Napięcie jak z posępnego thrillera

Ponieważ głównych piętnaście postaci zostało dokładnie zaprezentowanych w pierwszej części „Hobbita”, Jackson był zdania, że środkowa część musi mieć, siłą rzeczy, odmienny charakter: – Po prostu wskoczyliśmy w fabułę w tym miejscu, gdzie opuściliśmy bohaterów, nie był potrzebny żaden wstęp – mówił. – Trzeba było za to pogłębić konflikt i ukazać w pełni złożoność postaci. W pewnym sensie ta intensyfikacja napięcia przywodzi na myśl thriller. To zarazem bezpośrednia kontynuacja opowiadanej historii i wejście w inny świat. Kluczowa była zwłaszcza konfrontacja Bilba ze smokiem. 
Tytuł filmu odnosi się do spustoszonych przez Smauga ziem po jego ataku na królestwo krasnoludów, Erebor. Zrujnowane miasta, wyludnione wsie, zdesperowani ludzie – oto tło wydarzeń pokazanych w nowym filmie. Philippa Boyens, scenarzystka znająca niemal na pamięć każde zdanie napisane przez Tolkiena, dodawała: – Smaug uwielbia złoto i w imię tej namiętności zniszczył nie tylko Erebor, ale także miasto Dal, położone u podnóża Samotnej Góry. To są mile poranionej ziemi, zwanej właśnie Pustkowiem Smauga.
Najważniejsze trzy postaci to nadal Bilbo, powracający z wygnania Thorin oraz czarodziej Gandalf. Waleczny Thorin, który był świadkiem zagłady Ereboru, żyje pragnieniem odzyskania swego statusu i zarazem odwetu. To powoduje, że czasem traci jasność widzenia. Natomiast Gandalf jest dobrym duchem wyprawy krasnoludów, choć niekiedy jego postępowanie może budzić wątpliwości. – Niektórzy uważają go za manipulatora, kogoś zbyt wścibskiego – komentował odtwórca tej roli, Ian McKellen. – Ja jednak jestem zdania, że to przede wszystkim ojcowska figura. I jest to dobry ojciec troszczący się o wszystkich, nie tylko o Bilba, ale i o sprawiającego kłopoty Thorina. Ten ostatni rzeczywiście powoduje wielkie problemy, ponieważ tak namiętnie dąży do swego celu, że naraża drużynę na liczne niebezpieczeństwa. 
W drugiej części, po ataku orków i trolli , drużyna Thorina jest znużona, może nawet przestraszona, ale daleka od rezygnacji ze swej misji. Największa zmiana zachodzi w Bilbie Bagginsie. Tak ten fakt komentował odtwórca jego roli, Martin Freeman: – Bilbo staje się stopniowo na naszych oczach kimś innym, a raczej odkrywa w sobie nieznane wcześniej pokłady osobowości. Nie ma natury wojownika czy poszukiwacza przygód. Jest, jaki był, czyli dość przerażony sytuacją, w której się znalazł. Trudno mu się zresztą dziwić – groziło mu przecież, że zostanie zabity czy zjedzony. Z drugiej strony, wyraźnie zdaje sobie sprawę, że potrafi być waleczny – nie tylko on sam się tego nie spodziewał, ale (co może ważniejsze) nie spodziewali się tego zupełnie jego towarzysze. W dodatku w jaskini, gdzie spotkał Golluma, Bilbo kradnie mu złoty pierścień, który pozwala mu stać się niewidzialnym, co bardzo odmienia jego sytuację. Boyens komentowała: – Od początku z pierścieniem łączy go dziwna, niepokojąca relacja. Włożenie go i stanie się niewidzialnym to dla Bilba wyzwanie. Myślę, że tylko tak zdolny aktor jak Martin Freeman mógł w pełni oddać złożoność tej sytuacji. Pierścień to przecież nie tylko magiczny talizman. Sprawia on także, że nie każda z decyzji podjętych wtedy przez Bilba jest właściwa.
Według koncepcji Richarda Armitage'a Thorin, choć otoczony przez bliskie mu krasnoludy, pozostaje boleśnie samotny: – Jego największy problem to zaufanie, a raczej jego deficyt. Bardzo pragnie pomścić śmierć ojca i staje się to dla niego ciężarem, który trudno mu samodzielnie unieść. Jest dumny i wręcz arogancki, ale paranoiczne przekonanie, że nie jest wystarczająco dobrym przywódcą, wiedzie go na manowce. Pomimo swych pomyłek ma jednak charyzmę, która potrafi natchnąć jego kompanów do działania. Sytuację utrudnia fakt, że Gandalf jest właściwie drugim przywódcą, co niezbyt cieszy Thorina. Jednak pomimo wszystko Bilbo i Thorin się zaprzyjaźniają. – Ta przyjaźń nie przyszła im łatwo – wyjaśniał Freeman. – Trzeba było na nią ciężko zapracować. Każdy, kto jest wrażliwy i odznacza się empatią, a myślę, że tak jest w przypadku Bilba, rozumie, że Thorin nie jest zbyt szczęśliwy. Kiedy widzisz tak nieszczęśliwego faceta, nie jest łatwo się do niego zbliżyć. Ale Bilbo jest przekonany, że w gruncie rzeczy Thorin to porządny krasnolud i dobry człowiek.

