Humanz Brother: - Mój bohater to głos rozsądku w tym oszalałym od wątpliwej
rozrywki świecie. Jako wytrawny
komputerowy gracz, Bridges dodawał: - Gry stają się
z każdym rokiem coraz bardziej interaktywne i trudno powiedzieć,
do czego to doprowadzi. Skutki mogą być rzeczywiście bardzo niebezpieczne. Ale moim zdaniem nasz
film podkreśla ważną rzecz: jednostka ma nadal ogromny wpływ na wiele spraw! Trzeba
nieustannie się starać, by sprawy te szły w
dobrym, a nie złym kierunku. Po prostu
wiele zależy od każdego z nas. Z kolei
Gerard Butler nie ukrywał, że z grami
komputerowymi nie był do tej pory za pan brat. - Przed zdjęciami zainstalowano Xboxa
u mnie w domu, a także w mojej przyczepie - przyznawał - czyli właściwie wszędzie,
gdzie przebywałem. Mam w domu stary automat do gier. Jest ich 60
- a wśród nich Space Invaders, Defender, Asteroids... Ale potrzebuję wprawy w nowych grach.
Neveldine i Taylor po latach wspólnej pracy rozumieją się niemal bez słów.
Członkowie ekipy byli pod ogromnym
wrażeniem ich twórczej symbiozy. Reżyserzy rzadko
byli widywani oddzielnie, przeważnie pracowali razem, przerzucając
się pomysłami i gorąco o nich dyskutując. Szybkie tempo, jakie narzucali, nie dezorganizowało zdjęć,
przeciwnie, prowokowało do większego wysiłku i koncentracji.
Neveldine tak podsumowywał wysiłki całej ekipy: - Nie chcieliśmy
zrobić takiego samego filmu, jaki
już wielokrotnie widzieliście, wzbogaconego jedynie, dzięki wielkim środkom, o nowe
efekty specjalne. Naszym celem było pokazać publiczności coś kompletnie nowego,
czego do tej pory nie widziała.
Niedaleka przyszłość. Jedni ludzie kontrolują umysły innych w obejmującej swoim
zasięgiem miliony osób grze internetowej o nazwie
"Slayers", której bohaterami są
skazańcy. Jeśli przeżyją trzydzieści sesji, odzyskają wolność. To się
jednak nigdy jeszcze dotąd nie zdarzyło. Największą gwiazdą gry jest Kable
(Gerard Butler). Cały świat obserwuje w
napięciu każdy jego ruch. Tymczasem Kable powoli realizuje ukryty
plan: chce odzyskać tożsamość, uwolnić uwięzioną
rodzinę i doprowadzić do zniszczenia całego systemu, będącego tworem multimilionera Kena Castle'a
(Michael C. Hall).
"Gamer" w kinach od
dziś.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W piątek
23 października na ekranach kin pojawi się
"Gamer", wielkie widowisko akcji
z Gerardem Butlerem ("300", "Brzydka
prawda") w roli głównej. - Jest tylko kilku
prawdziwych gwiazdorów kina akcji na tej planecie i bez dwóch zdań Gerard
do nich należy. Ma nie tylko odpowiedni wygląd, o który bardzo
dba, to także aktor z duszą i zdolnością przekazywania widowni
emocji - zachwycał się Brian
Taylor, który razem z Markiem
Neveldinem napisał scenariusz i wyreżyserował film.
"Gamer" to
opowieść o bliskiej przyszłości, w której jedni ludzie kontrolują
umysły innych w globalnej grze internetowej o nazwie
Slayers. Ta gra to wielkie pole krwawej bitwy, a
bohaterowie, kontrolowani przez graczy, to prawdziwi więźniowie.
Teoretycznie udział w grze jest dla nich szansą na odzyskanie
wolności, ale szczęśliwy finał jeszcze
nigdy nie miał miejsca. Kultowym uczestnikiem gry jest grany przez
Butlera Kable. - Kable to współczesny gladiator. Podziwiam jego spokojną
męskość; władzę, wiążącą się
z jego tajemniczością. Wejście w tę postać - oddanie jej bólu i smutku, było
naprawdę ekscytujące - mówił aktor. Wyjaśniał, dlaczego przyjął złożoną mu
propozycję z wielką ochotą: - W moim zawodzie cenię
ryzyko, a nie lubię wydeptanych
ścieżek. Wiedziałem, że film będzie zmuszał do refleksji - owszem, miał to być
wciągający film akcji, ale z głębszym przesłaniem i poruszający tematy, które są
bardzo istotne dla świata, w którym
obecnie żyjemy. Taka kombinacja jest darem dla
każdego aktora.
Gerardowi Butlerowi w "Gamerze" partneruje
Michael C. Hall ("Dexter", "Sześć stóp
pod ziemią"), który wciela się w
postać twórcy gry "Slayers". Tak opowiadał o
wspólnej pracy z Butlerem: - Wybuchaliśmy ciągle śmiechem. On bardzo
lubi dobrą zabawę. Kręciliśmy pod koniec filmu scenę, która musiała być dla niego niesamowicie
wyczerpująca, ale w dalszym ciągu miał w sobie ten rodzaj lekkości. Gerry dodał od
siebie mnóstwo poczucia humoru.
"Gamer" to kolejna, po "300", rola
Butlera w widowiskowej
superprodukcji. Tymczasem aktor bywa bohaterem nie tylko
na ekranie. Podczas zdjęć do filmu "Jej wysokość pani
Brown" uratował życie tonącemu chłopcu, za co został odznaczony
orderem za męstwo!
Niedaleka przyszłość. Jedni ludzie kontrolują umysły innych w obejmującej swoim
zasięgiem miliony osób grze internetowej o nazwie
"Slayers", której bohaterami są
skazańcy. Jeśli przeżyją trzydzieści sesji, odzyskają wolność. To się
jednak nigdy jeszcze dotąd nie zdarzyło. Największą gwiazdą gry jest Kable
(Gerard Butler). Cały świat obserwuje w
napięciu każdy jego ruch. Tymczasem Kable powoli realizuje ukryty
plan: chce odzyskać tożsamość, uwolnić uwięzioną
rodzinę i doprowadzić do zniszczenia całego systemu, będącego tworem multimilionera Kena Castle'a
(Michael C. Hall).
Zwiastun filmu jest dostępny tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/2/TAkbZdNbHrU
"Gamer" w kinach od
23 października.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Już w piątek
(23 października) na ekranach kin pojawi się
gwiazdor serialu "Dexter"
- Michael C. Hall, w nowym, ale równie
niepokojącym wcieleniu. Film "Gamer" to
porażająca wizja przyszłości opanowanej przez amoralną rozrywkę. Dzięki
technikom kontroli umysłu każdy może zostać zabójcą. We
wspomnianym serialu Michael C. Hall
stworzył niezwykłą postać policyjnego laboranta, a zarazem seryjnego mordercy. W
"Gamerze" jest multimilionerem o nazwisku Castle, twórcą gry
komputerowej, w której jedni ludzie kontrolują umysły innych.
