Informacje 2009

01.08.09

 

Kolejny magahit, który wyszedł spod ręki Jerry'ego Bruckheimera - trójwymiarowa "Załoga G", jest już na amerykańskich ekranach. Do polskiej premiery filmu zostały jeszcze trzy tygodnie (14 sierpnia). Jedno wiemy już na pewno - świnki morskie dały odpór temu przemądrzałemu czarodziejowi Harry'emu Potterowi i w stylu Jamesa Bonda wskoczyły na pierwsze miejsce amerykańskiego box-office'u. Przy okazji tego mistrzowskiego manewru zarobiły dla wytwórni imponującą sumę 32,2 milionów dolarów. Czemu w Stanach tak pokochano włochatych agentów specjalnych? Odpowiedzi może być co najmniej kilka:

 niezawodna ręka Bruckheimera sprawdza się również w familijnych animacjach 3D, 

 za produkcję "Załogi G" odpowiadał cały sztab wybitnych, nagradzanych Oscarami fachowców od efektów specjalnych; reżyser Hoyt Yeatman ma na koncie jedną statuetkę, a odpowiadający za efekty specjalne Scott Stodyk - dwie, animatorzy stworzyli niewyobrażalną liczbę 271,955,886,586 włosów na świnkach morskich i innych bohaterach,

 a może chodzi o gwiazdorską obsadę? A przede wszystkim o gwiazdorskie głosy? Wśród nich jest przecież ulubieniec Ameryki i Bruckheimera - Nicolas Cage!

Producent Jerry Bruckheimer powtarzał, że bez pozyskania odpowiednich aktorów, zwłaszcza tych, którzy użyczyli głosów postaciom Załogi, cały pomysł mógł się po prostu nie powieść. Rolę Specklesa (w polskiej wersji językowej postać nosi imię Brylus, a głos podkłada Arkadiusz Jakubik), błyskotliwego kreta, zgodził się zagrać Nicolas Cage. To już jego szósty występ w filmie produkowanym przez Bruckheimera. Gwiazdor wielokrotnie deklarował się jako wielki wielbiciel animacji. W dodatku znalazł się w wymarzonej wręcz dla aktora sytuacji. - Jerry pokazał mi obrazki przedstawiające bohaterów filmu i powiedział, że mogę wybrać rolę, jaka najbardziej mi odpowiada - wspominał aktor. - Gdy zobaczyłem Specklesa, coś mi podpowiedziało, że to postać dla mnie. Moim zamiarem było mówić zupełnie innym głosem niż mój, znany i rozpoznawalny. Chciałem nasycić tego bohatera zwariowaną intensywnością. To dało mi radość podczas grania i mam nadzieję, że rozbawi też widzów.  - Nick dał popis nawiązujący celnie do tradycji lat 30., natomiast Sam Rockwell nie pozostał w tyle, odtwarzając postać szefa grupy, Darwina (w polskiej wersji
językowej: Andrzej Zieliński) - zachwalał swe gwiazdy Bruckheimer. - To było nieco dziwne: stworzyć postać w filmie opowiadającym o dzielnych świnkach morskich. Chciałem, by Darwin był superszpiegiem, kimś przypominającym Steve'a McQueena - tłumaczył swe intencje pamiętny z "Niebezpiecznego umysłu" i "Frost/Nixon" aktor. - Świnki morskie nie są mi obce. Miałem w dzieciństwie Ralpha i do dziś nie jestem pewien, czy mnie lubił. W każdym razie nieraz miałem pogryziony przez niego palec. Muszę przyznać, że Darwin jest o wiele lepiej ułożoną świnką, choć oczywiście lepiej z nim nie zadzierać - śmiał się Rockwell

Dobry przyjaciel Rockwella, aktor i reżyser Jon Favreau ("Swingers", "Przyjaciele", "Iron Man"), użyczył głosu otyłemu i zadowolonemu z siebie Hurleyowi (w polskiej wersji językowej postać nazywa się Kędzior, a wciela się w nią Grzegorz Pawlak), który trafił do specgrupy ze sklepu zoologicznego. - Jeśli zamierzasz grać świnkę morską, powinieneś się postarać być naprawdę zabawną świnką morską - wykładał swe artystyczne zamierzenia aktor. - Hurley jest przekonany, że Darwin jest jego bratem i chce go olśnić. Poza tym jest wychowany w sklepie, nie miał prawdziwej rodziny, potrzebuje zatem miłości i zrozumienia. Załoga G staje się więc jego rodziną, a Darwin, który nie jest raczej jego bratem, zaczyna pełnić niejako zastępczo tę rolę. Jestem przekonany, że postać, którą odtwarzam, stanowi centrum emocjonalne grupy. Favreau chwalił sobie pracę nad filmem także z, można rzec, pozaartystycznych względów. - Gdy podkładasz głos, odpada wiele uciążliwości związanych z naszym zawodem. Nie musisz się szwendać po hotelach, nakładać sobie makijażu czy charakteryzacji. Poza tym mam troje dzieci i jest mi miło uczestniczyć w czymś, co pewnie obejrzymy sobie razem.

Czarnoskóry komik Tracy Morgan, znany chociażby z serialu "Rockefeller Plaza 30" ("30 Rock"), wcielił się w postać Blastera (w polskiej wersji językowej: Walczak, odtwarza go Jarosław Boberek). - To maniak adrenaliny i spec od broni i ryzyka - opisywał tę postać aktor.

 - Bucky to zabawny, rozzłoszczony chomik. Któż by go mógł zagrać jak nie Steve? - żartował Bruckheimer na temat Steve'a Buscemiego, świetnego aktora charakterystycznego, pamiętnego z dziesiątków filmów, jak chociażby "Wściekłe psy"  Quentina Tarantino czy "Barton Fink" braci Coen. - Bucky pojawił się podczas pracy
nad scenariuszem, jako jeden ze sklepowych zwierzaków; to postać oparta na skrajnych emocjach - opowiadał reżyser. - Steve pracował już przedtem w animacji i był po prostu świetny. W polskiej wersji językowej Bucky to Bysio, a wciela się w niego Tomasz Steciuk.

W roli seksownej mistrzyni walk wschodu Juarez wystąpiła Penélope Cruz (w polskiej wersji - Anna Przybylska).  Nie ma się co dziwić, że Amerykanie oszaleli na punkcie przebojowych świnek. 

Teraz czas na Polaków!

Załoga świetnie wyszkolonych świnek morskich podejmuje się niebezpiecznej misji. Wyposażone w najnowocześniejsze gadżety zwierzaki to: Darwin - ambitny przywódca grupy, Walczak - transport, uzbrojenie i ekstremalne rozwiązania, Juarez - pełna wdzięku specjalistka sztuk walki, śledczy Plujka, pracujący w cyber wywiadzie Brylus oraz wyluzowany żółtodziób Kędzior. Ten zgrany zespół musi za wszelką cenę powstrzymać pewnego multimilionera, który chce zawładnąć światem za pomocą odpowiednio zaprogramowanego sprzętu gospodarstwa domowego. 

"Załoga G" w kinach od 14 sierpnia.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

23.07.09

 

Mogłoby się wydawać, że już wszyscy topowi polscy aktorzy brali udział w dubbingach do popularnych filmów animowanych. Nic bardziej mylnego! Okazuje się, że piękna aktorka, a jednocześnie kochająca mama - Ania Przybylska, nie wystąpiła dotąd w  polskiej wersji językowej żadnej animacji. Całe szczęście, że tego lata trafia się świetna okazja, by to nadrobić - film nowatorski, przezabawny, z oryginalną obsadą i do tego w 3D. We wchodzącym do kin 14 sierpnia filmie "Załoga G", przynajmniej dwie sprawy musiały zainteresować polską aktorkę - będzie świnką morską i zajmie miejsce Penélope Cruz, która użyczyła swego głosu w wersji oryginalnej.

Przybylska tak wspomina pracę przy dubbingu: -  Juarez, w którą się wcielam, to jedyna kobieta w grupie świnek morskich, których zadaniem jest uratowanie świata. W oryginale słyszymy głos Penélope Cruz, z jej charakterystycznym hiszpańskim akcentem. My  kompletnie od tego uciekamy, ale chcemy, by polska Juarez była kokietką, która bawi się mężczyznami - zdradza aktorka. - Nie wszyscy lubią świnki morskie, ale Juarez walczy z tymi uprzedzeniami, także autorefleksyjnie i komediowo. Moja bohaterka wypowiada np. taką kwestię: Na pewno nie można na mnie dostać spodni biodrówek. Ma w sobie dużo autoironii, wie, że nie jest idealna, ale i tak z uporem kokietuje kolegów. Aktorzy często przyznają, że decydując się na dubbing, robią prezent swoim dzieciom. Czy Anna Przybylska kierowała się także chęcią sprawienia przyjemności pociechom? - To moje pierwsze aktorskie zadanie dubbingowe - mówi. - Bardzo się ucieszyłam z tej propozycji jako mama dwójki dzieci. To spełnienie ich i moich marzeń. I dodaje: - Kiedy dubbinguję film, myślę o tym, jak odbiorą mnie moje dzieci. Jestem przekonana, że gdy założę aktorską maskę świnki morskiej, będę dla nich zdecydowanie bardziej wiarygodna. Chciałabym, żeby moim dzieciom się to spodobało - kończy.

Dla Cruz to również była pierwsza przygoda z dubbingiem. Reżyser filmu Hoyt H. Yeatman junior był bardzo zadowolony, że do roli seksownej mistrzyni walk wschodu udało się pozyskać Penélope Cruz. - O ile wiem, to jej pierwszy występ w filmie animowanym, ale ten zmysłowy aksamitny głos to było to, czego nam było trzeba. Juarez to ktoś, kogo nie da się pokonać - komentował. A legendarny producent filmu Jerry Bruckheimer ("Piraci z Karaibów", "Skarb narodów"), pytany o motywy wyboru Penélope, przyznał: To wspaniała aktorka, a dubbing to również gra. Postać Juarez od początku miała być latynoską bohaterką.

Załoga świetnie wyszkolonych świnek morskich podejmuje się niebezpiecznej misji. Wyposażone w najnowocześniejsze gadżety zwierzaki to: Darwin - ambitny przywódca grupy, Walczak - transport, uzbrojenie i ekstremalne rozwiązania, Juarez - pełna wdzięku specjalistka sztuk walki, śledczy Plujka, pracujący w cyber wywiadzie Brylus oraz wyluzowany żółtodziób Kędzior. Ten zgrany zespół musi za wszelką cenę powstrzymać pewnego multimilionera, który chce zawładnąć światem za pomocą odpowiednio zaprogramowanego sprzętu gospodarstwa domowego. 

"Załoga G" w kinach od 14 sierpnia.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

03.07.09

 

10 lipca w kinach zadebiutuje komedia "Każdy chce być Włochem". Jej huczną i uroczystą polską premierę zaszczycił swoją obecnością młody amerykański aktor polskiego pochodzenia Jay Jablonski. Jay świetnie bawił się w kraju przodków i wiele opowiadał o filmie, ale zapomniał chyba wspomnieć o jednym. Nie dodał, że "Każdy chce być Włochem" to najprawdziwsza recepta na złamane serce! Reżyser filmu Jason Todd Ipson trafił bowiem za kamerę niemal bezpośrednio z gabinetu lekarskiego. I nie chodzi o to, że jest chorowity. Filmowiec jeszcze do niedawna był... internistą. Stąd właśnie wzięła się historia powstania komedii "Każdy chce być Włochem" - prawdziwie zakręconej, zabawnej i zrealizowanej z chirurgiczną precyzją opowieści.

Film zawdzięcza swój tytuł żonie scenarzysty i reżysera. Ipson wspominał, że gdy pracował w lecznicy w Bostonie i poznał swą przyszłą lepszą połowę (jako pacjentkę), zwrócił jego uwagę jej niezwykły akcent. "Musisz być Czeszką lub Polką" - zawyrokował przyszły filmowiec. Kobieta, która pochodziła z Turynu, powiedziała, że jest Włoszką. Na to Ipson: "A ja jestem Duńczykiem". Pacjentka: "Ale na pewno chcesz być Włochem... Każdy chce być Włochem!". Lata mijały, ale Ipson zachował słowa najdroższej mu osoby we wdzięcznej pamięci. Tymczasem porzucił medycynę i postanowił  szukać szczęścia w filmie. Uczestniczył m.in. w Peter Stark Producing Program w University of California. Kręcił komediowe krótkie metraże w konwencji kina grozy, a jego debiut ekranowy - thriller medyczny "Unrest", zwrócił uwagę producentów i wielbicieli gatunku. Jego temperamentowi bardziej odpowiadała jednak komedia. Punktem wyjścia stało się dla niego przytoczone wyżej zdanie oraz osobiste wspomnienia. - Szczerze mówiąc, zawsze byłem beznadziejnym romantykiem - zwierzał się twórca. - I dlatego też bardzo pragnąłem opowiedzieć miłosną historię. Wspominałem wszelkie moje miłosne porażki i doszedłem do wniosku, że za każdym razem to ja ponosiłem winę za te klęski. Ipson miał podobny problem jak bohater jego filmu - też nie potrafił zapomnieć o kobiecie, z którą się rozstał - tylko że w jego przypadku trwało to nie osiem, lecz jedynie cztery lata.  

Od osobistych wspomnień i luźnego pomysłu do filmu w pełnym kształcie dzieliła go jednak jeszcze długa droga. Szczęśliwie okazało się, że wielu problemów zaoszczędził mu niespodziewany sojusznik - sen. Ipson twierdzi bowiem, że szczegóły historii, którą zamierzał opowiedzieć, po prostu mu się przyśniły. Po tym, jak się obudził o drugiej w nocy, w ciągu sześciu godzin napisał pierwszy, wyczerpujący szkic scenariusza. - Możecie to nazwać zwariowanym wpływem Freuda, ale tak właśnie było - deklarował. Nawet nazwisko głównego bohatera mu się przyśniło! Powstała świeża, lekka komedia, bez żadnych skutków ubocznych.

Jake (Jay Jablonski) nie może zapomnieć o swej danej miłości, mimo że ona już wyszła za mąż i ma troje dzieci. Jego kumple organizują mu więc randkę z piękną dziewczyną włoskiego pochodzenia, Marisą (Cerina Vincent). Jake, przekonany, że Włoszkę może zainteresować jedynie jej krajan, udaje imigranta z Italii, choć tak naprawdę ma polskie korzenie. Ale czy Marisa rzeczywiście jest Włoszką.? 

"Każdy chce być Włochem" w kinach od 10 lipca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

22.06.09

 

Film „Przebłysk geniuszu”, który w polskich kinach pojawi się 26 czerwca, to nie tylko świetnie opowiedziana, oparta na faktach, historia. To również majstersztyk obsadowy.

Detroit, początek lat 60. ubiegłego wieku. Profesor lokalnego uniwersytetu i wynalazca-amator Robert Kearns jest szczęśliwym małżonkiem nauczycielki Phyllis i ojcem szóstki dzieci. Gdy wpada na pomysł skonstruowania wycieraczek samochodowych o regulowanej prędkości, jest przekonany, że zdobędzie nie tylko rozgłos i uznanie, ale i pieniądze. Lecz wynalazek, nad którym pracował z przyjacielem Gilem Previckiem, zostaje zawłaszczony przez potężne samochodowe koncerny. Bob rozpoczyna trwającą latami wyczerpującą batalię sądową skierowaną przeciwko gigantom. Pomaga mu w niej doświadczony prawnik Gregory Lawson. Z czasem myśl, by zmusić potężne firmy 
do uznania jego praw przekształca się u Kearnsa niemal w groźną obsesję, co powoduje kryzys w jego życiu rodzinnym i załamanie nerwowe... 

Rolę Kearnsa musiał zagrać aktor zdolny oddać niuanse i sprzeczności tej postaci – budzący sympatię i zrozumienie widowni także w momentach, kiedy trudno zaakceptować postępowanie bohatera. Wybór padł na Gregga Kinneara („Lepiej być nie może”, „Kumple na zabój”, „Mała miss”), który, choć często występuje w komediach, nieraz już zaimponował talentem dramatycznym. – Jest w tej opowieści coś odświeżającego i szlachetnego – komentował aktor. – Kearns wnosi na ekran powiew czystości. Nie walczy o pieniądze, ale o godność. To niezwykle rzadkie. Reżyser Marc Abraham zaraził nas wszystkich swą pasją i zaangażowaniem. Widać było, że do tematu podchodzi niezwykle osobiście. Kinnear, przygotowując się do pracy, przestudiował materiały prasowe na temat sprawy Kearnsa, zapoznał się z amatorskimi filmami zrealizowanym przez jego rodzinę oraz jego występami telewizyjnymi, zwłaszcza w programie Davida Lettermana. Pragnął go ukazać nie tylko jako niezłomnego herosa walki o prawdę, ale także jako męża i ojca podejmującego trudne osobiste decyzje dotyczące rodziny. Niektóre z nich spowodowały przecież jej rozpad. – Myślę, że w wielu momentach widz pomyśli: Bob, opamiętaj się, odpuść sobie. Ale pomimo wszystko nasz bohater swą nieugiętą konsekwencją zdobywa nasz szacunek – komentował aktor. A reżyser tak tłumaczył swój wybór: – Kinnear zapuszcza się w ryzykowne rejony z odwagą, na jaką stać niewielu aktorów. Potrafił ukazać Kearnsa jako wspaniałego faceta, a jednocześnie kogoś, kto przekroczył niebezpieczną psychologiczną granicę. To dzięki jego grze tak mocno można się identyfikować z bohaterem i troszczyć się o niego. 

Bardzo ważną rolę Phyllis zagrała Lauren Graham, pamiętna zwłaszcza z brawurowej roli w „Złym Mikołaju” Terry’ego Zwigoffa i z niezwykle popularnego również w Polsce serialu „Kochane kłopoty”. Abraham podkreślał, że od talentu wykonawczyni tej roli zależało naprawdę wiele: – Musimy zrozumieć racje bohaterki, a są one bardzo poważne. Zależy jej na ocaleniu rodziny, jest przede wszystkim matką, bardzo silną osobą. Graham jest niezwykle wszechstronna i już nieraz dobitnie udowadniała, że przekonuje widzów do motywów postępowania swych bohaterek. Aktorka tak komentowała swój występ: – Jest to opowieść o starciu jednostki z potężną machiną biurokratyczno-prawną. Rodzina wspiera bohatera. Ale z czasem pojawia się coś na kształt uzależnienia. Tak jakby Kearns chciał słyszeć od wszystkich: Postąpiliśmy źle, przepraszamy – i jedynie to stało się celem jego życia. Jego żona dostrzega, że rodzina coraz bardziej zapada się w koszmar. Nie chce się na to zgodzić. 

Gila Previcka, współpracownika Kearnsa, który początkowo go wspierał, zagrał Dermot Mulroney („Filmowy zawrót głowy”, „Mój chłopak się żeni”). Previck szybko zdaje sobie sprawę, że jeśli chce spokojnie żyć i robić interesy w Detroit, próba konfrontacji z Fordem i Chryslerem stawia go na przegranej pozycji. Tak więc cofa swe poparcie i zajmuje się innym biznesem. Reżyser mówił: – Uwielbiam wszechstronność Dermota. Dałem mu rolę, jakiej nigdy dotąd nie grał – twardego, zdecydowanego w działaniu i co najważniejsze, pragmatycznego biznesmena. 