do góry

Bądź ostrożny!

– Wyprawa Thorina i jego drużyny spowodowała wielkie poruszenie. Stąd też stale towarzyszy im niebezpieczeństwo – mówił Jackson. Orkowie kontynuują pościg, posługując się podobnymi do olbrzymich wilków wargami. W tej sytuacji Gandalf postawia szukać schronienia u tajemniczego Beorna, który z potężnego człowieka potrafi przekształcić się w jeszcze potężniejszego niedźwiedzia. Czyli zmienić się ze spokojnej istoty w groźną bestię. – Spotykając się z nim, należy być naprawdę bardzo ostrożnym – komentował McKellen. Nie można powiedzieć, by Beorn był przyjacielem krasnoludów, ale najbardziej nienawidzi orków, którzy bez litości tropią takie istoty jak on, istoty, które mają zdolność transformacji. – Beorn jest ostatnim ze swego gatunku, jaki pozostał w Śródziemiu i nie trzyma niczyjej strony w mających tu miejsce konfliktach. Może być bardzo niebezpieczny, gdy przeistoczy się w niedźwiedzia, ale ma czułe serce – tłumaczył reżyser. Trudną rolę Beorna powierzono wyróżniającemu się szwedzkiemu aktorowi Mikaelowi Presbrandtowi („W lepszym świecie”, „Hipnotyzer”, serial „Komisarz Beck”). – To bardzo wyrazista postać, przywodziła nam na myśl skandynawskie mitologie, które często mówią o niezwykle bliskim związku człowieka z przyrodą. Także i dlatego zaangażowaliśmy właśnie aktora ze Szwecji – komentowała Boyens. Aktor tak mówił o swojej postaci: – Jest nieprzewidywalny, ale jest w nim też pewien patos. Nie brak w nim agresji, także wtedy, gdy występuje w ludzkiej postaci. To ktoś, kto nie lubi mnie ani ciebie. Jest w nim mrok i dzikość, której nie sposób do końca przeniknąć, a wszystko to podszyte jest smutkiem. Sposób jego wyrażania się jest niezwykły, bardzo starannie dobiera słowa. Jeśli chodzi o wygląd bohatera, połączono elementy ludzkie i zwierzęce w przemyślanej równowadze. Jego głowa jest po części głową niedźwiedzia. Zadbano o szczękę tak zarysowaną, że przypomina zwierzęcą. Stworzono specjalną fryzurę z końskiego włosia, przypominającą Mohikanów. Odpowiedzialny za protetykę Peter Swords King komentował: – Musieliśmy pamiętać, że Beorn stale znajduje się na granicy transformacji, między człowiekiem i zwierzęciem. Gdy ma przekształcić się w niedźwiedzia, poznajemy to po jego oczach. 
Po opuszczeniu siedziby Beorna drużyna Thorina kontynuuje pełną niebezpieczeństw podróż, ale tym razem bez chroniącego ją Gandalfa. – Gandalf zawsze przede wszystkim myśli o Śródziemiu – wyjaśniał McKellen. – Nie może być w dwóch miejscach jednocześnie, a czasem bezpieczeństwo Śródziemia właśnie tego wymaga. W tej postaci intrygujący jest błysk w jego oku, specyficzne poczucie humoru, a jednocześnie ton niezwykle serio. On z reguły wie, co należy zrobić. Jest niecierpliwy, gdy ludzie nie postępują w sposób, który on uważa za słuszny, lecz czasem opuszcza ich po to, by sami odkryli swą wewnętrzną moc. 
Jackson tłumaczył, jak idąc za wskazówkami Tolkiena, twórcy starali się wytłumaczyć specyfikę tej postaci: – W „Hobbicie” Gandalf po prostu znika i dość niespodziewanie się pojawia, bez żadnego wytłumaczenia. Dopiero w przypisach do „Władcy pierścieni” Tolkien wyjaśnił to powiązaniem z walką przeciw grożącemu Śródziemiu złu. Gandalf wierzy, że tajemniczy Nekromanta, rezydujący w opuszczonej twierdzy Dol Guldur, jest ściśle związany z niepokojącymi zmianami, które następują w całym Śródziemiu. Jego przeczucia potęguje fakt odnalezienia przez Radagasta starożytnego miecza. – Gandalf nabiera przekonania, że pokonane wiele lat temu wielkie zło powraca i rośnie w siłę – komentował Jackson. 
Boyens zwracała uwagę na kwestię wypowiedzianą przez Galadrielę w pierwszej części „Hobbitta”: – Coś rośnie w cieniu, coś się w nim skrywa i nie ujawnia. Znaczy to, że zło wzrasta bardzo długo niezauważone. Myślę, że właśnie ta myśl profesora Tolkiena, że zło potężnieje niedostrzegane, była aktualna w jego czasach, a jest też aktualna i dziś. Zło przenika coraz bardziej niebezpieczną Mroczną Puszczę, która staje się jego siedliskiem. Boyens dodawała: – I członkowie drużyny, i widzowie filmu powinni odnieść wrażenie, że to miejsce odgrywa niejako swą własną wolę. A zło, które jest tu obecne, może doprowadzić przejezdnych do szaleństwa. Trujące obłoki sprowadzają na podróżników niebezpieczne omamy. 