Czy wzorował się na znanych z mediów rekinach
biznesu? - Myślę, że przypominam kogoś takiego jak Ted Turner, kogoś z
przerostem ego. Może moje zachowanie przywodzi też na myśl
magię, jaka wiąże się z postacią
Billa Gatesa. Ale mój bohater ma
inną osobowość - wyjaśniał aktor. Ken Castle to
skrajnie zapatrzony w siebie egomaniak i właśnie to
Michael C. Hall uznał za
najbardziej interesujący element roli. - On naprawdę
wierzy, że został oświecony, że
ma nadludzką moc i zdolności. Nie uważa, że jest zły. Jest jak dzieciak bawiący się
w piaskownicy - komentował. Aktor potwierdzał, że jego specjalnością są role
dramatyczne i pokomplikowane. - Nie wiem,
czy jestem w stanie zagrać w komedii, może
w takiej skażonej ciemnością - śmiał się.
Kariera Halla jest kolejnym dowodem na to, że dla wybitnego aktora droga z telewizji
na wielki ekran wcale nie jest zamknięta. Oczywiście
Hall w pełni docenia szansę,
jaką dała mu telewizja: - Miałem szczęście pracować przy serialach
"Sześć stóp pod ziemią" i "Dexter". Te produkcje pokazują, że w przypadku naprawdę bogatych i
złożonych historii, telewizja może być fascynująca. Diabolicznego Kena Castle'a z
"Gamera" również poznajemy w momencie, gdy udziela
wywiadu w telewizyjnym show. Ale,
choć często słyszy się utyskiwania na destrukcyjny wpływ, jaki telewizja może mieć
na widzów, "Gamer" pokazuje świat widowisk bez porównania bardziej niebezpieczny,
niż samo oglądanie telewizji.
Niedaleka przyszłość. Jedni ludzie kontrolują umysły innych w obejmującej swoim
zasięgiem miliony osób grze internetowej o nazwie "Slayers", której bohaterami są
skazańcy. Jeśli przeżyją trzydzieści sesji, odzyskają wolność. To się
jednak nigdy jeszcze dotąd nie zdarzyło. Największą gwiazdą gry jest Kable
(Gerard Butler). Cały świat obserwuje w
napięciu każdy jego ruch. Tymczasem Kable powoli realizuje ukryty
plan: chce odzyskać tożsamość, uwolnić uwięzioną
rodzinę i doprowadzić do zniszczenia całego systemu, będącego tworem multimilionera Kena Castle'a
(Michael C. Hall).
Zwiastun filmu jest dostępny tutaj:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/2/TAkbZdNbHrU
"Gamer" w kinach od
23 października.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W najnowszym, dziesiątym pełnometrażowym filmie wytwórni
Disney.Pixar ("Ratatuj",
"WALL.E") - "Odlot", zabrzmią głosy
popularnych polskich aktorów, m.in.
Wojciecha Siemiona, Ignacego
Gogolewskiego, Cezarego
Pazury, Mariana Opani i
Jerzego Kryszaka.
Niektórzy z nich należą do starszego pokolenia aktorskiego - ale też niektórzy
bohaterowie filmu to także nie młodzieniaszkowie.
Bob Peterson, jeden z reżyserów
filmu, wspominał: - To Pete Docter po
raz pierwszy zapisał na papierze pomysł o
starym sprzedawcy balonów i latającym domu. Ale dopiero wtedy zaczęła się wielka
burza mózgów. Byliśmy podekscytowani, bo główna postać w tym wieku nie występuje
zbyt często, a jak już się pojawia, to bywa mało interesująca. A przecież ludzie z
pokolenia Carla mają tyle intrygujących historii do opowiedzenia!
Docter, drugi z reżyserów, nie ukrywał, że temat starości i
pogodzenia się z nieuchronną śmiercią
podjął celowo. Powołał się na tradycje disnejowskie, ze słynnym
"Bambi" na czele, ale podkreślał współczesny wymiar opowieści. - Starzy ludzie są, zwłaszcza dziś,
lekceważeni. Cóż oni mogą wiedzieć?! - myśli wielu młodszych. Otóż wiedzą wiele i
wiele mogą opowiedzieć. Trzeba ich tylko zapytać - deklarował.
- Ten film stworzył mi nie tylko możliwości wypowiedzi artystycznej, ale
jednocześnie bardzo spodobało mi się
jego założenie. Staruszek-wdowiec, zakochany
wciąż w zmarłej żonie, udowadnia, że nie tylko ma siłę, ale z
radością przeżywa coraz to nowe przygody - mówił
Wojciech Siemion, użyczający głosu głównemu
bohaterowi filmu w polskiej wersji językowej. - Za pomocą baloników odfruwa z
niechętnej mu ziemi ku wielkiej
przygodzie. I choć w języku młodzieżowym "stary już
na odlocie", czyli że wszystko się kończy, tu "odlot" może
być naprawdę bardzo piękny. A
Cezary Pazura, grający psa Asa, dodawał: - W filmie "Odlot" jest nadzieja,
że nawet w sędziwym wieku może zjawić się ktoś lub zdarzyć się coś, co pozwoli
zrealizować nam to, na co do tej pory nie mieliśmy czasu.
Jubileuszową animację słynnej wytwórni doceniła nie tylko publiczność, ale i
krytyka. Film jest nie tylko dobry,
to jedna z najlepszych produkcji Pixara - nie
krył zachwytu Kenneth Turan z "Los Angeles Times". - O
niektórych filmach trzeba pisać z obowiązku. Pisać o "Odlocie" to czysta przyjemność!
Carl Fredricksen, emerytowany sprzedawca balonów, spełnia swe wielkie życiowe
marzenie o dalekiej podróży - za pomocą setek balonów przekształca swój dom w pojazd
powietrzny i odlatuje do Ameryki Południowej.
Ale przypadkiem zabiera nieplanowanego
pasażera, ośmioletniego skauta Russella, pełnego nieuzasadnionego
optymizmu, lecz wyjątkowo niezręcznego. W pełnej niebezpieczeństw i zasadzek dżungli przeżyją
mnóstwo zdumiewających przygód i zdobędą przyjaciół, o jakich im się nie śniło...
Cezary Pazura mówi o roli Asa:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/1/9_JfhAxLurE
Wojciech Siemion mówi o roli
Fredricksena:
http://www.youtube.com/user/forumfilmpoland#p/u/4/KVrjn60_lks
"Odlot" w kinach od piątku!
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
"Odlot" to jubileuszowy, dziesiąty pełnometrażowy film wytwórni
Pixar ("Toy Story",
"Potwory i spółka", "WALL.E") -
dziś Disney.Pixar - a zarazem pierwsza jej
produkcja zrealizowana w technice trójwymiarowej.