Alan Alda, znany między innymi jako „Sokole Oko” z serialu „M.A.S.H.” czy filmów Woody’ego Allena („Tajemnica morderstwa na Mahattanie”), wcielił się w postać prawnika Gregory’ego Lawsona. Tak Kinnear komentował charakter tej postaci: – Gregory powtarza Kearnsowi: pobijemy tych facetów, udowodnimy im, że postąpili źle. Uzyskamy korzystne postanowienie sądu. Tyle że z czasem okazuje się, że pod tym pojęciem Gregory i Bob rozumieją całkiem co innego. Alda zaś mówił: – Najbardziej zaintrygowały mnie sekwencje dotyczące ugody. Otóż jeśli zaakceptujesz ugodę, to wielu prawników uzna to za zwycięstwo, za wielki sukces. Lecz z drugiej strony, wielu ludzi odbiera to w ten sposób, że koniec końców chodziło tylko o pieniądze. Jeśli ugodę odrzucisz, to skazujesz się na lata nieustannej, wyczerpującej walki, a wygrana jest wielce niepewna. Rzadko kto jest w stanie to wytrzymać. 

Długo trwały poszukiwania dwunastki aktorów, którzy zagrali dzieci Kearnsów w różnym wieku. Musieli być przecież do siebie podobni. Jake Abel zagrał kluczową postać nastoletniego Dennisa. Prawdziwego Dennisa spotykał nieraz na planie filmu. – Było to niezwykłe, niemal nierealne doznanie – wspominał młody aktor. 

Krytycy docenili obsadowy „przebłysk geniuszu”, pisząc m.in.: 
Gregg Kinnear dał rodzaj występu, który zwróci uwagę Akademii Filmowej. Scenariusz ma kilka interesujących momentów, a reżyseria wydaje się gładka i bezpieczna. Ale to nie jest wcale taki nieskomplikowany film. Z czasem, gdzieś w połowie projekcji, widownia zaczyna się zastanawiać, na ile bohater jest szlachetny, a na ile głupi i jest skłonna przyznać, że lepiej byłoby zakończyć walkę. (...) Kreacja Kinneara jako współczesnego Don Kichota, zwłaszcza w ostatniej części filmu, jest wieloznaczna i pełna subtelności. 
Peter Hartlaub, „San Francisco Chronicle” 

„Przebłysk geniuszu” w kinach od 26 czerwca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

18.06.09

 

Wczoraj w Warszawie, w Cinema City Sadyba, odbyła się uroczysta premiera komedii „Każdy chce być Włochem”. W seansie wziął udział odtwórca głównej roli, amerykański aktor polskiego pochodzenia Jay Jablonski, który przyjechał do Warszawy na specjalne zaproszenie dystrybutora – Forum Film. Spotkał się z dziennikarzami, odwiedził rodzinne strony (jego przodkowie przybyli do Ameryki z Krakowa) i… zachwycił się Polską. To jego pierwsza wizyta w naszym kraju. – Gdyby kiedykolwiek miał powstać sequel, powinien nosić tytuł „Każdy chce być Polakiem”! – mówił rozentuzjazmowany. Zainteresowanie mediów i atmosfera wokół filmu zaskoczyły młodego aktora. Po pierwszych kilku wywiadach wyznał: – Fajnie być amerykańskim aktorem w Polsce, zwłaszcza kiedy nosi się polskie nazwisko. Specjaliści przewidują, że Jaya może czekać podobna szansa, jak Pawła Szajdę, który najpierw odwiedził Polskę w związku z promocją filmu „Pod słońcem Toskanii”, a niedawno zagrał u Andrzeja Wajdy. Jablonski zdradził, że pracuje obecnie nad dużą produkcją „Young Americans” w reżyserii Michaela Dowse („Pete Tong: Historia głuchego didżeja”). Aktor ma nadzieję, że przy okazji promocji tego filmu znów będzie mógł przyjechać do Polski. Trzymamy kciuki!

Jay urodził się w listopadzie 1977 roku w Bernards Township w stanie New Jersey. Ukończył Gettysburg College w Gettysburgu. Myślał o wstąpieniu do marines, ale uniemożliwiła mu to poważna kontuzja, jakiej doznał, grając w football. Zdecydował się na karierę w showbiznesie, pamiętając o swych szkolnych sukcesach teatralnych. Do tej pory zagrał w kilkunastu filmach i serialach (m.in. „Ostry dyżur”, „CSI: Kryminalne zagadki Nowego Jorku”, „Fashion Victim”). Reżyser filmu „Każdy chce być Włochem” Jason Todd Ipson pisał rolę specjalnie dla Jaya. Bardzo go ceni i twierdzi, że kariera młodego gwiazdora właśnie porządnie się rozpędza. 

Załamany po rozstaniu z ukochaną Izabellą (Marisa Petroro), sprzedawca ryb Jake (Jay Jablonski) stara się – bez skutku – odzyskać dziewczynę. Minęło już osiem długich lat, od kiedy go opuściła i mimo że ułożyła już sobie życie (ma męża i trójkę dzieci), on nie może o niej zapomnieć. Przyjaciele Jake’a, Steve (John Kapelos) i Gianluca (John Enos III), mają dość jego wiecznej frustracji i postanawiają zająć się jego życiem osobistym. Organizują mu zatem randkę w ciemno z pewną piękną Włoszką z bostońskiego North Endu. Jake nie jest jednak Włochem, jego rodzina pochodzi z Polski. Jest przekonany, że tak atrakcyjna kobieta jak Marisa (Cerina Vincent) nie spotykałaby się z kimś, kto nie ma włoskich korzeni. Dlatego postanawia udawać imigranta z Italii. Tylko czy dziewczyna jest rzeczywiście włoskiego pochodzenia? Następuje lawina różnorakich perypetii...

„Każdy chce być Włochem” w kinach od 10 lipca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

15.06.09

 

Już 19 czerwca do kin trafi najnowsza komedia romantyczna z Sandrą Bullock w roli głównej: „Narzeczony mimo woli”. To spore wydarzenie, bo aktorka dawno nie pojawiała się na swoim sztandarowym terytorium. Wraca w świetnej formie i w fantastycznym towarzystwie.

Obok niej zobaczymy coraz bardziej popularnego, świetnie zapowiadającego się aktora komediowego Ryana Reynoldsa. Choć popularność przyniósł mu serial „Oni, ona i pizzeria”, szybko zaczął grywać w filmach. Obecnie nie może opędzić się od propozycji, od horrorów, poprzez komedie, po dramaty.  

Oprócz popularności i niewątpliwych zdolności obojga aktorów, o takim ich dobraniu zadecydował również pewien przewrotny zamysł reżyserki Anne Fletcher („Step up – Taniec zmysłów”, „27 sukienek”). Bullock gra bowiem Kanadyjkę desperacko próbującą zdobyć amerykańskie obywatelstwo, pochodzący zaś z Kanady Reynolds wciela się w Amerykanina, który ma jej w tym pomóc. Ta nieoczekiwana zamiana miejsc udała się bezbłędnie. Bullock jest w swojej najlepszej formie, a Reynolds jak zwykle imponuje wszechstronnością i niewymuszoną młodzieńczą charyzmą. Ponoć aktor entuzjastycznie zareagował na propozycję pracy u boku Sandry, twierdząc, że przed kilku laty platonicznie się w niej podkochiwał... Obecnie jest szczęśliwym mężem jednej z najbardziej pożądanych kobiet w Hollywood – Scarlett Johansson. W tej sytuacji można podejrzewać, że praca z dawną miłością nie była dla niego zbyt wielkim zagrożeniem. Choć, jak sam żartuje: – Kto wie? Może spreparuję jakiś skandal? Czasami to dobrze robi karierze. W końcu przyznaje jednak, że jest dość normalny i, w gruncie rzeczy, nudnawy. A Alaska, gdzie toczy się znaczna część akcji „Narzeczonego mimo woli” tak mu się spodobała, że tegoroczne wakacje zamierza spędzić właśnie tam – tym razem jednak ze Scarlett Johansson u boku!

Bizneswoman Margaret Tate postanawia wyjść za mąż za swego asystenta Andrew Paxtona, którego traktowała dotąd dość bezceremonialnie. Kobieta jest Kanadyjką, chce w ten sposób uzyskać amerykańskie obywatelstwo, ponieważ grozi jej deportacja. Ale ten wyrachowany plan weźmie w łeb, gdy para spędzi weekend z rodzicami Andrew w miejscowości Sitka na Alasce. Pojawia się bowiem autentyczne uczucie... 

„Narzeczony mimo woli” w kinach od 19 czerwca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

10.06.09

 

Tak jak przed kilkoma laty Paweł Szajda w filmie „Pod słońcem Toskanii”, tak Jay Jablonski błysnął dziś komedią „Każdy chce być Włochem”, gdzie zagrał Polaka. Telewidzowie znają go z seriali „Ostry dyżur” i „CSI: Kryminalne zagadki Nowego Jorku”. W związku ze swoją najnowszą premierą przylatuje do Polski – pierwszy raz w życiu! 

Reżyser Jason Todd Ipson pisał rolę Jake’a od razu z myślą o Jablonskim, z którym pracował przedtem przy filmie „Unrest”. – Sądzę, że w tym aktorze jest materiał na gwiazdę pierwszej wielkości – wyjaśniał. – Zwrócił moją uwagę już przy przesłuchaniu do „Unrest”. Obiecałem mu wtedy, że pomyślę o głównej roli dla niego. Czyż nie inaczej postępował Scorsese z młodym De Niro, gdy zauważył jego talent? Natomiast producent Jaime Burke nie był początkowo do tej kandydatury przekonany; był bowiem zdania, że choć w tamtym filmie aktor sprawdził się w charakterystycznej roli drugoplanowej, to jednak trochę za mało do dźwignięcia roli wiodącej. Ale został „kupiony”, gdy usłyszał pierwsze próby czytane Jablonskiego z kandydatkami do roli jego partnerki Marisy: Wtedy już wiedziałem – Jablonski to nasz Jake.

Film zawdzięcza swój tytuł żonie scenarzysty i reżysera. Ipson wspominał, że gdy poznał swą przyszłą lepszą połowę, zwrócił uwagę na jej niezwykły akcent. „Musisz być Czeszką lub Polką” – zawyrokował. Kobieta, która pochodziła z Turynu, powiedziała, że jest Włoszką. Na to Ipson: „A ja jestem Duńczykiem”. A ona: „Ale na pewno chcesz być Włochem... Każdy chce być Włochem!”.

Jake (Jay Jablonski) nie może zapomnieć o swej dawnej miłości, mimo że ona już wyszła za mąż i ma troje dzieci. Jego kumple organizują mu więc randkę z piękną dziewczyną włoskiego pochodzenia, Marisą (Cerina Vincent). Jake, przekonany, że Włoszkę może zainteresować jedynie jej krajan, udaje imigranta z Italii, choć tak naprawdę ma polskie korzenie. Ale czy Marisa rzeczywiście jest Włoszką…?

„Każdy chce być Włochem” w kinach od 10 lipca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

09.06.09

 

Życie często przynosi historie bardziej niesłychane i poruszające niż niejeden scenariusz filmowy. Tak właśnie jest z opowieścią, na kanwie której osnuto film „Przebłysk geniuszu”. Obraz zadebiutuje w polskich kinach już 26 czerwca.

Detroit, początek lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Profesor lokalnego uniwersytetu i wynalazca-amator Robert Kearns (Gregg Kinnear) jest szczęśliwym małżonkiem nauczycielki Phyllis (Lauren Graham) i ojcem szóstki dzieci. Gdy wpada na pomysł skonstruowania wycieraczek samochodowych o regulowanej prędkości, jest przekonany, że zdobędzie nie tylko rozgłos i uznanie, ale i pieniądze. Jednak wynalazek, nad którym pracował z przyjacielem Gilem Previckiem (Dermot Mulroney), zostaje zawłaszczony przez potężne samochodowe koncerny. Bob rozpoczyna trwającą latami wyczerpującą batalię sądową skierowaną przeciwko gigantom. Pomaga mu w niej doświadczony prawnik Gregory Lawson (Alan Alda). Z czasem myśl, by zmusić potężne firmy do uznania jego praw przekształca się u Kearnsa niemal w groźną obsesję, co powoduje kryzys w jego życiu rodzinnym i załamanie nerwowe. Początkowo za Kearnsem murem stoi rodzina, ale w końcu Phyllis opuszcza męża…

Tak prawdziwa żona Kearnsa wspominała przyczyny owej decyzji: – Wyglądało to jak narkotykowy nałóg. Ta obsesja była tak bardzo silna! Pewnego dnia powiedziałam: Bob, nie wiem, jak długo wytrzymam takie życie. Ono mnie zabija. A on odparł: Nie ma żadnego życia bez korzystnego dla mnie wyroku. Uświadomiłam sobie wtedy, jak daleko sprawy zaszły. Bob myślał bez ustanku o tym, że ci ludzie podstępem pozbawili go patentu.  Piątka z szóstki dzieci Kearnsa przez lata była aktywnie zaangażowana w sprawę. Młodzi Kearnsowie studiowali tony akt i dokumentów patentowych, szykowali argumentację i ataki w sądowych sporach. Dennis, najstarszy syn Boba, opowiadał: – Ani się spostrzegliśmy, aż tkwiliśmy w tym wszystkim po szyję, pochłaniały nas coraz bardziej ruchome piaski i byliśmy bardzo samotni. 

Wynalazca stał się symbolem walki z korporacjami, zwłaszcza po tym, jak odrzucił propozycję kilkumilionowej ugody od Forda. Ostatecznie sąd zasądził na jego rzecz 10 milionów dolarów od Forda, a trzy lata później – 18,7 miliona od Chryslera. Do dziś wycieraczki pomysłu Kearnsa są instalowane w samochodach. 

Ta historia zmagań Dawida z Goliatem została precyzyjnie i rzeczowo opisana w obszernym artykule Johna Seabrooka na łamach „The New York Times” w 1993 roku. Prawa do ekranizacji kupił producent Michael Lieber („Joe Gould’s Secret”), który zlecił napisanie scenariusza Philipowi Railsbackowi („Pod niebem Henrietty”). W 1998 roku zaproszono do współpracy doświadczonego producenta Marca Abrahama („Zawód: szpieg”, „Ludzkie dzieci”, „Dziewczyny z drużyny”). Ten, po lekturze artykułu i tekstu Railsbacka, wyraził zainteresowanie projektem. Oznajmił też, że osobiście chce reżyserować. Miał to być jego debiut za kamerą. – Pokochałem tę opowieść. Było tu wszystko: temat Amerykańskiego Snu, rozczarowanie i walka, portret niezwykłej osobowości skrajnie zdeterminowanego w dążeniu do celu bohatera. Powiedziałem moim kolegom producentom: Nie wiem, kiedy to się uda, ale pragnę zrobić ten film osobiście. I w końcu się udało – komentował Abraham. Lieber zaś dodawał: – Wszystkich nas zafascynował fakt, że pieniądze tak naprawdę nie były istotne dla Kearnsa. Dla niego najważniejsza była sprawiedliwość. 

Trzeba było zdobyć zaufanie rodziny bohatera. Sam Kearns, gdy jeszcze żył, odmawiał prawa do sfilmowania swej historii. Także potem jego bliscy odrzucali oferty współpracy ze strony potężnych hollywoodzkich studiów, pragnęli bowiem, by opowiadana w filmie historia była jak najbliższa faktów. Uznali, że projekt Abrahama to gwarantuje, skorzystano zatem z bogatych archiwów rodzinnych, domowych filmów, anegdot. Dennis Kearns przez dziewięć lat służył jako kluczowy konsultant. Producent Gary Barber wspominał, że chociaż Abraham był debiutantem, wzbudzał zaufanie nie tylko wielkim entuzjazmem, ale i znajomością filmowego biznesu od podszewki, pracowitością oraz precyzyjną organizacją pracy. 

W rezultacie powstał film, który wzbudził przychylność krytyki i zainteresowanie widzów. Roger Ebert z „Chicago Sun-Times” napisał: „Przebłysk geniuszu” opowiada historię Kearnsa wiarygodnie i z dbałością o poruszające szczegóły. Najciekawsze jest to, że wynalazca nie jest przesadnie barwnym charakterem, ale zwykłym człowiekiem, który poświęcił się jednej wizji. Oddala się od rodziny, wprawia w złość swego wspólnika, a w znużenie i irytację swego prawnika. (...) Alda stworzył najlepszą rolę w filmie, ale także Kinnear, znany głównie z lekkich komedii, wykonał dobrą robotę, dając poruszający portret człowieka, którego cicha determinacja budzi uznanie.

„Przebłysk geniuszu” w kinach od 26 czerwca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

08.06.09

 

Na 19 czerwca jest planowana premiera najnowszej komedii romantycznej z Sandrą Bullock - "Narzeczony mimo woli". Aktorka znana z ról komediowych mogła się obawiać powrotu do często eksploatowanego przez nią nurtu; na szczęście twórcy zadbali o świeże podejście do miłosnej materii. 

Rzutka bizneswoman Margaret Tate (Bullock), podpora potężnego nowojorskiego wydawnictwa, postanawia wyjść za mąż za swego asystenta Andrew Paxtona (Ryan Reynolds), którego traktowała dotąd raczej bezceremonialnie. Zmuszają ją do tego fikcyjnego związku niespodziewane okoliczności. Kobieta jest Kanadyjką. Chce uzyskać amerykańskie obywatelstwo, ponieważ grozi jej deportacja z powodu zaniedbania procedur wizowych. Ale ten wyrachowany plan zaczyna brać w łeb, gdy para spędza weekend z rodzicami Andrew w miejscowości Sitka na Alasce. Pojawia się bowiem autentyczne uczucie... 

Scenarzysta Peter Chiarelli przyznawał, że modelem dla postaci Andrew i Margaret byli hollywoodzcy decydenci, a raczej (w tym przypadku) decydentki i ich asystenci. - Zauważyłem, że często nawiązuje się pomiędzy tymi ludźmi bardzo specyficzna, wręcz intymna więź, choć nie wiedzą wiele, albo w ogóle nic o swym życiu prywatnym. Z czego to wynika? Spójrzmy na Margaret - ta kobieta ani przez chwilę nie chce okazać słabości, poświęca dla sukcesu właściwie wszystko. W tej sytuacji na odrobinę bliskości może sobie pozwolić tylko z Andym.  