do góry

Elfy to nie ludzie

W Puszczy drużyna musiała przetrwać między innymi atak Wielkich Pająków, uzbrojonych w ostre kły. – Bilbo tym razem wykazał się wielką walecznością, choć szczerze mówiąc, nie miał wyboru. To była sytuacja: walcz albo giń. Moim zdaniem pająki są naprawdę przerażające, naprawdę się ich bałem, choć przecież nie istnieją – mówił Freeman. Atak pająków odpierają leśne elfy, o wiele bardziej niebezpieczne i o wiele mniej mądre, niż elfy ze Śródziemia. Posługują się z reguły zapalonymi strzałami, a ich królem jest Thranduil. Na czele oddziału patrolującego Mroczną Puszczę stoi Legolas (znany doskonale widzom Orlando Bloom) oraz Tauriela (Evengeline Lilly, znana m.in. z serialu „Lost – Zagubieni” czy filmu „Hurt Locker. W pułapce wojny”). Chociaż żadnej z tych postaci nie było w książce, twórcy uznali, że wprowadzenie ich, przy rozbudowanej narracji, jest jak najbardziej naturalne. – Pojawiła się okazja, by poznać królewskie drzewo dynastii Thraindula – wyjaśniał Jackson. – Nie było problemu, bo jak pamiętamy, elfy są nieśmiertelne. A więc 60 lat, jakie dzielą „Hobbita...” i „Władcę ...”, nie stanowiło kwestii. Orlando Bloom, odtwórca roli Legolasa, wygląda zresztą niemal dokładnie tak samo, jak dziesięć lat temu. 
Fran Walsh wspominała, że gdy zobaczyła Blooma w pełnej charakteryzacji, przeżyła dziwny rodzaj déjà vu. – Scenarzyści nie chcieli się posunąć za daleko, szanując fanów utworów Tolkiena – wyjaśniał Bloom. – Dlatego postać Legolasa musiała być spójna z tą z „Władcy...”. Nadarzyła się okazja wyjaśnienia antypatii, jaką darzy on krasnoludy. Aktor przeszedł intensywne szkolenie kaskaderskie. – Było to konieczne – mówił. – Legolas mało mówi, ale gdy się pojawia, z reguły natychmiast działa i opanowuje sytuację. Glenn Boswell, koordynator kaskaderów, bardzo chwalił aktora: – Nauczył się choreografii walk bardzo szybko i stworzył z Evangeline Lilly świetny duet, bo każde z tej dwójki bohaterów posługuje się innym stylem walki. Grana przez tę aktorkę Tauriela, która jest kapitanką Gwardii Królewskiej, to całkiem nowa postać. – Oczywiście zawsze uważaliśmy, że musimy być wierni Tolkienowi i duchowi jego prozy, ale także filmowi jako samodzielnemu widowisku – wyjaśniała Walsh. – Brakowało nam bohaterek kobiecych, więc powstała Tauriela i myślę, że jest to postać stworzona bardzo w duchu prozy mistrza. Aktorka chwilę się wahała z przyjęciem oferty – dwa miesiące wcześniej urodziła dziecko. – Myślałam, że poświęcę najbliższy czas macierzyństwu i pisaniu, ale nie mogłam odmówić. Także dlatego, że świat Tolkiena znam dobrze od dziecka i szczerze mówiąc, skrycie marzyłam, aby stać się elfem. No i udało się! 