Filmowcy wykreowali w niej własny Zaginiony
Świat. Scenograf Ralph Eggleston ("Gdzie jest
Nemo"), zasugerował, by inspiracji
poszukać w dżunglach Wenezueli, Gujany i Brazylii. - Ralph dał nam DVD z
dokumentem na temat gór tepui (zwanych też
mesas), czyli gór stołowych i już wiedziałem, gdzie
będzie rozgrywał się nasz film. To właśnie tam Arthur Conan
Doyle umieścił akcję swej słynnej powieści "Zaginiony
świat" z 1912 roku, o krainie pełnej
prehistorycznych zwierząt. I wiedział, co robi! - opowiadał reżyser
Pete Docter. - To miejsce spełniało dwa potrzebne nam, a niemal wykluczające się warunki:
niecodzienna, bajkowa wręcz sceneria, a jednak realna i wiarygodna.
Ekipa postanowiła zobaczyć te trudno dostępne rejony na własne oczy. Filmowcy
dotarli m.in. na szczyt Roraima (2810 m n.p.m.) w Gujanie. Można tam wspiąć się
dzięki korzystnemu, naturalnemu ułożeniu skał. -
Wyczerpująca wspinaczka to był
koszmar - wspominał drugi z reżyserów,
Bob Peterson. - Trwała ponad
siedem godzin, a my wzięliśmy ze sobą zbyt dużo sprzętu. Gdy dotarliśmy na górę, zapadał już
zmierzch. Ogarnęło nas takie zmęczenie, że ledwie byliśmy w stanie rozstawić namioty
i przygotować ciepły posiłek.
Niektórzy z ekipy płakali, i ze zmęczenia, i ze
szczęścia, że to już koniec. Ale to, co zobaczyliśmy o świcie, było
wielką nagrodą. Jestem przekonany, że nigdzie indziej na świecie nie ma tak niezwykłych skalnych
form. Członkowie ekspedycji musieli stawić też czoło zabójczym mrówkom (ich
ukąszenie może zabić w ciągu 24
godzin), uciążliwym moskitom, skorpionom, jadowitym
wężom i żabom. Udali się następnie do
Kukenan, zwanym także Matawi Tepui, a przez
tutejszych Indian Pemon "miejscem zmarłych". - Ta okolica miała wygląd
dużo bardziej surowy, skały były o wiele bardziej masywne - relacjonował scenograf Ricky
Nierva. - Spytałem naszego przewodnika, dokumentalistę Adriana Warrena, autora filmu
"The Living Edens: The Lost World -
Venezuela's Ancient Tepuis", ilu ludzi tu przed nami
było, może setki? Powiedział, że jego zdaniem można ich
liczyć jedynie w dziesiątki. Zespół odwiedził też Salto del Angel czyli Angel Falls (979 m) w Wenezueli,
najwyżej położony wodospad na świecie, który zainspirował filmowe Paradise
Falls. Filmowcy nakręcili we wszystkich tych miejscach wiele zdjęć, które stały się punktem wyjścia
do dalszej pracy. Wykorzystali też
mnóstwo innych dokumentów oraz amatorskich filmów
i fotografii ukazujących skały i specyfikę tamtejszej flory.
Pete Docter tak wyjaśniał intencje autorów filmu: - Doszliśmy do wniosku, że
ucieczka od świata spowoduje, że bohater do niego wróci. Zarówno pełna rozmachu
realizacja, jak i przesłanie filmu trafiły do przekonania
publiczności i krytykom. "Odlot" to wspaniały film, z niezwykle wiarygodnymi bohaterami, tak wiarygodnymi jak
tylko mogą być bohaterowie, którzy większość czasu spędzają, szybując nad
deszczowymi lasami Wenezueli. Kolejny majstersztyk Pixara - pisał Roger Ebert z
Chicago Sun-Times.
Na dzisiejszej (poniedziałkowej) polskiej premierze filmu, w warszawskim CC Arkadia,
nie zabraknie też licznej grupy przedstawicieli ambasady Wenezueli.
Carl Fredricksen, emerytowany sprzedawca balonów, spełnia swe wielkie życiowe
marzenie o dalekiej podróży - za pomocą setek balonów przekształca swój dom w pojazd
powietrzny i odlatuje do Ameryki Południowej.
Ale przypadkiem zabiera nieplanowanego
pasażera, ośmioletniego skauta Russella, pełnego nieuzasadnionego
optymizmu, lecz wyjątkowo niezręcznego. W pełnej niebezpieczeństw i zasadzek dżungli przeżyją
mnóstwo zdumiewających przygód i zdobędą przyjaciół, o jakich im się nie śniło...
"Odlot" w kinach już od piątku!
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W 1980 roku musical
"Fame" ("Sława") w reżyserii
Alana Parkera zdobył dwa Oscary: za
oryginalną muzykę (Michael
Gore) i oryginalną piosenkę
"Fame" (muzyka: Michael
Gore, słowa: Dean
Pitchford) oraz cztery inne nominacje. Krytyka przyjęła film z
entuzjazmem, uznając, że to nowe słowo w dziedzinie
filmowego musicalu. Realistyczną
akcję ściśle połączono z muzyką i tańcem. To był wielki sukces!
Dziś z legendą mierzą się młodzi i piekielnie zdolni
artyści, których oglądać będziemy na naszych
ekranach już od 6 listopada w nowej adaptacji
"Fame".
- Trzeba zdać sobie sprawę, że przez ostatnie dwadzieścia pięć lat natura sławy i
sposoby jej zdobywania zmieniły się radykalnie, wręcz dramatycznie -
mówił producent Tom
Rosenberg. - Poruszyliśmy kwestię prawdziwej ciężkiej pracy i talentu, które
zderzają się dziś często z "natychmiastowym" medialnym sukcesem, któremu brak
solidnych podstaw. W czasach, gdy
powstawał film Parkera, sława i sukces były o
wiele mocniej powiązane z wielkim wysiłkiem. Tak nadal jest,
ale pomysł, by zostać celebrytem bez jakiegokolwiek talentu, jest również wielce popularny. To droga na
skróty. Niemal każdy, kto posiada własną stronę w sieci, jest "sławny", a każdy gość
z kamerą cyfrową to potencjalny filmowiec.
Młody reżyser, który podjął się realizacji nowej wersji
"Fame", Kevin
Tancharoen, całkowicie zgadzał się z
producentami, że podejście do tańca bardzo się ostatnio
zmieniło. Wpłynęły na to zwłaszcza popularne
telewizyjne programy taneczne różnego
rodzaju: konkursy, reality show, a także masowa prezentacja
umiejętności (lub ich braku) w Internecie. Ale to nie znaczy, że talent się już w ogóle nie liczy! New
York City High School of Performing Arts zwana ze względu na rozgłos, jaki
przysporzył jej film Alana Parkera
"Fame School", nadal kształci wybijających się
młodych artystów i nadal jest przedmiotem marzeń każdego młodego
człowieka, który pragnie odnieść sukces na scenie. W nowej adaptacji "Fame" nie grają znane każdemu
nastolatkowi gwiazdy, ale młodzi artyści, którzy w pełni mogą identyfikować się z
bohaterami filmu: oni też marzą o wielkiej sławie.