Bullock z uznaniem wyrażała się o pracy Chiarellego. - Postać Margaret została napisana w sposób, w jaki pisze się role dla mężczyzn, i to te najlepsze - mówiła gwiazda. - Są bardziej skomplikowane, zabawne, często też nie podkreśla się przesadnie ich fizycznej atrakcyjności. Jednym słowem, jest co grać. Reynolds z kolei zauważał: - Bardzo często komedie zawierają mocno męski punkt widzenia i mówią o męskich sprawach. Tym razem mamy interesujące odwrócenie schematów; to Margaret jest tu kimś, kto osacza otoczenie, w tym i Andy'ego. Aktor uznał za wyjątkowo trafny pomysł przeniesienia kobiety o przywódczych skłonnościach w zupełnie obce środowisko. Jest zagubiona w małej alaskańskiej społeczności, poza swą strefą bezpieczeństwa. W dodatku dowiaduje się zadziwiających rzeczy o Andrew i jego rodzinie. - Margaret wydaje się tu zupełnie nie na miejscu, traci grunt pod nogami i to jest powodem wielu komediowych spięć - dodawał ReynoldsBullock komentowała: - Andrew, zdominowany przez swą szefową, która blokuje jego karierę, jest jednocześnie jedyną osobą, która ją naprawdę zna i rozumie.  Andy jest szlachetnym gościem. Mógłby prowadzić wygodne życie na Alasce, przejąć rodzinny interes i nie martwić się niczym - wyjaśniał Chiarelli. - Zamiast tego wybrał o wiele trudniejszą drogę. A to dlatego, że jego zajęcie daje mu niezbędne doświadczenie. Andy ma przecież ambicje pisarskie. Margaret, dowiadując się coraz więcej o Andym, zaczyna zauważać podobieństwo, które ich łączy - on też podąża wyboistą ścieżką kariery.

Reżyserka Anne Fletcher podsumowywała: - Postać Margaret może intrygować. Poznajemy ją jako twardą, żeby nie powiedzieć bezwzględną kobietę sukcesu, której jedynym żywiołem jest kariera, dążenie na szczyt. Z czasem jednak zaczynamy sobie zdawać sprawę, że to nie cała prawda o pannie Tate. Ma ona wiele słabości. Myślę, że nasz film to opowieść o tym, jak ta kobieta powraca do samej siebie.

„Narzeczony mimo woli” w kinach od 19 czerwca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

02.06.09

 

Sandra Bullock („Ja cię kocham, a ty śpisz”, „Miss agent”) bywa nazywana „królową komedii romantycznych” i pod tym względem przez lata z powodzeniem konkurowała z Meg Ryan. Prezentowała jednak odmienny od niej typ ekranowy: owszem – dziewczyny z sąsiedztwa, jednak mniej zakompleksionej i zahukanej. Jej bohaterki był  raczej silne, nie roztkliwiające się nad sobą, choć często zagubione i budzące opiekuńcze instynkty. Zawsze deklarowała, że jest pracoholiczką i czuje niepokój, gdy na horyzoncie nie ma nowego projektu.  

Po krótkiej przerwie, tym razem Bullock postanowiła wrócić na dobrze znane sobie terytorium. Taką możliwość dał jej scenariusz debiutującego Pete’a Chiarellego „Narzeczony mimo woli”. Film na ekrany polskich kin trafi 19 czerwca. Tekst, który został napisany pod pseudonimem i sprzedany już dwa lata temu, nawiązuje wyraźnie do dawnych hollywoodzkich tradycji, a więc do takich filmów jak klasyczna „Sabrina” (1954) Billy’ego Wildera z Humphreyem Bogartem i Audrey Hepburn, gdzie starszy i nieco cyniczny mężczyzna wdawał się w romans z dużo młodszą kobietą. Ten doskonale znany i wielokrotnie wykorzystywany schemat w „Narzeczonym mimo woli” odwrócono, a „kopciuszkiem” stał się o połowę młodszy asystent głównej bohaterki – Andrew (Ryan Reynolds). Takie ukształtowanie materiału stało się okazją do wielu komediowych spięć, a wynikło z aktualnych obserwacji obyczajowych prowadzonych przez twórców.

Recenzenci ciepło wypowiadają się o powrocie Bullock do komedii romantycznej. Scott Mantz z Access Hollywood stwierdza wręcz: To najlepszy występ Sandry Bullock od „Ja cię kocham, a ty śpisz”. Jedna z najzabawniejszych komedii ostatnich lat! Sama aktorka wydaje się nie przejmować swym „niebezpiecznym” w Hollywood wiekiem i twardo idzie do przodu. – Myślę, że powinniśmy brać przykład z krajów europejskich – deklaruje. – Tam często, im aktorka starsza, tym bardziej seksowna. Doświadczenie kobiety, jej czar można odczytać w spojrzeniu. 

„Narzeczony mimo woli” to historia bizneswoman Margaret Tate, która postanawia wyjść za mąż za swego asystenta Andrew Paxtona. Dotąd traktowała go dość bezceremonialnie. Tate, Kanadyjka, chce w ten sposób uzyskać amerykańskie obywatelstwo, ponieważ grozi jej deportacja. Ale ten wyrachowany plan zaczyna brać w łeb, gdy para spędza weekend z rodzicami Andrew w miejscowości Sitka na Alasce. Powoli pojawia się bowiem autentyczne uczucie... 

„Narzeczony mimo woli” w kinach od 19 czerwca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

21.05.09

 

Już w najbliższy piątek (22 maja) polską premierę będzie miała jedna z największych azjatyckich superprodukcji ostatnich lat – „Władcy wojny” z Jetem Li w roli głównej. 

Chińska historia i kultura nas, Europejczyków jednocześnie interesuje i zadziwia. Wielu niuansów nie rozumiemy, często nie pojmujemy prawidłowości rządzących tamtym światem. Stąd ciekawym może być, jak wielką epicką historię przedstawioną we „Władcach wojny” widzą sami Chińczycy. 

Film opowiada o miłosnym trójkącie na tle wojny i bezwzględnej walki o władzę. Lata 60. XIX wieku. Ambitny generał Pang (Jet Li) pragnie zrehabilitować się po druzgocącej klęsce. Dąży do zwycięstwa, nie licząc się z niczym i z nikim – nawet z dwoma wiernymi przyjaciółmi, swymi braćmi krwi. Żona jednego z nich zostaje jego kochanką. Jednak i on sam, choć potężny, jest tylko zabawką w rękach możniejszych od siebie.  Okupiony niezliczonymi ofiarami triumf obróci się w końcu przeciwko niemu…

Czy, jak sugeruje tytuł, „Władcy wojny” to pieśń pochwalna na cześć bohatera-mordercy, apologia wojny i gloryfikacja przemocy? Chai Hongyun z Polsko-Chińskiego Towarzystwa Gospodarczo-Kulturalnego oraz Pol-Chin Consulting, który od lat mieszka w Polsce, przekonuje: – Film z całych sił promuje tematykę antywojenną. Środki artystyczne użyte w filmowym wątku wojennym są dalekie od typowej estetyki wojennej, w zdjęciach nie ma oślepiających kolorów, za to użyto mieszaniny odcieni zieleni i grafitu, bardzo uwydatniających wojenne okrucieństwo i terror – dowodzi. – Wraz z rozwojem akcji nie pojawiają się latający wojownicy przedstawieni w tańcu sztuk walki, lecz z całych sił opisana dosłowność, nieunikniony zapach krwi, przeszywające wzrok obrazy brutalności oślepiającej i przerażającej, rodzące w widzach instynktowną nienawiść i obrzydzenie dla przemocy. W postawie wobec wojny i terroru film całkowicie zaprzecza wcześniejszemu modelowi obecnemu w wielkich chińskich produkcjach filmowych, po raz pierwszy wychodząc od ludzkich uczuć i rzucając głębokie, sceptyczne spojrzenie na wojnę i przemoc.

A o czym jeszcze, zdaniem Hongyuna, „Władcy wojny” opowiadają? – Zdają się być filmem o miłości braterskiej. Jednakże tak naprawdę celniejszym stwierdzeniem będzie, że film, poprzez współczesny punkt widzenia, objawia prawdę o świecie mężczyzn. W historii wielkie cierpienie na wojnach to rzecz powszechna, a rozdarcie między braćmi to tylko tradycyjne spojrzenie na pojęcie lojalności. Do dziś przeważnie uważa się, że wojna to czas walki o ochronę porządku moralnego i odzyskanie poczucia bezpieczeństwa. „Władcy wojny" natomiast bezlitośnie ujawniają jej słabość i hipokryzję, a przy użyciu legendarnej historii jasno ukazują prostą zasadę, że „nie ma stałych przyjaciół, są tylko stałe interesy” – kończy dobitnie.

Taki pogląd na chińską legendę może być odświeżający i inspirujący! 

„Władcy wojny” w kinach od 22 maja.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

18.05.09

 

Już 22 maja w polskich kinach zadebiutuje azjatycka megaprodukcja „Władcy wojny”. To opowieść o miłosnym trójkącie na tle wielkiej wojny i bezwzględnej walki o władzę. Bez grama przesady można stwierdzić, że ta epicka historia została zrealizowana z rozmachem godnym największych kinematografii.  

Lata 60. XIX wieku. Ambitny generał Pang (Jet Li) pragnie zrehabilitować się po druzgocącej klęsce. Dąży do zwycięstwa, nie licząc się z niczym i z nikim – nawet z dwoma wiernymi przyjaciółmi, swymi braćmi krwi. Żona jednego z nich zostaje jego kochanką… Jednak i on sam, choć potężny, jest tylko zabawką w rękach możniejszych od siebie. Okupiony niezliczonymi ofiarami triumf obróci się w końcu przeciwko niemu. Reżyser „Władców wojny” Peter Chan oraz producent Andre Morgan nie po raz pierwszy pracowali razem. W 2005 roku odnieśli znaczący kasowy sukces romantycznym musicalem „Ru guo Ai”, na rynku zachodnim znanym pod tytułem „Perhaps Love”. Postanowili zatem kontynuować tę owocną współpracę. Tym razem nakręcili film w całkiem innym gatunku – wielki historyczno-wojenny fresk z wątkiem miłosnym, o potężnym ja  na Azję budżecie 40 milionów dolarów. 

Chana zafascynowały historyczne wydarzenia zapoczątkowane zabójstwem gubernatora jednej z prowincji, które miało miejsce 26 lipca 1870 roku. Realizatorzy „Władców wojny” podkreślali, że ich film nie jest nową wersją kultowego w Hongkongu filmu „Ci ma”, czyli „Blood Brothers” („Bracia krwi”) Changa Cheha z Davidem Chiangiem, Tia Lungiem i Chen Kuan Taiem w rolach głównych, wyprodukowanego przez słynną wytwórnię Shaw Brothers w 1973 roku, lecz utworem całkowicie niezależnym. Praca nad scenariuszem trwała aż cztery lata. Nad tekstem pracowało na różnych etapach produkcji co najmniej ośmiu scenarzystów! Poza tym, film z 1973 r. był przede wszystkim widowiskiem walki, Chan zaś miał nieco inne ambicje. Myślał o prawdziwie epickiej historii i studium skomplikowanych charakterów.  

Reżyser przyznawał się zresztą do bardzo silnej inspiracji słynnym widowiskiem akcji „Byle do jutra” Johna Woo z 1986 roku, przy którym zaczynał karierę jako asystent. – Chciałbym, by publiczność odczuła ten rodzaj emocji, wręcz pasji, jaka towarzyszyła moim zdaniem odbiorowi tamtego filmu – tłumaczył Chan – a która  obecnie w naszym kinie niestety niemal zanikła. 

A zatem – psychologia i batalistyka zamiast baśniowej umowności, tak charakterystycznej dla wielu filmów z Hongkongu. Ogromną wagę przywiązywano do scen bitewnych. Użyto ponad 500 specjalnie szkolonych koni. Scena finałowej bitwy zajmowała 20 stron w bardzo szczegółowym scenariuszu. Do jej kręcenia użyto jednocześnie aż ośmiu kamer.  

Premiera miała miejsce jednocześnie w większości krajów azjatyckich, z wyjątkiem Japonii. Triumf nie ulegał wątpliwości. Film został obsypany nagrodami. Zdobył osiem wyróżnień Hongkong Film Award, tamtejszych odpowiedników Oscarów, w kategoriach: najlepszy film, aktor (Jet Li), reżyseria, zdjęcia, scenografia, kostiumy, dźwięk i efekty specjalne oraz kolejnych pięć nominacji. „Władcy wojny” okazali się najbardziej kasową produkcją 2007 roku w chińskich kinach. Film zarobił ponad 260 milionów juanów (ok. 36 mln dolarów), o około 10 milionów więcej niż drugi w zestawieniu film – „Ostrożnie, pożądanie” Anga Lee. Przy rosnącej popularności azjatyckiego kina w Polsce, „Władcy wojny” mają spore szanse na powodzenie i u nas. 

„Władcy wojny” w kinach od 22 maja.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

13.05.09

 

Dzisiaj (13 maja), po raz pierwszy w historii prestiżowego festiwalu w Cannes, otworzy go animacja 3D. A jeśli już animacja, to wybór nie mógł być inny: musiała to być najnowsza produkcja studia Disney.Pixar - "Odlot", zrealizowana pod opieką wybitnego producenta i reżysera, zdobywcy Oscara Johna Lassetera ("Toy Story", "Iniemamocni", "Gdzie jest Nemo", "Wall-E"). 

Jest to jubileuszowy, dziesiąty pełnometrażowy film wytwórni Pixar, gdzie powstały tak wielkie przeboje, jak "Toy Story", "Potwory i spółka" czy "WALL-E", a także pierwsza produkcja zrealizowana w technice trójwymiarowej. - Naprawdę jestem zdania, że nieźle uczciliśmy naszą rocznicę - mówił John Lasseter, producent "Odlotu" i jedna z najważniejszych postaci w słynnej firmie. - Wydaje mi się, że to najzabawniejszy film, jaki stworzyliśmy. Myślę, że udało nam się powołać do życia bardzo oryginalnego bohatera, Carla. Ma on swoje lata i przemierza świat na skonstruowanej własnoręcznie latającej maszynie. A jednocześnie skrupulatnie przestrzega godziny spożywania obiadu - bez względu na wszystko je go o 15.30. Przekonuje się, że wielkimi przygodami są też wszelkie drobiazgi, jakie się nam przydarzają codziennie. Z kolei Russell to jedna z najbardziej przekonujących dziecięcych postaci, jakie wyszły spod naszej ręki. Moim zdaniem ta para po prostu rozświetla ekran. 

Reżyserem filmu został Pete Docter. To człowiek, który niemal od początku znajduje się na pokładzie Pixara. Był trzecim animatorem zatrudnionym w firmie, w 1990 roku. Pracował nad "Toy Story", przygotowywał pierwszy szkic scenariusza "Toy Story 2", czterokrotnie zdobywał nominacje do Oscara, między innymi za najlepszy długometrażowy film animowany ("Potwory i spółka") oraz za oryginalny scenariusz ("WALL-E").

Pokaz "Odlotu" w jego reżyserii, podczas ceremonii otwarcia 62. festiwalu w Cannes, będzie zarazem światową premierą filmu. Festiwal potrwa do 24 maja, a w Stanach "Odlot" trafi do kin 29 maja. W Polsce zadebiutuje 16 października, naturalnie w rodzimej wersji językowej, nad którą prace właśnie się rozpoczynają. 

O "Odlocie" media już donoszą: - Fantastycznie zabawne! Jak bardzo odlotowy jest humor w tym filmie? Poza konkurencją! Pixar ponownie przygotował magiczny, piękny, prześmieszny film, który uniesie was w chmury. To jest film do obowiązkowego zobaczenia. (Pete Hammond - Hollywood.com) 

Siedemdziesięcioośmioletni Carl Fredricksen, emerytowany sprzedawca balonów, spełnia swe wielkie życiowe marzenie o przygodzie - za pomocą setek balonów przekształca swój dom w wielki pojazd powietrzny i odlatuje do Ameryki Południowej. Ale przypadkiem zabiera nieplanowanego pasażera, ośmioletniego skauta Russella, pełnego nieuzasadnionego optymizmu, lecz wyjątkowo niezręcznego. Razem przeżywają mnóstwo zaskakujących i niespodziewanych przygód.

"Odlot" w polskich kinach od 16 października.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

12.05.09

 

Jet Li jest bez wątpienia megagwiazdą azjatyckiej kinematografii. Urodził się w 1963 roku w Pekinie. W wieku ośmiu lat zaczął trenować chińskie sztuki walki. Wszedł w skład pierwszego chińskiego zespołu wu-shu, który z komunistycznych Chin wyjechał na Zachód z pokazami chińskich sztuk walki. Występował w USA, także w Białym Domu, na specjalnym pokazie dla prezydenta Richarda Nixona. W latach 1975–1979 Li zdobywał co roku tytuł mistrza Chińskich Narodowych Sztuk Walki. Zadebiutował na ekranie w bardzo popularnym i w Polsce filmie „Klasztor Shaolin”, uznawanym za pierwszy nowoczesny film kung-fu pokazany w Chińskiej Republice Ludowej. Wkrótce przeniósł się do Hongkongu, gdzie zaczął odnosić wręcz oszałamiające komercyjne sukcesy.

Do tej pory Li był znany właśnie z ról wymagających wielkiej sprawności fizycznej. Jego najnowsza produkcja - „Władcy wojny” w reżyserii Petera Chana to coś zupełnie innego. Chan zdecydował, że choć film opowiada również wielką batalistyczną historię z miłosnym wątkiem w tle, nie zapomni o psychologicznej stronie obrazu. Postawił więc przed Jetem Li zupełnie nowe zadanie, z którego, jak twierdzą krytycy, gwiazdor wywiązał się wyśmienicie.

Znawcy kina podkreślali, że to dla niego prawdziwie nowy początek. W opinii wielu udowodnił, że nie jest tylko charyzmatyczną gwiazdą kina walki, ale godnym uznania aktorem dramatycznym. Christopher Armsted z Film Critics United stwierdza: Porzucenie przez Jeta Li kina sztuk walki mogło się wydać błędem, zwłaszcza że pierwszy film, jaki po tej decyzji nakręcił – „Zabójca” z Jasonem Stathamem, był porażką. Wydawało się, że rozsądną decyzją będzie nakręcenie kolejnej odsłony „Dawno temu w Chinach”. Ale „Władcy wojny” to najlepszy film, jaki widziałem w ostatnim czasie, a być może najlepsze widowisko o czasach dynastii Qing. Sekwencje bitewne są intensywne, pełne przemocy i brutalne. Chan stawia nas w środku akcji i nie odpuszcza... 

Jet Li, z iście hollywoodzką gażą piętnastu milionów dolarów, po „Władcach wojny” ma więc szansę na zupełnie nowy rozdział w swojej karierze filmowej. Potwierdza to już nagroda Hongkong Film Award (tamtejszy odpowiednik Oscarów) w kategorii najlepszy aktor.

Lata 60. XIX wieku. Ambitny generał Pang (Jet Li) pragnie zrehabilitować się po druzgocącej klęsce. Dąży do zwycięstwa, nie licząc się z niczym i z nikim – nawet z dwoma wiernymi przyjaciółmi, swymi braćmi krwi. Żona jednego z nich zostaje jego kochanką… Jednak i on sam, choć potężny, jest tylko zabawką w rękach możniejszych od siebie.

„Władcy wojny” w polskich kinach już od 22 maja.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

11.05.09

 

Film „Władcy wojny” bezapelacyjnie obwołano największym hitem azjatyckiego kina ostatnich lat. Z budżetem czterdziestu milionów dolarów i największymi tamtejszymi gwiazdami, batalistyczno-miłosna megaprodukcja podbiła kina, choć wzbudziła także sporo kontrowersji. 

Zaczęło się już na etapie scenariusza, kiedy to realizatorzy napotkali na niespodziewaną trudność. Film opowiada bowiem o prawdziwych wydarzeniach związanych z dziejami Państwa Środka. Reżysera Petera Chana zafascynowała historia zapoczątkowana zabójstwem Ma Xinyi, gubernatora jednej z prowincji, które miało miejsce 26 lipca 1870 roku. Zabójca poddał się bez oporu, wszczęto śledztwo. Jednak potomkowie gubernatora zmusili realizatorów do zmiany nazwiska tej postaci na fikcyjnego generała Panga. To spowodowało zmianę nazwisk także pozostałych dwóch głównych bohaterów. 

A to był tylko początek. Ponieważ twórcy liczyli na międzynarodowy sukces, postanowili zatrudnić najsłynniejszych obecnie azjatyckich gwiazdorów. Fantastycznie wysoka gaża Jeta Li wyniosła aż 15 milionów dolarów, Andy Lau otrzymał sześć, Takeshi Kaneshiro dwa. Polemiki prasowe wzbudził fakt, że bez mała czterdzieści procent budżetu filmu to była wypłata dla Li. Producenci tłumaczyli jednak, że udział Li gwarantował szeroką międzynarodową dystrybucję.

Podczas trwania zdjęć twórcom dała się we znaki również pogoda w północnych Chinach, która spowodowała znaczące przestoje w pracy. Zdjęcia realizowano w Pekinie, Szanghaju i okolicach oraz w mieście Hengdian w chińskiej prowincji Zhejiang.  Warto było jednak to wszystko przetrzymać. Film okazał się nie tylko wielkim hitem kasowym – zarobił około 36 milionów dolarów – ale i zyskał przychylność krytyki. Maggie Lee w „Hollywood Reporter” napisała: – „Władcy wojny” przypominają klasyczną tragedię. To opowieść o tym, jak braterstwo krwi zostaje zniszczone przez  cudzołóstwo, fałszywie pojęty idealizm i po darwinowsku ukazane zasady życia społecznego. Sceny batalistyczne są majestatyczne i brutalne. Ukazano też wyrafinowaną wojskową strategię i podstępność godną Machiavellego. Chan udowodnił, że doskonale panuje nad scenami starć i masami statystów. Słynny choreograf scen walki Ching Siu Tung tym razem zdąża w kierunku realizmu, tylko czasami daje się ponieść krwawemu heroizmowi w stylu „300”. Efekty specjalne są na najwyższym azjatyckim poziomie, a Li, który walczy mniej niż zwykle, dał swój najlepszy aktorski występ od lat, jako budzący sprzeczne uczucia Pang.

Lata 60. XIX wieku. Ambitny generał Pang (Jet Li) pragnie zrehabilitować się po druzgocącej klęsce. Dąży do zwycięstwa, nie licząc się z niczym i z nikim – nawet z dwoma wiernymi przyjaciółmi, swymi braćmi krwi. Żona jednego z nich zostaje jego kochanką… Jednak i on sam, choć potężny, jest tylko zabawką w rękach możniejszych od siebie. Okupiony niezliczonymi ofiarami triumf obróci się w końcu przeciwko niemu.

„Władcy wojny” w polskich kinach już od 22 maja.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

29.04.09

 

Nie od dziś wiadomo, że powroty do znanych już z ekranu motywów budzą wielkie emocje. W przypadku najnowszej produkcji wytwórni Walta Disneya emocji jest jednak znacznie więcej niż zwykle. Filmowcy postanowili bowiem wziąć na warsztat kultowy motyw Góry Czarownic. Film pod tym właśnie tytułem zadebiutuje w kinach 1 maja

Bestsellerowa powieść Aleksandra Keya "Escape to Witch Mountain" z 1968 roku została z wielkim sukcesem przeniesiona na ekran w 1977 roku. Film "Ucieczka na Górę Czarownic" (w Polsce znany z TVP) uznawany jest za klasyczne już dokonanie wytwórni  Disneya. Doczekał się też udanej kontynuacji: "Return from Witch Mountain" (1978, TVP: "Powrót z Góry Czarownic"). Oba filmy właśnie ukazują się w edycji DVD. Powstały także filmy telewizyjne: "Beyond the Witch Mountain" (1982, reż. Robert Day) oraz "Escape to Witch Mountain" (1995, reż. Peter Rader). Ten ostatni był nową wersją filmu z 1975 roku. Bohaterowie oryginału Tony i Tia - sympatyczne dzieciaki-kosmici - zdobyli wielką popularność. Wznowienia telewizyjne oraz DVD cieszyły się nieustającym powodzeniem. 

Pomysłodawcą nakręcenia kolejnej wersji kinowej był producent Peter Gunn, który odniósł znaczący sukces nową wersją "Zakręconego piątku" (2003), opartą również na disnejowskim klasyku. Gunn postanowił zdecydowanie wyeksponować elementy kina akcji, starając się nic nie uronić z dowcipu i pełnego niezwykłości nastroju oryginału. Tak tłumaczył swe intencje: - Nie przypadkiem zmieniliśmy tytuł na "Race to Witch Mountain" ("Wyścig do Góry Czarownic"). Chcieliśmy zacząć naszą opowieść naprawdę ostro i konsekwentnie nie zwalniać tempa aż do finału. 

Gdy reżyser Andy Fickman usłyszał o projekcie Gunna, zapałał prawdziwym entuzjazmem. - "Ucieczka..." była jednym z ulubionych filmów mojego dzieciństwa - tłumaczył. - Tamten film był bardzo ekscytujący, a książkę też czytałem z wypiekami na twarzy. Tak więc, gdy po sukcesie "Planu gry" okazało się, że moja współpraca z wytwórnią Disneya będzie dłuższa, natychmiast oświadczyłem, że chcę robić ten właśnie film. Moim pragnieniem było, by współczesna publiczność doświadczyła podobnych emocji jak ja sam w 1975 roku.

Na fanów opowieści o "Górze Czarownic" czekają w kinie nie lada niespodzianki. Na ekranie pojawią się oryginalni odtwórcy ról dzieci - kosmitów Tony'ego i Tii - Iake Eissinman oraz Kim Richards. Reżyser wspominał, że długo zastanawiał się nad tą kwestią. - Zawsze pragnąłem być jak moi ulubieni bohaterowie - Tony i Tia. Dlatego bardzo chciałem namówić Iake'a i Kim do powrotu. Szczerze mówiąc, produkcja filmu rozpoczęła się dla mnie na dobre dopiero po spotkaniach z nimi i uzyskaniu ich zgody na występ - mówił reżyser. Stworzono zatem dwie ważne role dla fabuły nowego filmu. Richards zagrała sympatyczną kelnerkę Tinę pracującą w Ray's Tavern w miasteczku Stony Creek, a Eissinman szeryfa Antony'ego z tego samego miasta. Pojawienie się aktorów w Walt Disney Studios, gdzie powstał film z 1977 roku, było wzruszające. Richards entuzjazmowała się: - To było niezwykłe. Każdego wieczora po powrocie do rodziny mówiłam, że znowu spędziłam cudowny dzień na Górze Czarownic. Eissinman odniósł sukces jako artysta dubbingu, założył też własne studio animacji Mighty Mojo Studios na Florydzie. Lecz również i on był ukontentowany powrotem. - Większość scen we wnętrzach oraz scen z efektami specjalnymi z moim i Kim udziałem powstało w tym samym budynku, w którym pracowaliśmy teraz. Pamiętam miejsca, gdzie bawiliśmy się z Kim podczas przerw w zdjęciach, a niedaleko jest szkoła, do której oboje chodziliśmy - wspominał rozrzewniony aktor.

Przez lata krążyły opowieści o niezwykłym miejscu na pustyni w Newadzie, zwanym Górą Czarownic. Mają tam ponoć miejsce liczne ponadnaturalne zjawiska. Niespodziewana szansa, by przekonać się, na czym one polegają, trafia się taksówkarzowi z Las Vegas, Jackowi Bruno (Dwayne Johnson). Dzieje się tak za sprawą dwójki jego niezwykłych nastoletnich pasażerów obdarzonych zdumiewającymi zdolnościami. Wkrótce okazuje się, że od tej trójki zależeć będą losy świata...

„Góra Czarownic” w kinach od 1 maja.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

27.04.09

 

Już 1 maja w kinach zadebiutuje najnowsza produkcja ze studia Disneya - "Góra Czarownic". Film nawiązuje do "Ucieczki na Górę Czarownic", klasycznej historii tej samej wytwórni. 

Przez lata krążyły opowieści o niezwykłym miejscu na pustyni w Newadzie, zwanym Górą Czarownic. Mają tam ponoć miejsce liczne ponadnaturalne zjawiska. Niespodziewana szansa, by przekonać się, na czym one polegają, trafia się taksówkarzowi z Las Vegas, Jackowi Bruno (Dwayne Johnson). Dzieje się tak za sprawą dwójki jego niezwykłych nastoletnich pasażerów obdarzonych zdumiewającymi zdolnościami. Wkrótce okazuje się, że od tej trójki zależeć będą losy świata...

Powrót do "Góry Czarownic" budził bardzo wiele emocji i wielu wybitnych ludzi filmu chciało wziąć udział w tym projekcie. Reżyserowi Andy'emu Fickmanowi udało się namówić cenionego reżysera Garry'ego Marshalla, twórcę tak pamiętnych filmów jak "Pretty Woman" czy "Pamiętnik księżniczki", by... zagrał w jego filmie!

Reżyser wcielił się w rolę nieprzystępnego specjalisty od UFO, doktora Rolanda Harlana. Producent Andrew Gunn tak komentował interpretację tej postaci: - Garry jest bardzo zdolnym i zabawnym aktorem. Był wprost idealny, by wcielić się w postać wielce ekscentrycznego naukowca. Jeśli filmowa doktor Alex stawia na twarde naukowe dowody, to Harlan ma głowę pełną opowieści science-fiction. 

Harlan mieszka w tym samym domu, w którym mieszkał jego równie ekscentryczny poprzednik z filmów o "Górze Czarownic" - Albert Jason O'Day grany przez Eddiego Alberta. Dla wielu wielbicieli "Góry..." była to ulubiona, wręcz kultowa postać. - Mam styl gry i akcent zupełnie odmienny niż Eddie, ale starałem się być równie dziwaczny i zabawny. Zrobiłem to także dla moich wnuków. Moje dzieci doskonale bawiły się, oglądając oryginalny film. Chciałbym, by moje wnuki były równie ubawione nową wersją, w której w dodatku zagrał dziadek - mówił Marshall

„Góra Czarownic” w kinach od 1 maja.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

21.04.09

 

Aktor Dwayne Johnson znany także jako „The Rock” ponownie wystąpił w filmie firmowanym przez wytwórnię Disneya. Ta była gwiazda wrestlingu po sporym sukcesie swojego poprzedniego disnejowskiego filmu - „Plan gry”, otrzymał kolejną propozycję. Nad jej przyjęciem nie zastanawiał się zbyt długo. Był to bowiem projekt szczególny, budzący wspomnienia z dzieciństwa i jednocześnie umożliwiający prezentację sportowych możliwości aktora. Już od 1 maja „Góra Czarownic” z Dwaynem Johnsonem również w naszych kinach.

Reżyser filmu - Andy Fickman, do kluczowej roli sympatycznego taksówkarza o niejasnej i zdecydowanie niezbyt chlubnej przeszłości wymarzył sobie właśnie Johnsona, z którym przecież już pracował przy „Planie gry”. W pełni odkrył wówczas komediowe możliwości aktora. Fickman przesłał mu scenariusz ze szczegółowym opisem scen akcji i popisów kaskaderskich, które gwiazdor wręcz uwielbia wykonywać osobiście. Dwayne pokazał tyle serca i ciepła w naszym poprzednim filmie! Teraz chciałem mu zaproponować występ pełen niezwykłych wyzwań fizycznych, moim zdaniem najbardziej dynamiczny pod tym względem w całej jego karierze – wspominał Fickman. Andy zaprosił mnie na lunch, by zaproponować nowy wspólny projekt. Spytał mnie, czy znam „Górę Czarownic”. Co za pytanie! Jestem przecież zdeklarowanym fanem tamtego filmu. Bardzo podobał mi się w dzieciństwie, a w dodatku dopiero co oglądałem go z moją córką. Gdy Andy przedstawił mi koncepcję filmu, natychmiast zakrzyknąłem: To gdzie mam podpisać papiery, trenerze? – opowiadał z kolei Dwayne Johnson.

Postać Jacka Bruno, kombinatora, który wrócił na drogę cnoty, nie istniała w poprzednich filmach o Górze Czarownic. Jack chce pozbierać swe życie do kupy. Ale jego relacje z innymi ludźmi są zamrożone. Stara się postępować właściwie, lecz jego obecne życie polega na jeżdżeniu taksówką z punktu A do punktu B. I wtedy właśnie spotyka te niezwykłe dzieciaki i zostaje wciągnięty w wydarzenia, które całkowicie zmienią jego losy – mówił gwiazdor. – Myślę, że pierwszy kwadrans naszego filmu przypomina jazdę kolejką górską na złamanie karku. Ale mamy tu nie tylko dynamiczną akcję, ale też to, co najlepsze w filmach Disneya – humor, wątki rodzinne i prawdziwie magiczne dotknięcie. 

Przez lata krążyły opowieści o niezwykłym miejscu na pustyni w Newadzie, zwanym Górą Czarownic. Mają tam ponoć miejsce liczne nadnaturalne zjawiska. Niespodziewana szansa, by przekonać się, na czym one polegają, trafia się taksówkarzowi z Las Vegas, Jackowi Bruno. Dzieje się tak za sprawą dwójki jego niezwykłych nastoletnich pasażerów obdarzonych zdumiewającymi zdolnościami. Wkrótce okazuje się, że od tej trójki zależeć będą losy świata...

„Góra Czarownic” w kinach od 1 maja.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

17.04.09

 

Od dziś w kinach rządzić będzie hit porównywalny chyba tylko z „High School Musical”. Porównywalny, bo równie popularny i równie muzyczny. „Hannah Montana. Film” wyrusza na podbój wielkich ekranów świata. 

Odtwórczyni głównej roli – Miley Cyrus i jej filmowy (ale i realny) ojciec – Billy Ray Cyrus to uznani wokaliści i autorzy piosenek. Nie mogło więc być inaczej – twórcy „Hannah Montana. Film” drugim językiem opowieści uczynili muzykę!  Oczywiście muzyka była również bardzo mocno obecna w serialu – pierwowzorze ekranowej wersji, ale w filmie jej znaczenie jeszcze wzrosło. Reżyser Peter Chelsom tłumaczył: – Oboje bohaterowie, Miley i Robby Stewart, wręcz żyją muzyką. Staraliśmy się, aby muzyka i taniec były ściśle powiązane z akcją. Nieco podobnie jak w musicalu, ale na trochę innej zasadzie. Muzyka i taniec nigdy nie przekształcają się w całkowicie samodzielne „numery”. Taka była nasza koncepcja. Ale czasem piosenka popycha wydarzenia do przodu. 

Dobrym przykładem na tę specyficzną metodę stało się wykorzystanie utworu „The Climb”. Miley wyraża w nim swą frustrację i emocje związane z podwójnym życiem, które skutkuje oddaleniem się od bliskich jej ludzi, a to jest dla niej niezwykle bolesne. Producent Alfred Gough uważał tę epicką balladę za kluczową dla zrozumienia filmu, bo zawiera jego przesłanie w trafnie skondensowanej formie. „The Climb” napisał słynny muzyk z Nashville Jesse Alexander wraz ze swym stałym współpracownikiem, Johnem Mabe

Twórcy „Hannah Montany” w kwestiach muzyki postawili na eklektyzm. Dominuje oczywiście country i łagodna odmiana rocka, ale znalazło się miejsce i dla hip-hopu, a nawet dla rytmów hawajskich. Chelsom nie krył, że jest wyjątkowo zadowolony z doboru muzyki. – Z pewnością jest ona bardziej wyrafinowana niż w serialu, muszę też przyznać, że zasadniczo udało się uniknąć kompromisów, które dotyczyły wyboru muzyki w moich poprzednich filmach. 

Drugim bardzo ważnym dla struktury opowieści utworem była piosenka tytułowa z ostatniego albumu Raya „Back to Tennessee” napisana wspólnie przez niego, Tamarę Dunn i Matthew Wildera. Jest to pochwała sielskiego życia na Południu. 

Do udziału w filmie zaproszono także znanego piosenkarza Taylora Swifta. Początkowo zamierzano tylko wykorzystać jego utwory, ostatecznie jednak Swift pojawił się na ekranie, by zaśpiewać jedną ze swych piosenek. Artysta wspominał: – Kiedy dostałem maila z wytwórni Disneya z prośbą o wybranie utworu, który byłby idealny do zilustrowania sceny zakochania się, zaproponowałem „Crazier”, rodzaj walca w rytmie country. Spodobał się. Potem nasza współpraca się rozwinęła. Swift napisał też piosenkę towarzyszącą napisom końcowym „You’ll Always Find Way Back Home”.  Utworem, do którego powstania dużą wagę przywiązywał Chelsom, był „Hoedown Throdown”, połączenie hip-hopu z tanecznym country, podczas wykonywania którego Miley uczy publiczność (zgodnie z tekstem utworu) tanecznych kroków. – Zależało mi, by dać Miley jak największą możliwość popisu mimicznego. To jest głupiutki, ale wdzięczny utwór. Nazywaliśmy go początkowo „The Project”, a potem „Miley’s Macarena”, bo właśnie macarenę miał przypominać – mówił reżyser.

Płyta z piosenkami z „Hannah Montana. Film” już jest dostępna, a film w kinach od 17 kwietnia.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

16.04.09

 

Wszyscy, którzy mieli już okazję obejrzeć ekranową wersję wielkiego serialowego hitu Disneya - "Hannah Montana. Film", twierdzą, że odtwórczyni głównej roli Miley Cyrus zaskakuje i wokalnie, i aktorsko.

Miley urodziła się jako Destiny Hope Cyrus 23 listopada 1992 roku we Franklin, stan Tennessee. Jest córką piosenkarza country i aktora Billy'ego Raya Cyrusa. Wychowała się na farmie w okolicach Nashville. Jej matką chrzestną jest wielka gwiazda muzyki country Dolly Parton. Miley zadebiutowała w filmie Tima Burtona "Duża ryba". Potem statystowała w produkcjach, w których występował jej ojciec, a następnie grała u jego boku w popularnym serialu "Doc". Jako dwunastolatka była przesłuchiwana do roli w serialu "Hannah Montana" i początkowo uznano, że jest zbyt młoda. Napisała już ponad sto piosenek, część z nich wykonywała w serialu "Hannah Montana", który przyniósł jej wielki międzynarodowy sukces i oszałamiającą popularność. Miley jest również autorką książki "Miles to Go" opisującej jej dzieciństwo i drogę do sławy.  

Producenci filmu wiedzieli, że takiego talentu nie można ograniczyć wyłącznie do małego ekranu. Jeden z nich, Al Gough, przyznawał: - Grzechem i po prostu błędem byłoby marnować tak wielki talent, jakim dysponuje Miley Cyrus. Być naturalnym na planie filmowym to najtrudniejsza rzecz na świecie! Miley ma ten niezwykły dar, wspaniały instynkt, który to umożliwia. W dodatku jeszcze świetnie tańczy i śpiewa. Z radością obserwowałem, jak rozwija się jej talent - opowiadał. 