"Fame" to opowieść o grupie studentów prestiżowej nowojorskiej akademii sztuki,
których życie wypełnia przemożne pragnienie, by odmienić los i zrobić prawdziwą
karierę. Morderczy trening, ulotne marzenia, miłość
i pasja stanowią tło dla popisów
muzycznych i tanecznych. Ile nasi bohaterowie są w stanie poświęcić dla
tytułowej sławy? Jak wysoką cenę są gotowi zapłacić?
"Fame" w kinach od
6 listopada.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W polskim kinie doczekaliśmy się kilku spektakularnych
powrotów kultowych postaci. Wrócił Ryszard Ochódzki,
Nikoś Dyzma, kilkakrotnie i w różnych wcieleniach -
Adaś Miauczyński. Tego jednak chyba nikt się nie
spodziewał: Cezary Pazura znowu będzie
psem! A co jeszcze ciekawsze, będzie nim w amerykańskiej
megaprodukcji. Nie, to nie remake filmu Władysława
Pasikowskiego, lecz najnowsza produkcja studia
Disney/Pixar, która wyszła spod ręki
Johna Lassetera - "Odlot".
Aktor postanowił wrócić do "pieskich" czasów i wziął
udział w polskiej wersji językowej filmu jako pies As
(w oryginalnej wersji postać nosi imię Dug, a głos
podkłada reżyser filmu Bob
Peterson). As to sympatyczny kundel, który w dzikich
okolicach Paradise Falls, poluje na ogromnego, rzadkiego ptaka-nielota. Jak i inne
psy z łowczego stada, jest wyposażony w specjalną
obrożę tłumaczącą jego doznania na
ludzki język. As nie jest zbyt bystry, ale ma złote serce. Aktor opowiada:
- Zadzwonił do mnie reżyser dubbingu Wojtek Paszkowski i poprosił, abym zdubbingował
pieska. Powiedział, że to mała rola, ale w wielkim filmie, więc mu zaufałem.
"Odlot" to bardzo piękna opowieść. Carl Fredricksen, emerytowany sprzedawca balonów,
spełnia swe wielkie życiowe marzenie o przygodzie i za pomocą setek balonów
przekształca swój dom w niezwykły pojazd
powietrzny, którym odlatuje do Ameryki
Południowej. Ale przypadkiem zabiera nieplanowanego pasażera,
ośmioletniego skauta Russella - pełnego nieuzasadnionego optymizmu, lecz wyjątkowo niezręcznego. Razem
przeżywają mnóstwo zaskakujących i niespodziewanych przygód.
Pazura mówi: - Filmy animowane zaczynają
mówić o sprawach naprawdę ważkich. Cała rodzina może się
wzruszyć. To filmowa "edukacja uczuciowa".
Aktor przyznaje też szczerze: - Kilka
scen w "Odlocie" sprawiło, że miałem łzy w oczach, a umiejętność
wzruszenia widza jest tym, do czego dążą wszyscy artyści. Nie sztuką jest wzbudzić złe emocje, sztuką
jest je później ugasić.
"Odlot" to dziesiąty pełnometrażowy film wytwórni Pixar, w której powstały tak
wielkie przeboje, jak "Toy Story", "Potwory i spółka" czy "WALL-E". To także
pierwsza produkcja studia zrealizowana w technice
trójwymiarowej. - Naprawdę jestem
zdania, że nieźle uczciliśmy naszą rocznicę - mówił
John Lasseter, producent
"Odlotu" i jedna z najważniejszych postaci w słynnej firmie. - Wydaje mi się, że to
najzabawniejszy film, jaki stworzyliśmy. Myślę, że udało nam się powołać do życia
bardzo oryginalnego bohatera, Carla. Ma on
swoje lata i przemierza świat na
skonstruowanej własnoręcznie latającej maszynie. A jednocześnie
skrupulatnie przestrzega godziny spożywania obiadu - bez względu na wszystko je go o 15.30.
Przekonuje się, że wielkimi przygodami są też wszelkie drobiazgi, jakie się nam
przydarzają codziennie. Z kolei Russell to
jedna z naszych najbardziej udanych
dziecięcych postaci. Moim zdaniem ta para po prostu rozświetla ekran.
Polski zaś aktor ze swojej strony dodaje: - Film może nieść dobrą i złą energię; ten
film niesie bez wątpienia energię dobrą. Pokazuje lepszy świat, przekonuje, że warto
odlecieć!
"Odlot" w kinach od 16 października. Trójwymiarowy film w polskiej wersji językowej.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Już w najbliższy piątek do kin wejdzie nowa
superprodukcja z Brucem Willisem w roli
głównej - "Surogaci". Producenci i reżyser
Jonathan Mostow ("Terminator 3: Bunt
maszyn") uznali, że oprócz wykreowania przekonującej wizji przyszłości, kluczem
do sukcesu filmu jest obsada. Pełen charyzmy,
niebojący się aktorskich wyzwań
Willis zagrał agenta FBI Greera. - Bruce to jeden z najzdolniejszych
aktorów swej generacji. Poza tym, od zawsze
interesują go niezwykłe projekty, śmiało wykraczające
poza hollywoodzkie standardy. Wielokrotnie godził się
na udział w tego typu filmach, które m.in. dzięki niemu
ujrzały światło dzienne. Podobnie stało się i teraz -
mówił Mostow. A producent
David Hoberman dodawał: - Bruce gra wspaniałego gliniarza, a
zarazem jest idealnym everymanem. Gdy przekonuje się, jaka
jest prawdziwa natura świata surogatów, Greer przechodzi głęboki kryzys. Bruce potrafił to doskonale
pokazać. Ale będzie tu też można zobaczyć dynamiczne sekwencje, tak
charakterystyczne dla filmów z Brucem Willisem.
W filmie Jonathana Mostowa ludzie żyją w zupełnej izolacji, kontaktując się między
sobą jedynie za pośrednictwem robotów zwanych surogatami, które są lepszymi wersjami
swoich ludzkich odpowiedników. Za
charakteryzację odpowiadał laureat Oscara
Jeff Dawn. Jego zadaniem było stworzenie kilku wersji jednej
postaci - podkreślenie nienaturalnej doskonałości surogatów oraz naturalnej niedoskonałości ludzi.
Willis był, jak zgodnie twierdzili, idealny do współpracy - nie miał najmniejszego problemu
z tym, by podkreślić swe zmarszczki i znużony wygląd. Za to surogat Greera jest
całkowicie pozbawiony zmarszczek i ma blond włosy.