Realny i filmowy ojciec Miley - Billy Ray Cyrus, mówił: - Jestem z niej bardzo dumny, i to nie tylko jako tata, ale i jako autor piosenek, który potrafi docenić jakość tego, co ona pisze. W dodatku rozwija się aktorsko. Zaczynała jako artystka komediowa w stylu Lucille Ball, teraz widzę w jej grze większą subtelność i głębię. Myślę, że może być przykładem dla wielu dzieciaków, które uporem i pracą naprawdę są w stanie dogonić swe marzenia.

Miley wspominała, że praca nad filmem wiązała się jednak ze sporym stresem. Znała doskonale swą postać, ale konieczne były inne środki wyrazu, co uświadamiał jej skutecznie reżyser. - Peter Chelsom mówił mi często: w porządku, w to wierzę, a ja zastanawiałam się, co to znaczy. Potem zrozumiałam. Serial był w porównaniu z filmem mniej realistyczny. To był przecież sitcom skierowany do dzieciaków, dlatego Peter zwracał mi uwagę: graj mniej, wcale nie potrzebujesz tyle ekspresji. Miał z reguły rację - wyznawała młoda aktorka. 

Poszło jej świetnie. Jednak nie można zapominać, że Miley to nie tylko aktorka, to również uwielbiana piosenkarka i autorka. Do kinowej wersji napisała jednak tylko jedną piosenkę: - Nie mogłam aktywniej uczestniczyć w komponowaniu muzyki - tłumaczyła - ponieważ kręciliśmy film i byłam po prostu bardzo zajęta. Ale wspólnie udało nam się zebrać sporo bardzo fajnych utworów. Trzeba pamiętać, że płyty firmowane jej nazwiskiem sprzedały się na całym świecie w milionach egzemplarzy. 

"Hannah Montana. Film" w kinach od 17 kwietnia.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

14.04.09

 

To, co przyciąga młodych widzów do Miley Cyrus i jej bohaterki Hannah Montany, to – obok wciągającej, komediowej fabuły i świetnych piosenek – wyjątkowe podobieństwo prawdziwej historii aktorki i jej ekranowych losów. W wersji kinowej, która zadebiutuje u nas 17 kwietnia, te nawiązania idą jeszcze dalej.

Miley Stewart coraz gorzej radzi sobie z popularnością swojego alter ego – Hannah Montany. Nastoletnia gwiazda czuje się zagubiona w świecie showbiznesu i nie bardzo wie, jak sobie z tym wszystkim radzić. Na szczęście, u boku ma kochającego, mądrego ojca, który postanawia wysłać ją w rodzinne strony, by przypomniała sobie, jak to jest być zwykłą dziewczyną...

Scenarzyści serialu – a teraz i filmu – twierdzą, że realizmu tej historii dodał fakt, iż w głównych rolach obsadzono córkę i ojca. Twórcy chętnie wykorzystywali obserwacje dotyczące ich wzajemnej relacji i uwzględniali je w scenariuszach kolejnych odcinków. Sceniczne doświadczenia Billy’ego Raya Cyrusa, a także fakt, że oboje z Miley pochodzą z Południa (co związane jest nie tylko z akcentem, ale i mentalnością oraz systemem wartości) znalazły odzwierciedlenie na ekranie. – Stało się tak, że sztuka imitowała życie, a życie z kolei zaczęło imitować sztukę – śmiał się Billy Ray Cyrus. – Początkowo wcale tego nie planowaliśmy, ale tak po prostu wyszło. 

W wersji kinowej postanowiono zatem ten ważny wątek jeszcze bardziej pogłębić.  – Gdy w Los Angeles rozpoczyna się akcja filmu, Miley znajduje się pod potężną presją swego gwiazdorskiego alter ego, Hannah Montany. Zmartwiony ojciec proponuje zagubionej nastolatce powrót do rodzinnego miasteczka – tłumaczył Billy Ray Cyrus. – Te kwestie są bliskie moim własnym doświadczeniom. Miałem przecież podobne problemy. Mój ojciec zawsze powtarzał, że dobrze jest wiedzieć, jaki następny ruch wykonać na życiowej drodze. Ale mówił też, iż najważniejsze jest to, aby pamiętać, skąd się pochodzi, nigdy nie zapominać o własnych korzeniach. O tym przede wszystkim opowiada nasza historia.

Potwierdzała to Miley. – Nasz film przypomina, że dobrze jest zatrzymać się i pomyśleć: kim jestem, czego pragnę, dokąd zmierzam? W moim prywatnym życiu sama musiałam to nie raz uczynić. W Nashville czuję się jak w domu. Musisz powrócić do realnego świata – oto moim zdaniem najważniejsze przesłanie naszego filmu. Miley Cyrus nie kryje, że jej losy bardzo przypominają perypetie Hannah Montany. A jej miłość do rodzinnych stron jest równie wielka jak fikcyjnej bohaterki. – Nashville to ja – śmiało to mogę powiedzieć. Nashville mnie ukształtowało, tam się wychowałam i tam zawsze wracam – tłumaczyła. – Mam nadzieję, że wychodząc po seansie, ludzie będą mieli wrażenie, że byli u mnie w domu z wizytą.  Dla jej ojca, Billy’ego, powrót na czas zdjęć na rodzinną farmę był wręcz wzruszający. Tu mieszkał przecież wraz z Miley do czasu, gdy ukończyła 13 rok życia. – Po skończonej pracy łaziła po drzewach, jeździła konno. Zupełnie jak w nie tak dawnych jeszcze czasach mojej młodości – wspominał rozrzewniony tata. 

Polska premiera „Hannah Montana. Film” już dzisiaj, a od piątku film w kinach w całej Polsce. 

B.B.PR dla Forum Film Poland.

08.04.09

 

Ona musiała się zakochać! Kto? Miley Stewart czyli Hannah Montana z kinowej wersji telewizyjnego przeboju - "Hannah Montana. Film". Zakochać się nie jest trudno, ale nastoletnia idolka młodych widzów wybrała chłopaka, którego już obwołano nowym Bradem Pittem!

Miley (Miley Cyrus) jedzie w rodzinne strony, by oderwać się od niełatwego podwójnego życia uczennicy i gwiazdy pop. W rodzinnym miasteczku w Tennessee spotyka swego dawnego kolegę z dzieciństwa - Travisa (Lucas Till). Bardzo szybko się w nim zakochuje. Nie ujawni  mu jednak swej podwójnej tożsamości. Jest przekonana, że jako Hannah zrobi na nim większe wrażenie. Ale okazuje się, że przystojny kowboj woli ją jako Miley. Niełatwo przyjdzie mu wybaczenie jej, że go oszukała.

Dość długo trwały poszukiwania odtwórcy tej kluczowej roli. - Nie chcieliśmy obsadzać ani kaskadera, ani uznanej gwiazdy, a takie były początkowe pomysły - opowiadał producent Alfred Gough. - Zdecydowaliśmy, że należy poszukać zdolnego, młodego aktora z Południa. Kogoś, kto miałby charyzmę i intensywność Brada Pitta z czasów, kiedy tamten grał w "Thelmie i Luizie". Zorganizowaliśmy poszukiwania i casting. Na Lucasa Tilla trafiliśmy w Atlancie, odbyły się próby z Miley i wszystko pięknie zagrało.

Till ("Spacer po linie", serial "Doktor House") przyznał, że widzi spore podobieństwa pomiędzy graną przez siebie postacią a sobą. - Jak wielu chłopaków z Południa, Travis ma w sobie dużo rezerwy. Ja też nie lubię zbytnio ujawniać głębokich emocji. No i obaj bardzo lubimy jeździć konno, choć ja dopiero niedawno zacząłem - śmiał się młody aktor. - To nie miał być wyidealizowany romans nastolatki zakończony tym, że nasza dwójka zmierza razem ku zachodzącemu słońcu - tłumaczył reżyser Peter Chelsom. - Ten chłopak ma silną osobowość. I jest też kimś, kto zdecydowanie sprowadza dziewczynę na ziemię. 

Till wziął intensywne lekcje gry na pianinie i gitarze oraz jazdy konnej. Zwłaszcza to ostatnie zajęcie bardzo go wciągnęło. Nie wyobraża już sobie życia bez koni. Jego partnerem na planie był koń Seabiscuit, który w 2003 roku z sukcesem wystąpił w znanym filmie o tym samym tytule, grając słynnego konia wyścigowego z czasów  Wielkiego Kryzysu.  

"Hannah Montana. Film" to kontynuacja ogromnie popularnego serialu telewizyjnego - historia Miley Stewart, nastolatki, która na co dzień jest wzorową uczennicą w szkole średniej, a w tajemnicy przed większością przyjaciół odnosi sukcesy jako przebojowa piosenkarka o pseudonimie Hannah Montana. Popularność Hannah gwałtownie rośnie. Dziewczyna czuje się coraz bardziej zagubiona w światku showbiznesu, więc jej ojciec (a zarazem menedżer) postanawia dyskretnie interweniować. Aranżuje wyjazd Miley do rodzinnego miasteczka w Tennessee. Tam dziewczyna spędza wakacje i zastanawia się, co jest dla niej ważniejsze - muzyczna kariera czy może raczej przyjaźń i normalne życie, z dala od świateł sceny. Nudny początkowo pobyt na wsi zamienia się w przygodę, także uczuciową, której Hannah zupełnie się nie spodziewała...

„Hannah Montana. Film” w kinach od 17 kwietnia.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

02.04.09

 

Na to młoda widownia czekała od dawna! Ich ulubiona serialowa bohaterka – Hannah Montana – zadebiutuje na dużym ekranie. Absolutny hit Disneya – serial o rozśpiewanej nastoletniej gwieździe, doczekał się pełnometrażowej wersji. „Hannah Montana Film” tydzień po swojej światowej premierze, trafi 17 kwietnia do polskich kin.

Serial „Hannah Montana” to jeden z największych telewizyjnych sukcesów wytwórni Disneya w ostatnich latach. Obok „High School Musical” zdobył fenomenalną wręcz  popularność, zwłaszcza wśród nastoletniej publiczności. Przez dwa lata była to najpopularniejsza seria  w kategorii wiekowej 6–14 lat. W amerykańskiej wersji serial zadebiutował 24 marca 2006 roku w Disney Channel (w Polsce, również z sukcesami – 2 grudnia tego samego roku). Na podstawie „Hannah Montany” powstała również popularna gra komputerowa. W sprzedaży znalazło się też mnóstwo gadżetów związanych z filmem, między innymi śpiewające lalki. Wielką popularnością cieszyły się koncerty Miley Cyrus jako Hannah Montany. Serial zdobył dwukrotnie nominację do nagrody Emmy (w 2007 i 2008 roku) w kategorii najlepszy program dla dzieci, a przede wszystkim – niezwykle wierną publiczność. Już odcinek premierowy zgromadził przed małymi ekranami niemal 5 i pół miliona widzów, co zaskoczyło telewizyjnych analityków oraz szefów Disney Channel. Wydano też z wielkim handlowym sukcesem płyty z zapisem piosenek wykorzystanych w serialu (obie znalazły się na pierwszej pozycji listy Billboardu) oraz płytę koncertową Miley Cyrus, a także album z remiksami.

Zdaniem producenta filmu - Ala Gougha, powstanie kinowego filmu było jednak nie tylko naturalną próbą skonsumowania sukcesu, ale i niejako koniecznością. Ponieważ grzechem i po prostu błędem byłoby marnować tak wielki talent, jakim dysponuje Miley Cyrus. Być naturalnym na planie filmowym to najtrudniejsza rzecz na świecie! Miley ma ten niezwykły dar, wspaniały instynkt, który to umożliwia. W dodatku jeszcze świetnie tańczy i śpiewa. Z radością obserwowałem, jak rozwija się jej talent – opowiadał Gough

Twórcy zadbali by na ekranie nie zabrakło wszystkiego, co fani polubili w bohaterce odtwarzanej przez Miley Cyrus. Różnica polega tylko na tym, że wszystkiego jest więcej, lepiej i z większym rozmachem. Zachowano  wszelkie zalety serialu, ale też stworzono film, który pod wieloma istotnymi względami różni się od telewizyjnego pierwowzoru. Tak to tłumaczył Gough: Chcieliśmy otworzyć naszą opowieść, pozwolić jej  oddychać. Pracując nad scenariuszem, kierowaliśmy się kilkoma żelaznymi regułami. Zdecydowaliśmy, że nie  będziemy posługiwać się dekoracjami i scenerią znanymi już doskonale z serialu. Będziemy kręcić natomiast w naturalnych plenerach: w Nashville, Malibu, Santa Monica czy Beverly Hills.

Miles Millar, drugi z producentów, odkreślał, że film miał zaskoczyć wielbicieli serii. Widzowie być może będą się spodziewali humoru znanego z sitcomów. Ale my chcieliśmy filmu z sercem, z prawdziwymi emocjami i z zapierającymi dech pejzażami, z pomysłowymi numerami tanecznymi i zapadającą w pamięć muzyką. Sądzę, że nam się udało.

Scenarzysta Dan Berendsen zwracał uwagę na kolejną różnicę pomiędzy filmem kinowym a serialem. Film jest przede wszystkim opowieścią o Miley. Z pełną świadomością skoncentrowaliśmy się na tej postaci. To jej historia – w niej zaś dużą rolę odgrywa ojciec. W serialu większe znaczenie miały kolejne perypetie związane z koncertami oraz z otoczeniem Miley – wyjaśniał swe zamiary.

Film kontynuuje historię Miley Stewart (Miley Cyrus), nastolatki, która na co dzień jest wzorową uczennicą w szkole średniej, a w tajemnicy przed  większością przyjaciół odnosi sukcesy jako przebojowa piosenkarka o pseudonimie Hannah Montana.  Popularność Hannah gwałtownie rośnie. Dziewczyna czuje się coraz bardziej zagubiona w światku showbiznesu, więc jej ojciec-menedżer (Billy Ray Cyrus) postanawia dyskretnie interweniować. Aranżuje  wyjazd Miley do rodzinnego miasteczka w Tennessee. Tam dziewczyna spędza wakacje i zastanawia się, co jest dla niej ważniejsze – muzyczna kariera czy może raczej przyjaźń i normalne życie, z dala od świateł sceny. Nudny początkowo pobyt na wsi zamienia się w przygodę, także uczuciową, której Hannah zupełnie się nie spodziewała...

„Hannah Montana. Film” w kinach od 17 kwietnia.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

19.03.09

 

Już jutro (piątek, 20 marca) w kinach "Złoty środek" Olafa Lubaszenko - komedia, o której ostatnio piszą i mówią absolutnie wszyscy.  

Po poniedziałkowej, pełnej niespodzianek polskiej premierze już powszechnie wiadomo, że jest na co czekać. Salwy śmiechu i burze oklasków rozlegały się co chwila. Prawdziwą, szczerą radość u widzów budziła zwłaszcza jedyna w swoim rodzaju praska rodzinka made by Lubaszenko. To w jego głowie zrodził się szatański pomysł, by ze swego ojca, Edwarda Linde-Lubaszenko, zrobić dziadka Przybylskiej, z Pazury - jej ojca, a z Wilczaka wujka-geja. Odwołując się do klasyka: "ostatnie takie trio - ojciec, dziad i stryjo".

Przybylska w wywiadach przyznaje, że kiedy po raz pierwszy usłyszała propozycję zagrania ulubienicy tejże rodzinki - zaniemówiła. W dodatku miała przebrać się za faceta! Filmowy ojciec, Cezary Pazura, zdradził dziennikarzom: - Moja filmowa córka ma charakter po ojcu. Bezwzględnie dąży do celu. On ją dobrze wychował, chociaż wcale nie musiał. Był trochę zajęty, we Wronkach.

Lubaszenko mówi, że pomysł na obsadę zaświtał mu w głowie jeszcze w trakcie pisania scenariusza z Jerzym Kolasą. Szczególnie marzył mu się Pazura w dojrzalszej odsłonie: - Chciałem, żeby wszyscy zobaczyli, jak duża jest skala jego talentu, że umie zagrać wszystko, włącznie z podstarzałym cwaniakiem z warszawskiej Pragi. Angażowanie własnego ojca do filmu to już tradycja reżyserska Olafa. Edward Linde-Lubaszenko wciela się więc w dziadka Mirki/Mirka. Wilczak odrobinę wyrodził się z tej praskiej ekipy - stryj Mirki jest bowiem charakteryzatorem filmowym, a do tego zwolennikiem męskich wdzięków. Jak można się domyślić - emocje, które ta sytuacja wzbudza między braćmi, czyli Pazurą i Wilczakiem, będą musiały w jakiś sposób się rozładować.

Wychowana na warszawskiej Pradze Mirka (Anna Przybylska) ukończyła wydział prawa. Nie zapomniała jednak, skąd pochodzi. Dla mieszkańców rodzimej kamienicy stanie się ostatnią deską ratunku. By im pomóc, musi zdobyć się na brawurową mistyfikację. Pomoże jej w tym wujek Bogumił (Paweł Wilczak), charakteryzator i przedstawiciel mniejszości seksualnej. Piękna dziewczyna zmieni się dzięki niemu w przystojnego młodzieńca z bródką i będzie musiała zdobyć się na najbardziej zwariowany numer w całej dotychczasowej karierze...

"Złoty środek" w kinach od piatku - 20 marca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

19.03.09

 

Tak, to prawda. Ale na szczęście tylko w filmie. W najnowszej komedii Olafa Lubaszenko, Cezary Pazura - który przyzwyczaił fanów do nienagannej sylwetki i młodzieńczego temperamentu - będzie stary i gruby.

W "Złotym środku", który do kin wejdzie już 20 marca, Pazura odważnie zdecydował się zawalczyć ze swoim stereotypowym wizerunkiem. Reżyser, a jednocześnie przyjaciel aktora, zaproponował mu rolę ojca głównej bohaterki, ślicznej Mirki (Anna Przybylska). Pazura nie ukrywa, że początkowo był zdziwiony propozycją Lubaszenki, jednak uznał ją za zabawny i ciekawy pomysł. Będzie więc praskim cwaniaczkiem Stefanem. Aktor, z właściwym sobie dowcipem, zdradza w jednym z wywiadów: - Dostałem od charakteryzatorów kilka zmarszczek i siwych włosów. Doczepili mi silikonowy brzuch. Własnego mi się nie chciało hodować, bo musiałbym się obżerać za własne pieniądze i potem  chudnąć też za swoje.

"Złoty środek" to majstersztyk charakteryzatorski dzięki mistrzostwu Cezarego Kostrzewskiego i Małgorzaty Majkut. Nie tylko Pazura ulega tu przemianie: Anna Przybylska zmienia się w mężczyznę, Paweł Wilczak wyraźnie zmiękcza swój wizerunek, a panowie z Kabaretu Moralnego Niepokoju wcielają się w eleganckich mężczyzn. Nie do pomyślenia...

Wychowana na warszawskiej Pradze Mirka (Anna Przybylska) ukończyła wydział prawa. Nie zapomniała jednak, skąd pochodzi. Dla mieszkańców rodzimej kamienicy stanie się ostatnią deską ratunku. By im pomóc, musi zdobyć się na brawurową mistyfikację. Pomoże jej w tym wujek Bogumił (Paweł Wilczak), charakteryzator i przedstawiciel  mniejszości seksualnej. Piękna dziewczyna zamieni się dzięki niemu w przystojnego młodzieńca i zdobędzie się na najbardziej zwariowany numer w całej dotychczasowej karierze.