Efekt przekształcania aktorów w
surogatów osiągnięto głównie poprzez intensywną charakteryzację oraz za
pomocą technik komputerowych 2D i 3D.
Świat, w którym ludzi zastępują ich sztuczne, lepsze wersje, nie jest wcale aż tak
abstrakcyjny, jak by się wydawało. - Ludzie chcą nieustannie coraz lepiej i młodziej
wyglądać - zauważa reżyser. - Wystarczy przejść
się do najbliższej księgarni czy
stoiska z prasą, by zobaczyć, jak wiele miejsca zajmują magazyny o urodzie i
jej pielęgnacji. Obsesja perfekcyjnego wyglądu na pewno jednak nie dotknęła
Bruce'a Willisa. W filmie, prócz
sztucznej, oglądamy także jego prawdziwą twarz - dojrzałą i
przykuwającą uwagę.
Świat bliskiej przyszłości, w którym ludzi zastępują roboty, jest na pozór
całkowicie bezpieczny, przemoc (jak
się wydaje) skutecznie wyeliminowano. Agent FBI,
Greer, a właściwie jego elektroniczny zastępca, pracuje w
wydziale zabójstw. Pewnego dnia zostaje zmuszony do, wielce ryzykownego, opuszczenia domu. Nie ma
jednak innej możliwości, bo tylko on, wraz z agentką Peters
(Radha Mitchell), jest w stanie
wyjaśnić zagadkę tajemniczych morderstw i zapobiec następnym. Zabito bowiem dwóch
surogatów, a potem ludzi, których
zastępowali - co nie zdarzyło się od lat. Okazuje
się, iż utopijny świat, w którym żyją bohaterowie, oparty jest
na mocno wątpliwych podstawach.
"Surogaci" w kinach od
25 września.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Czy młoda i delikatna
Agnieszka Grochowska może być matką trójki dzieci? Okazuje
się, że tak! W pełnym niezwykłych zdarzeń filmie
"Magiczne drzewo" z wielkim
powodzeniem wcieliła się w taką właśnie postać.
- Na pierwszym spotkaniu Pan Andrzej
(Andrzej Maleszka, reżyser) powiedział, że
bardzo młodo wyglądam, a miałabym zagrać matkę trójki dzieci -
śmiała się aktorka. - Lecz jak sam stwierdził, czasami
jest tak, że to, co na pozór pasuje, potem nie
pasuje, a to, co wydaje się nie pasować, koniec końców
pasuje idealnie.
Jak przyznaje Grochowska, z początku obawiała się pracy z dziećmi: - Nie obcuję na
co dzień z dziećmi, nie grałam też wcześniej w filmach dla dzieci... Na szczęście
konfrontacja z młodymi aktorami rozwiała te obawy i
filmowa mama o dzieciach opowiada z dużym entuzjazmem: - Muszę w tym miejscu mocno pogratulować
Panu Maleszce, że potrafił takie dzieci znaleźć! A jakie są to dzieciaki? Filip to mały
uwodziciel, czarujący, inteligentny... Majka, dziesięciolatka, to przylepa, pełna
wdzięku i uroku. Momentalnie się zaprzyjaźniłyśmy.
Adaś, najmłodszy, 7 lat - prawdziwy geniusz. Fantastyczny wizerunek, okularki, postawa. Mądry, ale nie
przemądrzały. I wszyscy niesamowicie skupieni na pracy.
Efekty tej pracy będzie można oglądać w kinach już od
18 września. W "Magicznym
drzewie", pełnym dobrej
energii i niezwykłych pomysłów, obok
Agnieszki Grochowskiej i dziecięcych aktorów, wystąpili m.in.
Andrzej Chyra, Hanna Śleszyńska,
Anna Guzik, Dominika Kluźniak i
Maciej Wierzbicki.
Niesamowite przygody trójki dzieci, które znalazły krzesło spełniające życzenia. W
tym filmie pieniądze lecą z kranu a łóżko jeździ szybciej niż ferrari. Krzesło gra w
piłkę, sto psów jedzie pociągiem a z morza wyrasta
największa zjeżdżalnia świata!
Czar sprawia, że rodzice oddają dzieci do domu upiornej ciotki i wyjeżdżają do pracy
za granicę. Dzieci zmieniają ciotkę w małą dziewczynkę i wyruszają na pełną
magicznych zdarzeń wyprawę, by znaleźć
rodziców. Ich tropem podąża groźny Max.
"Magiczne drzewo" w kinach od
18 września.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Już w dzieciństwie
Andrzej Chyra miał do czynienia ze
skrzypcami. Aktor przyznaje, że to wyjątkowo trudny
instrument, dlatego po latach nawet podstawowe
umiejętności w tej dziedzinie okazały się bardzo
przydatne. Chyra żartuje, że na szczęście musiał
grać tylko Mozarta. A zdarzyło się to w filmie
Andrzeja Maleszki "Magiczne
drzewo", do którego muzykę
stworzył Krzesimir Dębski.
Andrzej Chyra wcielił się w
ojca dziecięcych bohaterów. Filmowi rodzice są
muzykami - ojciec skrzypkiem, a matka
(Agnieszka Grochowska) wiolonczelistką. W wyniku
niecodziennego zbiegu okoliczności,
ważniejsze od dzieci staje się dla nich zarabianie pieniędzy.
Wyruszają w daleki rejs statkiem. A dzieci, szukając
sposobu na odzyskanie kochających rodziców,
znajdują krzesło, spełniające ludzkie życzenia. Te dobre i te złe.
Tak zaczyna się ich pełna przygód i niezwykłych zdarzeń podróż. - Pamiętam z dzieciństwa jedynie
zaczarowany ołówek - mówi Chyra zapytany, czy marzył niegdyś o posiadaniu magicznego
przedmiotu. - Ale myślę, że w każdym z nas jest chęć przekroczenia realnego świata,
osiągnięcia tego, co niemożliwe. Film
odpowiada dziecięcej psychice, ale wydaje mi
się, że doskonale pasuje również do naszych dorosłych marzeń.
W "Magicznym drzewie" czerwone krzesło spełniające życzenia potrafi także chodzić,
latać, walczyć i jeździć na skuterze - a to dopiero początek cudownych wydarzeń w
tym pełnym dobrej energii filmie. Film kinowy
"Magiczne drzewo" jest całkowicie nową
opowieścią, która nie bazuje na wcześniej zrealizowanym serialu.
Niesamowite przygody trójki dzieci, które znalazły krzesło spełniające życzenia. W
tym filmie pieniądze lecą z kranu a łóżko jeździ szybciej niż ferrari. Krzesło gra w
piłkę, sto psów jedzie pociągiem a z morza wyrasta
największa zjeżdżalnia świata!
Czar sprawia, że rodzice oddają dzieci do domu upiornej ciotki i wyjeżdżają do pracy
za granicę. Dzieci zmieniają ciotkę w małą dziewczynkę i wyruszają na pełną
magicznych zdarzeń wyprawę, by znaleźć
rodziców. Ich tropem podąża groźny Max.
Znakomici aktorzy: Andrzej
Chyra, Hanna Śleszyńska,
Agnieszka Grochowska, Anna
Guzik, Maciej Wierzbicki i świetnie grające dzieci.
"Magiczne drzewo" w kinach od
18 września.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
25 września na ekrany kin w Polsce i na świecie wejdzie wielkie
superwidowisko s-f "Surogaci". W roli głównej - wszechstronny, pełen
charyzmy, niebojący się aktorskich
wyzwań Bruce Willis.
To jeden z nielicznych gwiazdorów lat 80., którzy zachowali artystyczną
i rynkową pozycję do dziś. - Rzeczywistość, jaką tu pokazujemy, w
gruncie rzeczy już istnieje, dzięki komputerom i komórkom - mówi o
swoim najnowszym filmie. Aktor przyznaje, że
do przyjęcia roli w "Surogatach" skłonił go intrygujący scenariusz. Szczególnie
spodobał mu się wątek żony głównego bohatera, Maggie
(Rosamund Pike), komunikującej
się ze światem wyłącznie za pomocą swego
sobowtóra-robota, o którym Willis mówi z
właściwą sobie ironią - Taka
rzeczywistość otwiera ogromne możliwości oszustwa,
jeśli takiego dokonasz wyboru. Wysyłasz dajmy na to komunikat, że właśnie
kupujesz sobie dżinsy w supermarkecie, gdy tymczasem przygotowujesz
się do obrobienia banku w Los Angeles.
Twórcy filmu uznali, że w tym projekcie, oprócz wykreowania przekonującej wizji
przyszłości, kluczem do sukcesu będzie obsada.
Bruce Willis jako agent FBI Greer
wydał im się idealny, biorąc pod
uwagę jego dokonania jako bohatera kina akcji. Choć
popularność przyniósł Willisowi pełen ironicznego
humoru telewizyjny serial detektywistyczny "Na wariackich papierach", to przecież olbrzymim przebojem była
zrealizowana w 1988 "Szklana pułapka", klasyk kina akcji, który doczekał się trzech
kontynuacji (1990, 1995, 2007). Najnowsza z nich zarobiła w kinach prawie 400 mln
dolarów, a cały cykl przyniósł prawie miliard
dolarów zysku! W "Surogatach" Bruce
Willis powraca do gatunku, który stał się jego znakiem rozpoznawczym.
2017 rok. Ludzie żyją w całkowitej izolacji, a jedyny kontakt między nimi następuje
poprzez roboty, które są lepszymi - zwłaszcza pod względem urody i zdrowia -
wersjami ich samych. W tym świecie jest na pozór
bezpiecznie, przemoc (jak się wydaje) skutecznie wyeliminowano. Agent FBI, Greer, a właściwie jego
elektroniczny zastępca, pracuje w wydziale zabójstw. Pewnego dnia zostaje zmuszony do dość
ryzykownego, osobistego wyjścia z domu. Nie ma jednak innej możliwości, bo tylko on,
z agentką Peters (Radha
Mitchell), jest w stanie zapobiec niebezpiecznemu spiskowi i
serii tajemniczych morderstw.
"Surogaci" w kinach od 25 września.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Hanna Śleszyńska od dawna marzyła o roli u
Andrzeja Maleszki: - Powiedziałam kiedyś
Andrzejowi Maleszce, że zagram każdą rolę, jaką mi zaproponuje - wyznaje.
Okazja nadarzyła się przy realizacji filmu
"Magiczne drzewo", który już
18 września wejdzie na ekrany
polskich kin. W tej fantastyczno-przygodowej
opowieści aktorka gra rolę ciotki Maryli, a właściwie,
jak sama zaznacza, połowę roli: - Jestem tylko częścią
postaci. Jestem prologiem, bo na tę postać składają
się dwie osoby, dorosła ciotka i
ciotka-dziewczynka (czyli ciotka, która uległa przemianie pod wpływem
magii). Tak aktorka opowiada o scenie, w której wiatr
przemienia ją w małą dziewczynkę: - Sypią
się na mnie zewsząd liście, mąka, leci dym i jest spore
zamieszanie... Asia Ziętarska, która zagrała w filmie zmniejszoną ciotkę Marylę, miała niełatwe zadanie,
gdyż musiała grać jednocześnie dziecko i osobę dorosłą. Ale wprawy w bieganiu po
trawie na wysokich obcasach z pewnością pozazdrościłaby jej niejedna dorosła
aktorka! W dodatku, jak przyznała na sobotniej konferencji
prasowej, chodzenie na obcasach ćwiczyła tylko jeden dzień.
Familijny pokaz połączony z konferencją wzbudził ogromne zainteresowanie, a reżysera
najbardziej ucieszyła obecność dzieci, które niezwykle entuzjastycznie przyjęły
film. Zaznaczył, że zrealizował
"Magiczne drzewo" przede wszystkim z myślą o nich.
Stwierdził, że to zdumiewające, iż przez ostatnie lata nie powstał żaden
polski fabularny film dla dzieci.
Wprowadzenie na ekrany "Magicznego drzewa" jest jednak fenomenem nie tylko z tego
względu. Młodzi widzowie znają już serial pod tym samym tytułem, nagrodzony Emmy
Award i dziesiątkami innych nagród na
całym świecie. Film kinowy, który jest
całkowicie nową, oryginalną opowieścią o trójce dzieci, które znalazły
krzesło spełniające ludzkie życzenia, ma ogromne tempo i jest pełen dobrej energii i
niezwykłych pomysłów. Występuje tu nie tylko czerwone krzesło, które czaruje i
autobus, który zwariował, ale latający dom i
największa zjeżdżalnia świata, a także
pieniądze, które lecą z kranu, lew i sto wyczarowanych psów!
W główne role, obok Hanny Śleszyńskiej i świetnie grających dzieci, wcielają się
znakomici aktorzy: Agnieszka
Grochowska, Andrzej
Chyra, Anna Guzik, Dominika
Kluźniak i Maciej
Wierzbicki. Producentami filmu są Studio
Lunapark oraz TVP S.A., a projekt jest współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.
"Magiczne drzewo" w kinach od
18 września.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Podczas zbliżającego się
66. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w
Wenecji (2-12 września)
Złotego Lwa za całokształt twórczości otrzyma
John Lasseter ("Toy Story",
"Auta"), amerykański reżyser i
producent, który stoi za sukcesami słynnej wytwórni
Disney/Pixar. Nagroda będzie nie tylko uhonorowaniem
tego konkretnego twórcy, ale również hołdem dla
wszystkich wizjonerskich reżyserów związanych z
Pixarem.