"Złoty środek" w kinach od 20 marca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

28.02.09

 

Premiera „Złotego środka” Olafa Lubaszenko coraz bliżej – już 20 marca! Film jest zmontowany, muzyka skomponowana i nagrana, odtwórcy głównych ról – znani. Niby wszystko jasne i pozostaje czekać na pierwsze seanse, a tu taka niespodzianka… Popularni i wręcz wybitni artyści kabaretowi, Mikołaj Cieślak i Robert Górski z Kabaretu Moralnego Niepokoju, ujawnili nagle, że to oni są prawdziwymi gwiazdami tej komedii. Nie Anna Przybylska, nie Szymon Bobrowski, nie Tamara Arciuch, Paweł Wilczak czy Cezary Pazura, ale właśnie oni – Górski i Cieślak.

– Jesteśmy dwoma prawnikami. Myślę, że ten „złoty środek” to właśnie my. Jesteśmy osią centralną, rdzeniem i gwoździem całego filmu. Pojawiamy się pod koniec, więc… warto zostać do końca – zdradził Górski podczas konferencji prasowej w Novym Kinie Praha. Role, bezsprzecznie świetne, nie do końca jednak zadowoliły artystów: – Zgodziliśmy się na udział w tym filmie, bo obiecano nam, że wystąpimy w scenach erotycznych. Niestety, nie dotrzymano przyrzeczenia – bolewał poważnym tonem Robert Górski. – Nasze postaci są jednowymiarowe, płaskie, o zubożonym życiu wewnętrznym: po prostu kukły. Po głębszym zastanowieniu znalazł jednak, niewielkie bo niewielkie, ale mimo wszystko pozytywy: – Występujemy w rolach elegancko ubranych postaci, co bardzo ucieszy moją mamę, bo moja mama zawsze się denerwuje, że gram ostatnich dziadów. Jesteśmy ładnie ubrani, co się nam rzadko zdarza. To trzeba zobaczyć!

Wychowana na warszawskiej Pradze Mirka (Anna Przybylska) ukończyła wydział prawa. Nie zapomniała jednak, skąd pochodzi. Dla mieszkańców rodzimej kamienicy stanie się ostatnią deską ratunku. By im pomóc,  musi zdobyć się na brawurową mistyfikację. Pomoże jej w tym wujek Bogumił (Paweł Wilczak), charakteryzator i przedstawiciel mniejszości seksualnej. Piękna dziewczyna zamieni się dzięki niemu w przystojnego młodzieńca i dokona najbardziej zwariowanego wyczynu w całej dotychczasowej karierze...

„Złoty Środek” w kinach od 20 marca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

18.02.09

 

Już w najbliższy piątek - 20 lutego, w polskich kinach zabłyśnie Meryl Streep w swojej najnowszej, wybitnej roli w filmie "Wątpliwość" Johna Patricka Shanleya. To film oczekiwany, chwalony i mający szansę na najwyższe laury w filmowym świecie. Twórcy mogą się pochwalić sześcioma nominacjami do tegorocznych Oscarów (najlepsza aktorka pierwszoplanowa - Streep, aktor drugoplanowy - Philip Seymour Hoffman, dwie nominacje dla najlepszej aktorki drugoplanowej - Amy Adams i Viola Davis, scenariusz adaptowany - Shanley), pięcioma do Złotych Globów (ponownie - Streep, Hoffman, Adams, Davis i Shanley) oraz licznymi innymi nominacjami i nagrodami (BAFTA, SAG, WGA, Satelita, Camerimage).

Choć na planie "Wątpliwości" zgromadzili się wybitni i utytułowani twórcy, taki deszcz pochwał musiał na nich zrobić niemałe wrażenie. Streep, choć Oscara odbierała już dwukrotnie, a nominacjami cieszyła się aż czternaście razy, wyznaje: - Tak, to bardzo ekscytujące! Ale też przerażające. Hollywood jest dla mnie tym samym, czym może być dla kogokolwiek innego. To znaczy, nie ma nic wspólnego ze mną, z tym, jaka jestem naprawdę. Ja jestem poza tym światem. Boję się go. - Na potwierdzenie swojej  eksterytorialnej pozycji wobec Fabryki Snów dodaje: - Trzymam swoje Oscary na bardzo wysokiej półce. Jeden z nich ma już okropny kolor! 

Z kolei Philip Seymour Hoffman, który swojego pierwszego Oscara odebrał za rolę w filmie "Capote", stwierdza: - Nie ma negatywnych stron otrzymania Oscara. Oscara bym w to nie mieszał. To przecież coś, co się może zdarzyć. Coś, za co jest się wdzięcznym. Mówię szczerze. Jestem naprawdę wdzięczny za sytuacje, dzięki którym otwiera się więcej drzwi. - Ale dodaje też: - Jednak wraz z Oscarem stajesz się bardziej znany i tym samym tracisz anonimowość, a to już ma zarówno pozytywne, jak i negatywne strony... 

Reżyser John Patrick Shanley tak wspomina swojego Oscara za "Wpływ księżyca": - To było niesamowite. Świetnie się bawiłem. Uściskał mnie Gregory Peck, pocałowała Audrey Hepburn. Nie byłem już dzieciakiem, miałem przecież 37 lat. Było cudownie i cieszę się, że potrafiłem to docenić. Często życie bywa tak ciężkie, że nie umiemy odczuwać radości w dobrych chwilach...

"Wątpliwość" z pewnością przyniesie twórcom wiele satysfakcji i zdecydowanie nie pomoże im w zachowaniu anonimowości!

Katolicka szkoła, Bronx, 1964 rok. Charyzmatyczny ksiądz Flynn (Hoffman) usiłuje złagodzić panujące w szkole obyczaje. Robi to wbrew kierującej szkołą zakonnicy - siostrze Aloysius Beauvier (Streep), która wierzy jedynie w surową dyscyplinę. Kiedy do szkoły zostaje przyjęty pierwszy czarnoskóry uczeń, jedna z sióstr zauważa, że ojciec Flynn poświęca mu więcej uwagi niż innym dzieciom. Siostra Beauvier rozpoczyna prawdziwą krucjatę, która ma na celu usunięcie księdza ze szkoły. Bez żadnych dowodów, jedynie polegając na własnym przeczuciu, zakonnica podejmuje walkę. Czy ma rację? Czy wolno jej na podstawie niejasnych odczuć oskarżać drugiego człowieka? Czy poznamy w końcu prawdę? 

"Wątpliwość" w kinach od 20 lutego.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

13.02.09

 

Psychologowie nie ukrywają: mamy problem. Tak mówi doktor Joanna Heidtman: - Kłopot pojawił się tam, gdzie nikt się go nie spodziewał - ani marketingowcy, ani psychologowie. Już dawno przestaliśmy kupować dobra tylko dlatego, że są nam potrzebne. Kupujemy na pokaz, żeby nas podziwiano i żeby podnieść sobie samoocenę. Zaspokajamy w ten sposób potrzebę bycia szczęśliwym, zastępując to, czego nam  naprawdę brak. - Heidtman opisuje to zjawisko: - Kupujemy impulsywnie, a reklama wyznacza nam ścieżki wyboru. Zaczyna się wytwarzać automatyczny nawyk, co jest pierwszym znakiem, że  ten autobus jedzie bez kierowcy! Jeśli mamy zły humor i pierwszą naszą myślą są zakupy, albo gdy idziemy na zakupy jeszcze zanim poczujemy niezadowolenie - należy to traktować jako sygnał alarmowy. Kupowanie jest sposobem rozładowania napięcia. Zdobywasz, wygrywasz i wierzysz, że inni cię podziwiają, ale odkładane problemy nie przestają rosnąć. Za każdym razem jednak efekt nagrody
słabnie, a pozostaje smutek, poczucie winy i długi.

I o tym opowiadać w walentynki? A czemu nie, zwłaszcza jeśli w gwiazdorskiej obsadzie i do tego zabawnie! Komedia "Wyznania zakupoholiczki" już 13 lutego pojawi się na ekranach kin na całym świecie - w tym także i w Polsce.

Pisarka Sophie Kinsella, a za nią filmowcy, podjęła temat poważny, jednak potraktowała go z przymrużeniem oka. - Sophie pomogła nam w adaptacji, tak by udało się zachować najważniejsze walory jej powieści - mówił producent Jerry Bruckheimer. Zaprosił pisarkę na plan filmu, gdzie służyła radą, pomocą i konsultacjami. Producent wykonawczy Chad Oman wspominał: - Po przeczytaniu jakichś piętnastu stron powieści, byłem całkowicie pewny: to jest materiał na film! Bo to pełna emocji, wdzięku i humoru książka. 

Bruckheimer osobiście wytypował P.J. Hogana na reżysera filmu. - On ma tę wspaniałą lekkość. "Wesele Muriel" i "Mój chłopak się żeni" to filmy, które uwielbiam. Odznacza się też kapitalnym poczuciem humoru i wyczuciem romantycznej konwencji - uzasadniał swą decyzję. Oprócz świetnego reżysera, twórcy postawili również na niebanalną obsadę. W główną bohaterkę wcieliła się wschodząca gwiazda Isla Fisher ("Polowanie na druhny" i "Na pewno, być może"). Partnerem Fisher został Hugh Dancy, który zagrał Luke'a, pracoholika, poznającego dzięki Rebece prawdziwe uczucie. Bruckheimer wierzy w talent i charyzmę aktora: - Pamiętamy go jako Schmida z "Helikoptera w ogniu" czy Galahada z "Króla Artura". Były to filmy, przy których wspólnie pracowaliśmy. Jestem przekonany, że z jego wdziękiem i talentem zostanie wkrótce wielką gwiazdą - mówił.  Hogan zaś podkreślał niezbędny kontrast pomiędzy tymi postaciami: - Hugh miał za zadanie być lodem w porównaniu z ogniem Isli. Ma ku temu predyspozycje. Jest Anglikiem zatopionym w książkach, należycie zdystansowanym wobec świata. A bohater, którego gra, to przecież ktoś przesadnie poświęcający się pracy, ktoś kto niewiele poza pracą dostrzega. Becky tchnie życie w Luke'a skoncentrowanego na swej karierze. 

Nieco ekscentrycznych rodziców Rebeki zagrali wyśmienici aktorzy charakterystyczni: Joan Cusack ("Pracująca dziewczyna", "Przeboje i podboje") oraz John Goodman ("Barton Fink", "Blues Brothers 2000"). Cusack zwróciła uwagę na ważne, choć nienatrętnie wyrażone przesłanie filmu: - Kupowanie to fajna rozrywka, ale staje się problemem, gdy niepostrzeżenie przejmuje kontrolę nad całym życiem. A tak właśnie dzieje się z Becky. Goodman wystąpił w roli zwykłego, jowialnego faceta, zapatrzonego w swą córkę, któremu początkowo trudno dostrzec jej problemy. 

Angielka Kristin Scott Thomas ("Cztery wesela i pogrzeb", "Angielski pacjent") zagrała... Francuzkę Alette Naylor, wpływową redaktorkę zajmującą się modą. - Dobrze się składa - komentowała aktorka - bo przez lata mieszkałam we Francji i jestem dwujęzyczna. Nie miałam więc problemów z tamtejszym akcentem. Ale oczywiście nie wymowa jest najistotniejsza. Moja bohaterka jest kompletnie oderwana od realnego  świata i to jest jej dominująca cecha.

Ekranizacja bestsellerowej książki, moda, wybitni aktorzy, uczucie, dowcip i Nowy Jork - złożone w świetną całość przez nieomylnego Jerry'ego Bruckheimera - to musi być hit na tegoroczne walentynki!

"Wyznania zakupoholiczki" w kinach 13 lutego.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

13.02.09

 

"Złoty środek" - najnowsza produkcja Olafa Lubaszenki, zapowiada się interesująco nie tylko ze względu na aktorów i nietypowe role, w jakie się wcielają. Muzycznie film także będzie co najmniej ciekawy!

Przed zaledwie kilkoma dniami Kayah nagrała utwór promujący tę zwariowaną komedię z Anną Przybylską w roli głównej. Głośno i dobitnie (jak to Kayah) przyznaje, że nosi spodnie, kiedy chce. Ponieważ główną bohaterkę Mirkę (Przybylska), okoliczności zmuszają do przebierania się za faceta, także wokalistka postanowiła wyrazić swoje zdanie na temat tzw. wojny płci. W refrenie deklaruje: "Dokładnie patrz / dotąd aż / poznasz się, że ze mnie jest najprawdziwsza kobieta / to przecież raz / z dwojga nas / ktoś powinien cechy mieć prawdziwego faceta".

Muzykę do utworu (podobnie jak do całego filmu) skomponował Jan Borysewicz. "Noszę spodnie, kiedy chcę" to utwór energetyczny, bardzo kobiecy i świetnie zaśpiewany. Jak rockandrollowcowi pisało się coś takiego? Borysewicz odpowiada: - Zarówno praca w Lady Pank, jak i moje solowe projekty, np. Jan Bo, to muzyka "hendrixowska",  instrumentalna, gitarowa. W tym filmie muzyka ma inny klimat i bardzo się z tego cieszę. Było to dla mnie bardzo rozwojowe wyzwanie. - Utwór będzie miał premierę pod koniec lutego.

Film opowiada historię młodej dziewczyny z warszawskiej Pragi, Mirki. Wychowana i zakochana w typowo praskim klimacie, wybrała jednak zasadniczo inną drogę życiową niż jej przyjaciele z dzieciństwa - ukończyła bowiem prestiżowy wydział prawa. Choć wydawać by się mogło, że jej zawód to wręcz ujma na honorze rodziny z cwaniackimi korzeniami, okazuje się być dla mieszkańców starej kamienicy ostatnią deską ratunku. Aby pomóc najbliższym, Mirka, używając osobistego wdzięku, wrodzonego sprytu i trików rodem z Hollywood, będzie musiała zdobyć się na najbardziej zwariowany numer w całej dotychczasowej karierze...

"Złoty środek" w kinach od 13 marca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

10.02.09

 

Jeszcze w tym miesiącu (20 lutego) w polskich kinach zadebiutuje jeden z tegorocznych łowców nagród – „Wątpliwość”.

To opowieść bolesna, niedająca jednoznacznych odpowiedzi i znakomicie zagrana. Adaptacji filmowej wielokrotnie nagradzanej sztuki „Wątpliwość” podjął się słynny, niezależny producent filmowy Scott Rudin, szef wytwórni Miramax. Reżyserię powierzył autorowi scenicznej wersji, Johnowi Patrickowi Shanleyowi. Shanley nie rwał się do powrotu za kamerę. Rudin, po klęsce jego poprzedniego filmu, namawiał go wytrwale przez osiemnaście lat. Wreszcie mu się udało. 

Shanley wspominał, że do napisania sztuki skłonił go między innymi coraz niższy poziom dyskusji prasowych i telewizyjnych na drażliwe tematy. – Ludzie skrajnie pewni swoich racji wrzeszczą bez ustanku na siebie. Nikt nie ma odwagi powiedzieć „nie wiem”. W większości filmów reżyserzy na koniec udzielają dobitnej odpowiedzi na zadane pytania. Naszym zamiarem było pozostawić publiczność z wrażeniem: jakie to dobrze postawione pytanie – komentował pisarz i zarazem reżyser.

Shanleyowi udało się skompletować wymarzoną obsadę. Do roli siostry Aloysius, która wymagała, jak mówił, „wielkiej siły i subtelności”, pozyskał Meryl Streep (2 Oscary i 14 nominacji do tej nagrody). Jako Flynn pojawił się jeden z najwybitniejszych aktorów swego pokolenia (Oscar za rewelacyjną rolę w filmie „Capote”) Philip Seymour Hoffman. Siostrę James zagrała piękna i utalentowana Amy Adams („Wojna Charliego Wilsona”, „Zaczarowana”). 

– Praca z dobrymi ludźmi, takimi jak Meryl i Phil jest o niebo łatwiejsza. Z Meryl mówimy tym samym językiem. Nie wtrącałem się za bardzo w jej pracę. Mieliśmy ten sam cel. Ale mogłem spokojnie powiedzieć: to nie wydaje mi się najlepsze, daj mi coś innego. I dostawałem to – wyznał Shanley

Katolicka szkoła, Bronx, 1964 rok. Charyzmatyczny ksiądz Flynn (Hoffman) usiłuje złagodzić panujące w szkole obyczaje. Robi to wbrew kierującej szkołą zakonnicy – siostrze Aloysius Beauvier (Streep), która wierzy  jedynie w surową dyscyplinę. Kiedy do szkoły zostaje przyjęty pierwszy czarnoskóry uczeń, jedna z sióstr zauważa, że ojciec Flynn poświęca mu więcej uwagi niż innym dzieciom. Siostra Beauvier rozpoczyna prawdziwą krucjatę, która ma na celu usunięcie księdza ze szkoły. Bez żadnych dowodów, jedynie polegając na własnym przeczuciu, zakonnica podejmuje walkę. Czy ma rację? Czy wolno jej na podstawie niejasnych odczuć oskarżać drugiego człowieka? Czy poznamy w końcu prawdę? 

„Wątpliwość” w kinach od 20 lutego.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

08.02.09

 

Kino przynosi widzom różnorodne emocje – śmiech, łzy, czasem strach. Widzowie, idąc do kina, miewają też różne oczekiwania. Ostatnio jednak potwierdza się teza, że fantastyczne ciuchy i najmodniejsze stylizacje przyciągają do kin tłumy. Wystarczy spojrzeć na wyniki „Seksu w wielkim mieście” czy filmu „Diabeł ubiera się u Prady”.  Dla fanek (i fanów!) pięknych kobiet w pięknych ubraniach szykuje się nowa, fantastyczna kinowa uczta. 13 lutego na ekrany wchodzi bowiem brawurowa komedia oparta na bestsellerowej  powieści Sophie Kinselli „Wyznania zakupoholiczki”. Z poprzednimi hitami łączą ten film nie tylko Nowy Jork, dowcip i nazwiska na metkach ubrań, ale i najwybitniejsza, rozchwytywana w Hollywood stylistka – Patricia Field

Ta kobieta to prawdziwa legenda. Swój pierwszy butik otworzyła w 1966 roku. Jej kariera rozwijała się prężnie i doprowadziła ją na sam szczyt. Field mówi: – Czuję się przede wszystkim stylistką, łączącą rzeczy  stare i nowe w nową artystyczną całość. Ale jeśli chodzi o film, to zawsze przede wszystkim myślę o aktorach. Moja wizja musi się zgadzać z charakterem portretowanej postaci i wykonawcy. 

Jej ostatni film, „Wyznania zakupoholiczki”, opowiada historię Rebeki Bloomwood (Isla Fisher). Dziewczyna jest szaloną, pełną życia mieszkanką Nowego Jorku. Poza tym to jedna z najlepszych specjalistek… od robienia zakupów. Luksusowe marki, wyprzedaże, niepowtarzalne okazje, nowe sklepy i trendy sezonu – wie o nich wszystko i absolutnie nie potrafi się im oprzeć. Jej marzeniem jest praca w czołowym magazynie o modzie, tymczasem jednak otrzymuje inną dziennikarską posadę: w piśmie finansowym „Successful Saving”. Rebekę bardzo frustruje fakt, że nie na wszystko może sobie pozwolić. A zły nastrój poprawiają jej zakupy… Wkrótce ta pasja wpędzi ją w poważne kłopoty!