Złoty Lew wręczony zostanie Lasseterowi podczas
specjalnej, uroczystej gali w Wielkiej Sali (Sala
Grande) w Palazzo del Cinema, w obecności
najbliższych współpracowników
Lassetera: Brada Birda
("Ratatuj"), Pete'a Doctera ("Potwory i
spółka", "Odlot"), Andrew Stantona ("Dawno temu w trawie",
"Gdzie jest Nemo", "Wall-E") i
Lee Unkricha ("Potwory i spółka").
- John Lasseter nie tylko przyczynił się w fundamentalny sposób do wzniesienia kina
animowanego na zupełnie nowy poziom, ale stał się jednym z symboli najbardziej
żywotnej i twórczej tradycji wielkiego kina
hollywoodzkiego - uzasadniał wybór tego
właśnie laureata Marco Müller, dyrektor festiwalu, a
Paolo Baratta, przewodniczący
Rady Dyrektorów Biennale Weneckiego, dodawał: - Jesteśmy szczególnie dumni, że
przyznajemy tę nagrodę jednemu z największych innowatorów i eksperymentatorów w
Hollywood.
John Lasseter - dyrektor kreatywny w Walt Disney i Pixar Animation
Studios. Dwukrotny zdobywca Oscara
("Toy Story" 1995, "Tin Toy" 1988). Zanim powstał
Pixar, był członkiem Computer Division w Lucasfilm
Ltd. Wyreżyserował przełamujące
wszystkie granice i fantastycznie odebrane przez widzów oraz krytykę
"Toy Story", "Dawno temu w trawie", "Toy Story 2" i "Auta", był również producentem wykonawczym
"Potworów i spółki", "Gdzie jest Nemo", "Iniemamocnych" oraz filmów
"Ratatuj" i "Wall-E". W 2004 roku został
uhonorowany nagrodą za wybitny wkład w symbolikę kina
przez Art Directors Gild.
Pod jego kierownictwem, pełno- i krótkometrażowe animowane filmy Pixara otrzymały
niezliczoną ilość nagród publiczności, krytyków i ludzi z branży, w tym aż 21
Oscarów! Zrealizowany w 2003 roku "Gdzie jest
Nemo" stał się największym sukcesem
finansowym w historii kina animowanego i otrzymał Oscara za najlepszy
pełnometrażowy film animowany. Najnowsza premiera tej wytwórni to
"Odlot", który na polskie ekrany
wejdzie 16 października. Film tylko w USA zarobił prawie 300 mln dolarów.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
26
sierpnia pierwsze egzemplarze książki
Andrzeja Maleszki "Magiczne drzewo.
Czerwone krzesło" (Wyd. Znak) trafią do rąk młodych czytelników.
Książka jest początkiem planowanego
siedmioczęściowego cyklu. Autor i reżyser w jednej
osobie szykuje się zaś do polskiej premiery filmu
kinowego "Magiczne drzewo"
(7 września w Warszawie), zakwalifikowanego do konkursu
głównego Festiwalu Polskich Filmów w
Gdyni. Na ekranach całego kraju ta fantastyczna opowieść
pojawi się 18 września.
"Magiczne drzewo" to prawdziwy fenomen. Młodzi
widzowie znają już serial pod tym
samym tytułem, nagrodzony Emmy Award i dziesiątkami innych nagród na całym świecie.
Jednak film kinowy jest całkowicie
nową, oryginalną opowieścią o trójce dzieci,
które znalazły krzesło spełniające ludzkie życzenia. Film ma
ogromne tempo i jest pełen dobrej energii i niezwykłych pomysłów. Występuje tu nie tylko czerwone
krzesło, które czaruje i autobus, który zwariował, ale latający dom i największa
zjeżdżalnia świata, a także pieniądze,
które lecą z kranu, lew i sto wyczarowanych
psów!. - W typowych filmach fantasy - tłumaczy reżyser -
wybrańcy muszą trafić do nierealnej krainy, by przeżyć cudowne zdarzenia. W
"Magicznym drzewie" jest
dokładnie odwrotnie. Cudowna moc przybywa do naszego świata. Niesamowite zdarzenia
dzieją się na zwykłych ulicach i dotyczą prawdziwych dzieci.
Mimo fantastycznych motywów film opowiada bowiem o autentycznych emocjach i
przeżyciach dzieci, z których wiele znalazło się w sytuacji podobnej do tej z filmu,
kiedy ich rodzice wyjechali do pracy za granicę. Jednak
przede wszystkim jest to opowieść, otwierająca wyobraźnię. Jak mówi jej twórca
Andrzej Maleszka: - Ludzie,
którzy mają wyobraźnię, najczęściej potrafią szanować innych ludzi, bo umieją
wyobrazić sobie ich przeżycia i doznania.
W główne role, obok świetnie grających dzieci, wcielają się znakomici aktorzy:
Hanna Śleszyńska, Agnieszka
Grochowska, Andrzej
Chyra, Anna Guzik, Dominika Kluźniak i
Maciej Wierzbicki. Producentami filmu są
Studio Lunapark oraz TVP
S.A., a projekt jest współfinansowany przez
Polski Instytut Sztuki
Filmowej.
Burza powaliła olbrzymi, stary dąb. Było to Magiczne Drzewo. Ludzie nie znali jego
mocy i zrobili z niego setki przedmiotów a każdy zachował cząstkę magicznej siły.
Wysłano je do sklepów i od tego dnia na całym świecie
zaczęły dziać się niezwykłe
rzeczy. Do domu pewnej rodziny trafiło czerwone krzesło stworzone z magicznego
drzewa, które potrafi chodzić, latać i spełniać pragnienia tych, którzy na nim
siedzą. Nieopatrznie wypowiedziane życzenie powoduje, że rodzice wyjeżdżają do pracy
za granicę, oddając dzieci do domu
upiornej ciotki. Dzieci wyruszają na pełną
niesamowitych zdarzeń wyprawę, by odnaleźć rodziców.
"Magiczne drzewo" w kinach od
18 września.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Jonas Brothers to absolutny fenomen popkultury - w
błyskawicznym tempie podbili serca nastolatek na
całym świecie, a ich wielka trasa koncertowa
"Burning Up" zgromadziła przeszło milion fanów. Przebojowi
bracia: Kevin (21 lat), Joe (20) i
Nick (17) to trzej niesamowicie utalentowani młodzi ludzie. - Piszą
piosenki, grają na wielu instrumentach i dają
fantastyczne show. Sami stworzyli nie tylko swój
wizerunek, ale i całą choreografię - nie krył zachwytu
Bruce Hendricks, reżyser
filmu dokumentalnego nakręconego podczas tej trasy.