Field ubrała główną bohaterkę w stroje przywiezione z targów mody w Japonii i wykonane przez tamtejszych projektantów – pełne barw, tak jak chcieli twórcy filmu, utrzymane jednak nie w ściśle narodowym, lecz eklektycznym stylu. Isla Fisher, choć deklaruje się jako wyznawczyni dżinsów i T-shirtów, była bardzo zadowolona. Ubierając aktorkę, Field wykorzystała, prócz japońskich zdobyczy, rzeczy z metkami tak znanych projektantów, jak Balenciaga, Marc Jacobs, Christian Louboutin, Lanvin, Zac Posen, Miu Miu, Salvatore Ferragamo, Prada, Todd Oldham, Gucci, Christian Dior i Alexander McQueen. 

Przyjaciółkę głównej bohaterki, Suze (Krysten Ritter) Field ubrała w stroje skromniejsze i bardziej stonowane. Dzielna Suze usiłuje przecież pohamować zakupoholiczne ciągoty przyjaciółki. Wygląda więc po trosze jak studentka, można odnaleźć też w jej ubiorze elementy rockowe i charakterystyczne dla cyganerii. 

Francuzka Alette Naylor, wpływowa redaktorka zajmująca się modą (Kristin Scott Thomas), ma osobisty, wysublimowany styl, pełen wyrafinowanej elegancji, który ma potwierdzać jej wysoką pozycję, nie tylko w światku mody. Z kolei czerń i biel dominowały w kreacjach podstępnej intrygantki Alice (Leslie Bibb), co było delikatnym nawiązaniem do postaci Cruelli ze „101 dalmatyńczyków”. Jeśli chodzi o postać szefa Rebeki –  Luke’a (Hugh Dancy), to Field starała się oddać jego ewolucję: od braku zainteresowania ubiorem (rzeczy jakby o pół numeru za duże) po pewną dbałość, która się pojawiła pod wpływem jego nowej współpracowniczki. Szykuje się więc prawdziwa rewia mody na ekranie!

"Wyznania zakupoholiczki" zadebiutują w kinach już 13 lutego.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

04.02.09

 

Isla Fisher - prywatnie życiowa partnerka "Borata", czyli Sachy Barona Cohena i matka ich córeczki Olive, jest zakupoholiczką! Nie umie się pozbyć kart kredytowychi każdy gorszy nastrój poprawia sobie wydawaniem pieniędzy. To błędny krąg i nawet najbliżsi nie potrafią jej pomóc. Co na to jej mężczyzna? Jest niewątpliwie bardzo zadowolony!

"Borat" ma prawo się cieszyć, mimo że Isla Fisher przyznaje, że ma ogromną słabość do butów i torebek. Zakupoholizm to jednak problem nie jej, a jej bohaterki Rebeki, z najnowszego filmu, który wyszedł spod ręki legendarnego producenta Jerry'ego Bruckheimera ("Piraci z Karaibów"): "Wyznania zakupoholiczki". I choć Isla ma na koncie sporo sukcesów (łącznie z dwiema bestsellerowymi powieściami!), to główna rola u Bruckheimera może stać się dla niej szansą na wielką międzynarodową karierę. Producent tak tłumaczył swoją obsadową decyzję: - Jestem przekonany, że Isla skradła serca publiczności występami w "Polowaniu na druhny" i "Na pewno, być może". W nowym filmie możemy podziwiać jej inteligencję, dowcip oraz świetne wyczucie komediowej konwencji w każdej właściwie scenie. 

Wtórował mu reżyser P.J. Hogan ("Wesele Muriel"): - Myślę, że wybór Isli był strzałem w dziesiątkę. Ta rola wymaga aktorki, która budzi natychmiastową sympatię widowni i ma także niewątpliwy talent dramatyczny. Moim zdaniem Isla dysponuje wrodzonym instynktem komediowym. To piękna kobieta, która nie obawia się zrobić z siebie kompletnej kretynki, jeśli występ tego wymaga. Takie odważne postępowanie jest rzadkie i cenne. 

Do komplementów pod adresem Isli przyłączyła się także Sophie Kinsella, autorka literackiego pierwowzoru "Wyznań zakupoholiczki". Ona jest po prostu fantastyczna,  zabawna i pełna ciepła. To dziewczyna, z którą każdy by się chciał zaprzyjaźnić - entuzjazmowała się powieściopisarka.

Okazało się, że Fisher od dawna była wielbicielką powieściowej serii, zanim jeszcze w ogóle pojawił się pomysł ekranizacji. - Przeczytałam wszystkie książki cyklu, kiedy pracowałam w Londynie. Ludzie oceniali je jako kawałek z gatunku "o laskach", ale ja myślę, że są to przede wszystkim dowcipne opowieści, w których odbija się wiele problemów naszych czasów. Lubię Rebekę. Jest ładna, pełna optymizmu, bystra. No i oprócz tego poświęca się kompulsywnym zakupom. Przypomina w tym dzieciaka, który nie potrafi oprzeć się pokusom. 

Rebecca Bloomwood mieszka w Nowym Jorku. Jest szaloną, pełną życia osobą. Poza tym to jedna z najlepszych specjalistek. od robienia zakupów. Luksusowe marki, wyprzedaże, niepowtarzalne okazje, nowe sklepy i trendy sezonu - wie o nich wszystko i absolutnie nie potrafi się im oprzeć. Jej marzeniem jest praca w jednym z czołowych magazynów o modzie. Na razie jednak otrzymuje inną dziennikarską posadę - w piśmie finansowym "Successful Saving". Dziewczynę bardzo frustruje fakt, że nie na wszystko może sobie pozwolić. Zły nastrój poprawiają jej zakupy. Ale wkrótce ta pasja wpędzi ją w poważne kłopoty! 

"Wyznania zakupoholiczki" zadebiutują w kinach już 13 lutego - równocześnie z premierą amerykańską.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

03.02.09

 

Wchodzący do kin w najbliższy piątek (6 lutego) film "Cziłała z Beverly Hills" to nie tylko liczne i utalentowane aktorsko psy. To również gwiazdy i gwiazdorskie głosy (w polskiej i oryginalnej wersji językowej). W jednej z głównych ról pojawia się Jamie Lee Curtis, a wśród głosów m.in. Andy Garcia i Drew BarrymoreDrew Barrymore jako głos głównej psiej bohaterki - Chloe, to absolutnie nie przypadek. Aktorka słynie z miłości do zwierząt, a zwłaszcza do psów. Gwiazda zdradza: - Mam mieszankę labradora i szpica o imieniu Flossie i australijskiego border collie Vivienne. Oba wzięłam ze schroniska.

Chloe, której Barrymore użycza głosu, to piesek rozpieszczony do granic przyzwoitości, wychowany w dostatku i przyzwyczajony do absolutnej wygody. Barrymore zaręcza: - Moje psy to zupełne przeciwieństwo Chloe. Często jeździmy na wycieczki, bo one uwielbiają spacery. Gdy się ubrudzą, to je kąpię, ale to jedyny luksus, jaki im serwuję. Choć wydaje mi się, że wcale nie uważają tego za luksus. Właściwie to nie znoszą kąpieli. Zdecydowanie nie mają diamentowych obroży jak Chloe. Na obrożach po jakieś 5 dolarów noszą wyłącznie mój numer telefonu...

Jeśli nie psy, to może choć ich właścicielka rozumie świat, z którego pochodzi "Cziłała z Beverly Hills"? W końcu Hollywood to środowisko, w którym porusza się niemal od urodzenia. Barrymore jednak zaprzecza: - Nie żyję w ten sposób, nie wychowałam się w bogactwie. Moi rodzice nie mieszkali w Beverly Hills i kiedy byłam mała, nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy. Nawet teraz nie interesuje mnie ten styl życia. Zajmuje mnie filantropia, jestem ambasadorką The World Food Programme i to jest dla mnie ważne.

Choć jej bohaterka, Chloe, z początku wydaje się być niezwykle trudnym przypadkiem, w końcu i ona doceni proste, prawdziwe życie bez blasku diamentów i regularnych wizyt w psich salonach spa. 

Psy rasy cziłała są ulubieńcami zamożnych mieszkańców Los Angeles. Choć nieduże i często bardzo rozpieszczone, mają silny charakter i niezwykle wojownicze usposobienie. Także Chloe lubi stawiać na swoim, zwłaszcza że należy do pieskiej elity Beverly Hills; żyje w luksusie, wśród pięknych ubrań, biżuterii i perfum. Gdy jej właścicielka wyjeżdża służbowo do Europy, suczka trafia pod opiekę Rachel, siostrzenicy swojej pani. Dziewczyna wyrusza z powierzonym sobie pieskiem na wakacyjny wypad do Meksyku, ale że nie jest zbyt uważną opiekunką, Chloe ucieka z hotelu i. zostaje porwana! Pieskowi przybywają na odsiecz nowi, poznani na ulicach miasta przyjaciele. Razem stawiają czoło przeciwnościom. A niebezpieczeństwa czyhają na każdym kroku, tym bardziej, że na diamentową obrożę Chloe dybie pewien groźny doberman. Na ratunek Chloe rusza też zakochany w niej Papi.

"Cziłała z Beverly Hills" w kinach od piątku.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

30.01.09

 

Już za tydzień (w piątek 6 lutego) w kinach zadebiutuje najbardziej rozszczekany film tegosezonu: „Cziłała z Beverly Hills”. Film będzie można oglądać w polskiej wersji językowej, z udziałem m.in. Katarzyny Bujakiewicz, Anny Dereszowskiej, Joanny Trzepiecińskiej, Jacka Braciaka i Olafa Lubaszenki.

Familijne filmy o zwierzętach zwykle budzą wiele radości, a już filmy o gadających zwierzętach wzbudzają radość niepohamowaną. Stąd pewnie takich produkcji jest coraz więcej – ale i wykonaniebywa bardzo różne. Twórcy „Cziłały z Beverly Hills” nie poszli na łatwiznę. Zatrudnili ponad dwieście psów różnych ras i aż sześćdziesięciu treserów! Praca była niełatwa i pewnie dlatego przywiązanie ekipy do psich aktorów rosło z każdą sceną.

Wyszukiwaniem zwierzęcych aktorów zajął się Mike Alexander z Birds & Animals Unlimited Trainers, jeden z najbardziej znanych hollywoodzkich treserów zwierząt („Garfield”, „Księga dżungli 2”, „Charlie i fabryka czekolady”, „Noc w muzeum”). Ponad pół roku zajęło mu skompletowanie i wyszkolenie prawdziwej brygady gwiazd. Odtwórcę roli Papiego, psa Rusco o niepowtarzalnym wyglądzie (wspaniałe uszy!), znalazł w jednym z przytułków. Zobaczył go na zdjęciu w Internecie i od razu po niego wyruszył, lecz przybył do schroniska późno i zastał drzwi zamknięte. – Byłem gotów spędzić noc na parkingu – opowiadał. – Tak długo szukałem właściwego psa! Rusco po zdjęciach do filmu znalazł nowy dom u swego tresera i mieszka teraz na jego farmie koło Los Angeles.

Zebrano doprawdy międzynarodową obsadę: psy kilkudziesięciu ras, od bernardyna do beagle’a i od yorka do labradora, pochodzące z USA i Meksyku. Niektóre z nich to hollywoodzcy weterani, część znaleziono w przytuliskach dla zwierząt. Reżyser Raja Gosnell podkreśla, że oczywiście łatwiej byłoby wygenerować zwierzaki w komputerze, ale to, choć wyeliminowałoby wiele problemów, pozbawiłoby film duszy i ekspresji nie do podrobienia. 

Każda kolejna scena przynosiła wielkie wyzwania dla treserów. Alexander wspomina: – Czytając scenariusz, myślałem: o, to będzie najtrudniejsza scena w tym filmie. A potem dochodziłem do następnej i myślałem: nie, ta będzie jeszcze trudniejsza… I tak aż do końca! 

Treserów i zwierzęta podzielono na grupy, pracujące nad przygotowaniem jedenastu głównych zwierzęcych  ról. Poza tym utworzono grupy tresowane do grania meksykańskich ulicznych psów, psiaków ze spa w Beverly Hills, psów policyjnych, itp. Podobno zwierzaki bardzo polubiły swych nauczycieli, których ściągnięto nie tylko z  całych Stanów, ale i z Kanady oraz Meksyku. Wielu „aktorów” znalazło po zdjęciach nowe domy u członków ekipy.

Do głównych ról wyselekcjonowano psy z wyjątkową osobowością i chęcią do nauki. Taka była Angel, która zagrała Chloe (miała czwórkę dublerów). Suczka bardzo przywiązała się do Alexandra, chociaż bywała też uparta i przekorna. Teraz mieszka z Mike’m i jego rodziną w jego domu w południowej Kalifornii. Niedługo pojawi się w kolejnym filmie: „Hotel for Dogs”. 4-letni owczarek Samson zagrał Delgado, ale ponieważ miał bardzo wiele pracy, obejmującej intensywne bieganie, więc na wypadek, gdyby poczuł się zmęczony, czekało  w pogotowiu sześciu dublerów. Ponad czterdzieści psiaków cziłała z meksykańskiego przytułku zagrało psy ulicy, a pięćdziesiąt innych – mieszkańców Techichi („zagubionego miasta”, gdzie schronienie znalazły liczne żyjące dziko pieski). Część z nich po zdjęciach została adoptowana i zamieszkała w USA. Niezwykle inteligentn  i łagodny doberman Arad wcielił się w El Diablo. Poszukiwania odtwórcy tej roli oraz trójki jego dublerów prowadzono w Serbii, Rosji, Chorwacji, we Włoszech i na Węgrzech – gdzie w końcu znaleziono Arada.

Psy rasy cziłała są ulubieńcami zamożnych mieszkańców Los Angeles. Choć nieduże i często bardzo rozpieszczone, mają silny charakter i niezwykle wojownicze usposobienie. Także Chloe lubi stawiać na swoim, zwłaszcza że należy do pieskiej elity Beverly Hills; żyje w luksusie, wśród pięknych ubrań, biżuterii i perfum. Gdy jej właścicielka wyjeżdża służbowo do Europy, suczka trafia pod opiekę Rachel, siostrzenicy swojej pani. Dziewczyna wyrusza z powierzonym sobie pieskiem do Meksyku, ale że nie jest zbyt uważną opiekunką, Chloe ucieka z hotelu i… zostaje porwana! Pieskowi przybywają na odsiecz nowi, poznani na ulicach miasta przyjaciele. Razem stawiają czoło przeciwnościom. A niebezpieczeństwa czyhają na każdym kroku: na diamentową obrożę Chloe dybie pewien groźny doberman… Na ratunek Chloe rusza też zakochany w niej Papi.

"Cziłała z Beverly Hills" w kinach od 6 lutego.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

28.01.09

 

Początek lutego 2009 roku zostanie zapamiętany jako inwazja na sale kinowe najmodniejszych psów ostatnich lat. Na ekranach pojawi się bowiem kolejna świetna komedia familijna z disnejowskim rodowodem - "Cziłała z Beverly Hills". Psy rasy cziłała są ulubieńcami zamożnych mieszkańców Los Angeles. Choć nieduże i często bardzo rozpieszczone, mają silny charakter i niezwykle wojownicze usposobienie. Także Chloe lubi stawiać na swoim, zwłaszcza że należy do pieskiej elity Beverly Hills; żyje w luksusie,  wśród pięknych ubrań, biżuterii i perfum. Gdy jej właścicielka Viv (Jamie Lee Curtis), kierująca firmą  kosmetyczną, wyjeżdża służbowo do Europy, suczka trafia pod opiekę Rachel, siostrzenicy swojej pani. Dziewczyna wyrusza z powierzonym sobie pieskiem na wakacyjny wypad do Meksyku, ale że nie jest zbyt uważną opiekunką, Chloe ucieka z hotelu i. zostaje porwana! Pieskowi przybywają na odsiecz nowi, poznani na ulicach miasta przyjaciele, m.in.  owczarek niemiecki, który był kiedyś psem policyjnym. Razem stawiają czoło przeciwnościom. A niebezpieczeństwa czyhają na każdym kroku, tym bardziej, że na diamentową obrożę Chloe dybie pewien groźny doberman. Na ratunek Chloe rusza też zakochany w niej Papi.

"Cziłała z Beverly Hills" pojawi się na naszych ekranach naturalnie w polskiej wersji językowej. A w niej znów gwiazdorska, nie gorsza od oryginalnej, obsada: Olaf Lubaszenko jako owczarek niemiecki Delgado (w  oryginale Andy Garcia), Anna Dereszowska jako Rachel, Joanna Trzepiecińska jako Viv, Jacek Braciak jako romantyczny Papi oraz Katarzyna Bujakiewicz w roli Chloe (w oryginale Drew Barrymore). Aktorka mówi: -  Uwielbiam bajki i bardzo lubię pracę w dubbingu, bo mogę głosem kształtować postać. Absolutnie pokochałam moją małą bohaterkę. Jest niewielka wzrostem, ale ma wielkie serce. Wychowana w komfortowych warunkach, otoczona  miłością i opieką swojej właścicielki, trafia nagle w zupełnie nowe, obce środowisko, którym rządzą dość brutalne prawa. Ale dzięki swemu urokowi i oddanym kompanom nie dość, że wychodzi cało z opresji, to zdobywa prawdziwych przyjaciół. Ten film uświadamia nam, że psy to także istoty: myślące, oddane i odważne - kończy Bujakiewicz.

W amerykańskiej wersji tekst był pisany od początku z myślą o Drew Barrymore. Reżyser Raja Gosnell wspomina: - Po prostu w pewnym momencie zadzwoniłem do niej, dałem do przeczytania scenariusz i powiedziałem: Zróbmy to! Scenarzysta Jeffrey Bushell uważa, że to jedna z nielicznych aktorek, które były w stanie nadać tej postaci właściwy charakter i ton. Dlaczego? Tak to tłumaczy: - Drew ma w sobie naturalną słodycz. Potrafiła sprawić, żebyśmy tej pretensjonalnej i dość niesympatycznej początkowo psiny nie znielubili. Przeciwnie, przeczuwamy, że pod dość niemiłymi pozorami kryje się owa słodycz. Barrymore znana jest z sympatii, wręcz miłości do zwierząt, której wielokrotnie dawała wyraziste dowody, uczestnicząc w różnego rodzaju akcjach mających polepszyć ich los. -Zabawnie było wcielić się w postać, która z początku jest święcie przekonana, że zawsze i we wszystkim ma rację, a tak naprawdę nie zna prawdziwego świata i przekonuje się na własnej skórze, jak on wygląda - komentuje aktorka. 

"Cziłała z Beverly Hills" w kinach od 6 lutego.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

22.01.09

 

23 stycznia na ekranach kin zadebiutuje ciepła komedia familijna - "Opowieści na dobranoc". To film wyjątkowy z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze, znany z rubasznego poczucia humoru, niezwykle popularny komik Adam Sandler postanowił zrobić prezent swoim dzieciom i w końcu zagrać w filmie, który i one będą mogły obejrzeć. A po drugie - widzowie zobaczą Sandlera w kilku zaskakujących sceneriach: jako kowboja, gladiatora i w... kosmosie!