Pełen dynamicznej muzyki i humoru dokument w 3D pokazuje nie tylko, jak bracia
występują na scenie, ale także jak się zachowują za kulisami, jak jedzą i jak
odpoczywają. Kamery towarzyszyły im dosłownie
wszędzie, dzień po dniu, od chwili
przebudzenia aż do późnej nocy, gdy wreszcie szli spać. - Cieszymy się, że
możemy pokazać naszym fanom, jak wygląda nasz dzień. Mają szansę przekonać się, jak szalony
czas przeżyliśmy podczas naszej trasy koncertowej - mówił
Joe Jonas. W koncertach wzięły udział także
Demi Lovato (17), uwielbiana przez nastoletnią publiczność
wokalistka i aktorka oraz Taylor Swift (19), której płyta
sprzedała się w 4 milionach egzemplarzy. W filmie, jako dodatkowa atrakcja pojawia się nigdy wcześniej
nie prezentowana piosenka "Love Is on Its Way". - To zupełnie nowe doświadczenie!
Dzięki 3D możesz poczuć się,
jakbyś był razem z nami na scenie - entuzjazmował się
Joe, a Kevin przyznawał: - To był szok! Wiedziałem,
jak wygląda nasz występ od strony sceny, ale przekonać się, jak to widzą inni, to dla nas super przeżycie. Z
kolei dla Nicka najważniejsze były ujęcia kręcone pomiędzy występami: - Mam
nadzieję, że nasi fani przekonają się, jacy jesteśmy naprawdę - mówił.
Młodzi artyści, choć średnia ich wieku to zaledwie 19 lat, zdążyli już otrzymać
nominację do nagrody Grammy, zdobyli także sześć Teen Choice Awards, nagród
przyznawanych przez amerykańskie nastolatki ulubionym filmom, aktorom i muzykom.
Pokazy dokumentu odbędą się podczas weekendu
19-20 września. Będzie to jedyna,
niepowtarzalna okazja, by obejrzeć największe widowisko muzyczne roku w 3D, we
wszystkich multipleksach w Polsce. Tego nie wolno przegapić!
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Już w najbliższy piątek
(14 sierpnia) w kinach zadebiutuje film, który bez wątpienia
przyćmi przygody wszystkich dotychczasowych filmowych szpiegów i
agentów specjalnych. Tym razem jest ich sześcioro:
Darwin – ambitny przywódca grupy, Walczak
– transport, uzbrojenie i ekstremalne rozwiązania,
Juarez – pełna wdzięku specjalistka sztuk walki,
śledczy Plujka, pracujący w cyber wywiadzie Brylus
oraz wyluzowany żółtodziób Kędzior. Są wyposażeni w
najnowocześniejsze gadżety i nie boją
się ich używać. Muszą uratować świat przed bezwzględnym złoczyńcą
i robią to w iście hollywoodzki sposób. A do tego są
grupą niewielkich, milutkich, włochatych...
gryzoni. Oto „Załoga
G”, która rzuci na kolana nawet Jamesa
Bonda!
– Nasi bohaterowie mają wszystko. Sprzęt, jakiego nie powstydziłby się Bond –
spadochrony, pochodnie sygnałowe, cały system komunikacji. Mucha jest najnowszym
krzykiem w technice inwigilacji – mówi
producent filmu Jerry
Bruckheimer. Sprzęt skonstruował doktor Ben Kendall, mający łobuzerską i awanturniczą
żyłkę. To właśnie jemu Załoga zawdzięcza swe oszałamiające wyposażenie. W polskiej wersji językowej w
doktora Kendalla wciela się Cezary Żak („Ranczo”, „Miodowe lata”). Aktor tłumaczy: –
Gram naukowca, który pracuje w laboratorium na usługach FBI. Wymyśla różne
niestworzone gadżety. Mają one naszym małym
agentom FBI ułatwić pracę wywiadowczą.
– Nasi bohaterowie mają do dyspozycji niezwykły środek lokomocji
Rapid Deployment Vehicle oraz militarną wersję kul, w których poruszają się chomiki. Wykorzystaliśmy
je chyba nieźle w scenach pościgu – mówił reżyser
Hoyt Yeatman.
Każdy z członków Załogi ma swoje ulubione gadżety; w przypadku Darwina są to między
innymi zmodyfikowane gogle i plazmowy nóż, Walczak dysponuje skuterem wodnym, ale
kiedy trzeba, także zdalnie sterowanymi samochodami-zabawkami. Juarez posługuje się
sprzętem do nurkowania i niezwykłym nożem.
Brylus ma komputer, a Plujka swą
niezawodną nano-kamerę. Występujący w polskiej wersji językowej w roli
Darwina Andrzej Zieliński przyznaje: – On po prostu bardzo poważnie podchodzi do swojej
pracy agenta FBI. To, że przy tym jest akurat świnką morską, jest pretekstem i
powodem wielu przezabawnych zdarzeń.
Yeatman opowiadał: – Pamiętaliśmy o detalach. Na przykład Brylus jest kretem i ma
pazury. Dlatego jego komputer ma specjalną ergonomiczną klawiaturę.
Za gadżety Załogi odpowiedzialna była scenografka
Deborah Evans. Ona też projektowała niezwykłe i niebezpieczne sprzęty domowe, za pomocą których Leonard
Saber (Bill Nighy) chciał podbić świat: lodówki, suszarki, miksery i inne,
wyposażone w zaskakujące i niebezpieczne funkcje. – Nawiązaliśmy do klasycznego
designu i nadaliśmy im lśniący metalowy wygląd –
mówiła. Jej współpracownik Ramsey
Avery dodawał: – Nasz pomysł polegał na tym, by każde z tych urządzeń,
gdy zaczyna działać, przypominało dzikie zwierzę. Toster na przykład zachowuje się jak goryl,
kawiarce wyrastają nogi i zaczyna poruszać się w sposób podobny do monstrum
Frankensteina.
Znaleziono też zajęcie dla kaskaderów – mogli się oni popisać podczas szturmu FBI na
rezydencję Sabera oraz podczas niezwykłego pościgu pomiędzy agentami Carterem i
Trigstadem, poruszającymi się SUV-em oraz
Darwinem, Kędziorem i Juarez w ich
specjalnym wehikule. – Pościg samochodowy jest nieodzownym
elementem kina akcji. Ale trzeba wymyślać ciągle coś nowego. Popeye z „Francuskiego łącznika”, ani Bullitt nie
mieli okazji ścigać świnek morskich – żartował
Bruckheimer. – Myślę, że nasz film skierowany jest do całej
rodziny. Mamy tu elementy kina akcji
i zwierzaki, których trudno nie pokochać – podsumowywał
Yeatman.
Załoga świetnie wyszkolonych świnek morskich podejmuje się niebezpiecznej misji.
Zgrany zespół musi za wszelką cenę powstrzymać pewnego multimilionera, który chce
zawładnąć światem za pomocą odpowiednio
zaprogramowanego sprzętu gospodarstwa
domowego.
„Załoga G” w kinach od
14 sierpnia. Film 3D, w polskiej wersji językowej.
|
|
|
|
|
|
B.B.PR
dla Forum Film Poland.
|
|
|
|
|