Film wymagał od gwiazdora nie lada poświęceń i to nie tylko związanych z wizerunkiem. Aktor już na początku zdjęć niefortunnie złamał kostkę podczas gry w koszykówkę ze swoim siostrzeńcem. Tak to wspominał: - Przez dwa miesiące pracy miałem złamaną kostkę, więc praca była bardzo ciężka. Reżyser Adam Shankman niespecjalnie ucieszył się z tej kontuzji... Nie było jednak aż tak źle, potrafię sobie poradzić z bólem. Wielokrotnie, kiedy kończyliśmy scenę i Shankman krzyczał "cięcie!", byłem wyczerpany i wpadałem w ramiona kolegi z planu, Russella Branda. To było naprawdę wzruszające. 

Reżyser dodawał: - Kiedy zadzwonił do mnie w niedzielę, żeby powiedzieć o kontuzji, krzyknąłem: Co rozumiesz przez "złamaną kostkę"?! Nie byłem zadowolony. Przez następny tydzień kręciliśmy sceny, które nie wymagają dużej aktywności fizycznej. Adam po prostu siedział i opowiadał dzieciakom bajki. Przez ten tydzień ustaliliśmy, co możemy, a czego nie jesteśmy w stanie zrobić i dokonaliśmy koniecznych zmian w planie pracy. Na przykład w scenie kosmicznej musieliśmy trochę zmodyfikować kostium, żeby Adamowi wygodniej się grało. Na ekranie jednak nikt tego nie zauważy - przekonywał reżyser.

Spore poświęcenie ze strony Sandlera, ale czegóż się nie robi, by sprawić frajdę dzieciom? Aktor podsumowuje: - Bardzo chciałem zrobić film, który będą mogły obejrzeć dzieci. Często maluchy oglądają filmy, które nie są dla nich przeznaczone. Kończy się to tak, że ich matki na mnie wrzeszczą za namawianie do sikania na ściany i robienia innych strasznych rzeczy. Chciałem więc nakręcić choć jeden w mojej karierze film, za który matki mnie uściskają. Poza tym, sam mam teraz dzieci i po prostu marzył mi się film familijny - dodaje.

Skeeter Bronson (Sandler) pracuje w hotelu, który kiedyś był własnością jego rodziny. Niestety obiecane mu stanowisko dyrektora ma objąć jego rywal Kendall (Guy Pearce). Wieczorami sfrustrowany Skeeter opiekuje się dwójką dzieci swojej siostry Wendy (Courteney Cox). Rekompensuje sobie życiowe niepowodzenia, korzystając z bujnej wyobraźni. Opowiada dzieciom na dobranoc niezwykłe historie: z Dzikiego Zachodu, ze starożytności, ze średniowiecza albo z kosmosu, obsadzając w najdziwniejszych rolach ludzi ze swojego otoczenia. Wkrótce okazuje się, że opowieści Skeetera w tajemniczy sposób przenikają do prawdziwego życia - wraz z szalonymi pomysłami dzieciaków, które z entuzjazmem dokładają do nich swoje trzy grosze. I tak opowieści na dobranoc stają się rzeczywistością, wywracając do góry nogami. dosłownie wszystko!

„Opowieści na dobranoc” w polskiej wersji językowej w kinach od 23 stycznia.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

18.01.09

 

W czwartek w Warszawie polskie gwiazdy obejrzały najnowszą komedię familijną z Adamem Sandlerem w głównej roli – „Opowieści na dobranoc”. Na widowni w Cinema City Arkadia zasiedli m.in.: Anna Dereszowska (która w filmie dubbinguje postać Jill) z Piotrem Grabowskim, Iza Kuna (głos Aspen), a także Halina Mlynkova oraz Ewa Gorzelak. Zarówno piosenkarka, jak i aktorka znana z seriali „M jak miłość” i „Na Wspólnej”, wystąpiły tym razem w podwójnej roli – artystek i… autorek bajek z tomu „Gwiazdy na dobranoc”. Wyobraźnia dziecka kształcona przez czytanie i opowiadanie jest bogatsza, bardziej twórcza i otwarta – dlatego tyle osób, które na co dzień zajmują się czymś innym, z radością przyklasnęło temu pomysłowi. Wśród gwiazd, które stały się na chwilę bajkopisarzami są także Beata Tyszkiewicz, Artur Barciś, Paulina Holtz, Anita Lipnicka i Marcin Prokop. Halina Mlynkova napisała bajkę o malutkim, czerwonym samochodziku, który bardzo głośno trąbił, by zauważyły go duże samochody, a Ewa Gorzelak (która jest też założycielką fundacji „Nasze dzieci” przy Klinice Onkologii w Instytucie „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka”) o dwóch braciach, którzy musieli walczyć ze złymi mocami Piaskowego Pana. Na rzecz jej fundacji wydawca tomu „Gwiazdy na dobranoc”, Świat Książki, z każdego sprzedanego egzemplarza przekaże 1 zł. 

„Opowieści na dobranoc” to również wyjątkowy film. Zwłaszcza dla Adama Sandlera – po raz pierwszy zagrał on w komedii familijnej i, jak podkreśla, zrobił to głównie dla swoich własnych dzieci. Ta motywacja z pewnością łączy go z naszymi gwiazdami-bajkopisarzami!

Dzieci znakomicie bawiły się na seansie. Ich ulubionym bohaterem została chyba świnka morska o imieniu Wyłupek – o gigantycznych, pełnych wyrazu oczach. Ilekroć pojawiała się na ekranie, witana była salwami śmiechu. Dzieci zapamiętają także zapewne scenę prezentacji, którą główny bohater filmu, Skeeter, wygłosił w języku „kosmicznym” (po tym, jak pszczoła ugryzła go w język…). Przede wszystkim zaś, zaczną częściej snuć swoje własne opowieści – bo jak dowodzi film, warto posługiwać się wyobraźnią: nigdy nie wiadomo, co dobrego może z tego wyniknąć…

Skeeter Bronson (Adam Sandler) jest „złotą rączką” w hotelu, który kiedyś należał do jego rodziny. Wieczorami opiekuje się dwójką dzieci swojej siostry Wendy (Courteney Cox). Opowiada im na dobranoc niezwykłe historie: z Dzikiego Zachodu, ze Starożytności, ze Średniowiecza albo z Kosmosu, w których obsadza – w najdziwniejszych rolach – ludzi ze swojego otoczenia. Wkrótce okazuje się, że opowieści Skeetera w tajemniczy sposób przenikają do jego życia – wraz z szalonymi pomysłami dzieciaków! To ich wyobraźnia zmienia niezbyt udany los Skeetera, który musi tylko wykazać się dzielnością i szlachetnością, by odebrać upragnioną nagrodę…

„Opowieści na dobranoc” w polskiej wersji językowej z udziałem Piotra Adamczyka, Anny Dereszowskiej, Izy Kuny, Jana Peszka i Krzysztofa Kowalewskiego w kinach od 23 stycznia.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

12.01.09

 

Już w marcu w kinach zadebiutuje film, który jest typowany na komediowy hit nadchodzącej wiosny - "Złoty środek" Olafa Lubaszenki. Reżyser zadbał o gwiazdorską obsadę. Na ekranie zobaczymy m.in. Przybylską, Arciuch, Wilczaka, Pazurę, Bobrowskiego, Kowalewskiego, Kunę i Olszówkę. Swój najnowszy film Lubaszenko zaopatrzył również w przewrotny scenariusz i przezabawne gagi. A do współpracy zaprosił fantastycznych realizatorów. W ekipie znalazł się m.in. Tomasz Jacyków, który ubrał aktorów oraz sam Jan Borysewicz, który skomponował do filmu muzykę.
Mirka (Anna Przybylska) to dziewczyna z warszawskiej Pragi. Zna tam wszystkich, widziała naprawdę wiele, a mimo to kocha swoją małą ojczyznę i szanuje prawa nią rządzące. Jednak w dorosłym życiu obiera nieco inną drogę niż jej bliscy... Kończy studia prawnicze, a swoje plany zawodowe wiąże z drugą stroną Wisły. Jednak kiedy nad jej rodzinnym domem zawisa niebezpieczeństwo, Mirka postanawia zareagować w iście praski sposób: szykuje szwindel na miarę Hollywood! Dość dodać, że by go zrealizować, będzie musiała wskoczyć w męskie ciuchy...

Do tak zwariowanej fabuły trzeba było zwariowanej muzyki. Kompozytor i lider Lady Pank przyznaje: - Propozycja skomponowania muzyki do najnowszego filmu Olafa Lubaszenki bardzo mnie ucieszyła, to dla mnie prawdziwa odskocznia od rzeczywistości. Wydaje mi się, że z filmu na film rozwijam się jako twórca muzyczny. Zatrudniliśmy m.in. kwartet smyczkowy, pojawiają się również nawiązania do różnych gatunków muzycznych. Muzyka będzie różnorodna i inna niż ta, którą komponowałem do tej pory. - I bez fałszywej skromności dodaje: - Mam wrażenie, że tym razem przebiłem samego siebie. To będzie chyba najlepsza muzyką, jaką do tej pory stworzyłem. Pewnie także ze względu na to, iż miałem przed sobą wyzwania, z jakimi jeszcze się nie mierzyłem. Poza tym, praca przy tym filmie to także niezła zabawa! - Borysewicz wie co mówi, w końcu to nie pierwszy film, do którego komponuje: - Uwielbiam komponować muzykę pod obraz, to działa na wyobraźnię. Mam w tej materii dobrą szkołę. Zacząłem przecież od muzyki do filmu "O dwóch takich, co ukradli księżyc". To było niełatwe wyzwanie, trzeba było przygotować utwory trwające po 30 sekund, to była wyższa szkoła jazdy! - wspomina muzyk. - Na początku ciężko mi było się przełamać, by tworzyć tak małe formy muzyczne, zawierające zwrotkę i refren i jednocześnie sprawić, by ta muzyka była nośna i dawała przyjemność. - A jak pracuje się rockmanowi z komediową materią? - Inaczej komponuje się muzykę do komedii niż do pozostałych gatunków filmowych. Mnie, szczerze mówiąc, bliższe są filmy sensacyjne... - Ale i to upodobanie przydało się kompozytorowi: - W "Złotym środku" jest scena włamania i tu udało mi się przemycić ostrą, męską muzykę! Muzyk pojawi się też na ekranie, parodiując z kolegami punkową kapelę, której koncert stanie się okazją do niemałych szaleństw w wykonaniu Anny Przybylskiej i Szymona Bobrowskiego.

"Złoty środek" Olafa Lubaszenki w kinach już 13 marca.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

09.01.09

 

O Sandlerze wiedzieliśmy sporo - że bywa rubaszny, że jest niezwykle rodzinny, że przyjaźni się z Benem Stillerem, że sypie dowcipami. Dzięki jego najnowszemu filmowi - komedii familijnej "Opowieści na dobranoc", dowiedzieliśmy się jeszcze czegoś. Sandler uwielbia się przebierać!

Główny bohater filmu - Skeeter Bronson, którego gra Sandler - ciężko pracuje w hotelu, który kiedyś należał do jego rodziny. Niestety obiecane mu stanowisko dyrektora obejmuje jego rywal Kendall (Guy Pearce). Wieczorami sfrustrowany Skeeter opiekuje się dwójką dzieci swojej siostry Wendy (Courteney Cox). Rekompensuje sobie życiowe niepowodzenia, korzystając ze swej bujnej wyobraźni. Opowiada dzieciom na dobranoc niezwykłe historie: z Dzikiego Zachodu, ze starożytności, ze średniowiecza albo z kosmosu, obsadzając w najdziwniejszych rolach ludzi ze swojego otoczenia. Wkrótce okazuje się, że opowieści Skeetera w tajemniczy sposób przenikają do prawdziwego życia... 

I właśnie dzięki temu zabiegowi scenariuszowemu aktor miał możność przebierania się w najdziwniejsze ciuchy. Tak o tym opowiadał: - Świetnie wyglądałem w kowbojskim kapeluszu, więc scena na Dzikim Zachodzie była niezłą zabawą. Mam wrażenie, że wybornie prezentowałem się też w skórzanych spodniach z kosmicznej historyjki. Naprawdę dobrze wyglądałem również w kostiumie gladiatora. Kiedy aktorka Keri Russell i reżyser Adam Shankman zobaczyli mnie w tych charakteryzacjach, usłyszałem jedynie: "O mój Boże!". Wnioskuję więc, że prezentowałem się obłędnie - śmiał się. Opowieści Skeetera i dzieciaków bazują na wyobrażeniach zaczerpniętych z książek i filmów, z silnymi odniesieniami do sytuacji bohatera. Dlatego opowieść, która rozgrywa się w średniowieczu, toczy się wokół wieśniaka Fiksalota, gnębionego przez króla. Wieśniakiem jest oczywiście Skeeter. Natomiast w historii z Dzikiego Zachodu Skeeter to farmer Jeremiah Skeets, który ma marnego konia, ale chce zdobyć wspaniałego rumaka, czerwonego jak ferrari, o którym marzy Skeeter. By zagrać w tej sekwencji, Sandler musiał przezwyciężyć swój lęk przed jazdą konną, którego się nabawił w dzieciństwie. W historii, która rozgrywa się w starożytności, mamy do czynienia z mistrzem wyścigów rydwanami, Skeetcusem, a wyścigi przypominają raczej motocross. Natomiast w ostatniej historii, rozegranej w kosmosie, walczą ze sobą Skeeto i Kendallo.
Chyba będzie co oglądać, zwłaszcza że Adam Sandler wygląda przecież "obłędnie"!

"Opowieści na dobranoc" w polskiej wersji językowej z Piotrem Adamczykiem w roli głównej w kinach od 23 stycznia.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

02.01.09

 

Coraz częściej na polskich ekranach goszczą filmy aktorskie w polskiej wersji językowej, a dzieci bardzo chętnie je oglądają. Już 23 stycznia w kinach pojawi się kolejna produkcja, w której polscy aktorzy wcielają się (choć tylko głosowo) w swoich kolegów zza Oceanu. To film dla całej rodziny, z Adamem Sandlerem w roli głównej: "Opowieści na dobranoc". W polskiej wersji językowej występują m.in. Piotr Adamczyk, Anna Dereszowska, Iza Kuna, Krzysztof Kowalewski i Jan Peszek

Głównym bohaterem filmu jest Skeeter Bronson (Adam Sandler, dubbingowany przez Piotra Adamczyka), który opiekuje się dwójką dzieci swojej siostry. Przed snem opowiada im pełne fantazji historie. Wkrótce okazuje się, że opowieści Skeetera w zagadkowy sposób przenikają do prawdziwego życia.

Gwiazdor "Testosteronu" Piotr Adamczyk tak wspomina pracę przy tym projekcie: - W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do dubbingu w filmach animowanych. Mało tego, wykształciła się już wręcz szkoła aktorów rozpoznawanych właśnie dzięki rolom dubbingowym. Szkoda, że dubbing w tzw. filmie aktorskim jest sztuką niedocenioną. Miałem kiedyś przyjemność użyczania głosu niezwykle szybko mówiącemu Eddiemu Murphy'emu w "Doktorze Dolittle", teraz spotykam się (ekranowo) z Adamem Sandlerem. To zupełnie inne wyzwanie, inny sposób grania, tempo, rytm - przekonuje Adamczyk.  A jak to się robi? - Wielokrotnie oglądam film i obserwuję sposób grania Sandlera. Bardzo dużo się przy tym uczę. Trochę zmieniam pod niego głos, staram się, by był bardziej chropowaty - tłumaczy aktor. - Nasz bohater jest trochę nieociosany, ale niezwykle uczciwy. I ciężko pracuje. Dodatkową przyjemnością było dla mnie czytanie bajek, bo bohater "Opowieści na dobranoc" opiekuje się dziećmi, opowiadając im bajki, które potem przenikają do jego życia. 

Ta praca dała Adamczykowi nową umiejętność, nazwijmy to, towarzyską: - Czasami opowiadam bajki dzieciom znajomych. Moje doświadczenie z dubbingu bardzo się wtedy przydaje. Dzieciaki zawsze proszą: Wujku, ale ze zmieniającymi się głosami!  Sądząc po wynikach przygody z "Opowieściami na dobranoc", znajomi aktora mają zapewne niejeden wieczór dla siebie - gdy ich pociechy są zasłuchane w opowieści wujka Adamczyka!

"Opowieści na dobranoc" w polskiej wersji językowej w kinach od 23 stycznia.

B.B.PR dla Forum Film Poland.

 
 

LISTA INFORMACJI

do nowszych informacji
Nicolas Cage kretem, Steve Buscemi chomikiem
01.08.2009
Anna Przybylska zamiast Penélope Cruz
23.07.2009
Reżyser prosto z gabinetu lekarskiego
03.07.2009
„Przebłysk geniuszu”... obsadowego!
22.06.2009
Jay Jablonski na polskiej premierze filmu „Każdy chce być Włochem”
18.06.2009
Ryan Reynolds na Alasce – i z Bullock, i z Johansson!
15.06.2009
Polski De Niro…?
10.06.2009
„Przebłysk geniuszu”, czyli prawdziwa historia o zwycięskiej walce z wiatrakami
09.06.2009
Jak kochają rekiny biznesu?
08.06.2009
„Narzeczony mimo woli”, czyli Sandra Bullock wraca w świetnej formie
02.06.2009
„Władcy wojny” oczami Chińczyków
21.05.2009
„Władcy wojny” – od zagadkowego zabójstwa do megaprodukcji
18.05.2009
Pixarowski "Odlot" otwiera festiwal w Cannes!
13.05.2009
Jet Li za 15 milionów dolarów!
12.05.2009
„Władcy wojny” – sukces kasowy i artystyczny
11.05.2009
Disney wraca na "Górę Czarownic"
29.04.2009
Wybitny reżyser gra dla własnych wnuków
27.04.2009
„The Rock” ponownie u Disneya
21.04.2009
Muzyka drugim językiem „Hannah Montana. Film”
17.04.2009
Wielki talent Miley Cyrus
16.04.2009
„Hannah Montana. Film” – to się zdarzyło naprawdę!
14.04.2009
Hannah Montana kocha nowego Brada Pitta
08.04.2009
„Hannah Montana Film” - telewizyjny fenomen wreszcie w kinach!
02.04.2009
Praska rodzinka jak żadna inna
19.03.2009
Pazura jest stary i gruby!
19.03.2009
Kabaret Moralnego Niepokoju – prawdziwe gwiazdy „Złotego środka”
28.02.2009
Piętnasta nominacja dla Meryl Streep - tym razem za "Wątpliwość"
18.02.2009
Gwiazdorski zakupoholizm na walentynki
13.02.2009
Kayah nosi spodnie, kiedy chce
13.02.2009
„Wątpliwość” w obsadzie z marzeń
10.02.2009
Stylistka „Seksu w wielkim mieście” ubiera zakupoholiczkę
08.02.2009
Dziewczyna Borata to zakupoholiczka
04.02.2009
Czy Drew Barrymore rozpieszcza psy?
03.02.2009
"Cziłała z Beverly Hills", czyli gwiazdy ze schroniska
30.01.2009
Bujakiewicz jako "Cziłała z Beverly Hills"
28.01.2009
Adam Sandler poświęca się dla dzieci
22.01.2009
Gwiazdy obejrzały „Opowieści na dobranoc”
18.01.2009
Borysewicz komponuje dla Lubaszenki
12.01.2009
Adam Sandler lubi się przebierać
09.01.2009
Adamczyk opowiada bajki ustami Adama Sandlera
02.01.2009