Tauriela różni się od elfów, które poznaliśmy wcześniej. Jest obrończynią królestwa, doświadczoną wojowniczką, doskonale posługującą się nożami i łukiem. Może jest mniej bystra niż starsze elfy, ale za to wielce niebezpieczna. Jej rzemiosłem jest zabijanie. Lilly przeszła szkolenie kaskaderskie ze szczególnym naciskiem położonym na chińskie sztuki walki i posługiwanie się sztyletami. Była ponoć zdolną uczennicą. Stworzono dla niej specjalny kostium różniący się od strojów elfów ze Śródziemia. Ma wojskowy, męski krój, jest w nim wiele skórzanych elementów utrzymanych w barwach lasu – brązach, zieleniach i czerni. 
Stosunki pomiędzy leśnymi elfami i krasnoludami nie są przyjazne, przeciwnie – są bardzo napięte. – Gdy Thorin rozmawia z ich królem – opowiadał Armitage – nie może ustrzec się goryczy. Pamięta przecież doskonale, że elfy pozwoliły na spalenie Ereboru, nie pospieszyły z pomocą. Thorin uznał to za postępowanie, którego nie można wybaczyć. Aktor Lee Pace („Magia uczuć”, „Samotny mężczyzna”, „Lincoln”), odtwórca roli króla elfów Thranduila, tak mówił o motywach postępowania swej postaci: – Moja teoria jest taka: elfy, a zwłaszcza ich król, uznały atak smoka za karę spowodowaną chciwością krasnoludów, ich pędem do gromadzenia złota. Dlatego właśnie król zabronił interwencji. Jackson zatrudnił Pace'a, gdy zobaczył go w „Magii uczuć” („The Fall”, 2006). – Obsadzanie ról elfów było naprawdę trudne. Trzeba było znaleźć aktorów ze specyficznym rodzajem gracji i elegancji, którzy by sprawiali wrażenie wiecznie młodych i zarazem bardzo przez życie doświadczonych. Lee właśnie taki jest – twierdził Jackson. 
Aktorzy musieli mówić w języku elfickim (miał dwie odmiany, potoczny sindarin i formalny quenyan), stworzonym na podstawie wskazówek Tolkiena przez znawcę jego twórczości Davida Salo. Aktorzy ćwiczyli swe kwestie pod dozorem specjalnego instruktora. Dla elfów przygotowano broń, która nie mogła być zbyt delikatna, bo choć są oni dość wyrafinowani, to jednocześnie są też doskonale wyszkolonymi mordercami. Dla króla zaprojektowano płaszcze, królewskie insygnia oraz specjalny miecz wykuty z bloku metalu. Daniel Falconer z firmy Weta Workshop komentował: – W tym orężu jest coś purytańskiego, co dobrze łączy się z arogancką osobowością tego władcy. Pace uważał, że kluczem do zrozumienia elfów jest to, że nie są oni ludźmi: – Król jest niebezpieczny, ale nie dlatego, że jest zły. Jest wrażliwy, ale nie jest to wrażliwość w emocjonalnym sensie. Jest surowy, ma serce zimne jak diament. Wydaje mi się, że patrzy na krasnoludy i myśli: jeśli chcecie konfrontacji ze smokiem, to musicie mieć pewność, że dacie radę go zabić. Ale nie dacie rady go zabić. Tak więc przetrzymam was u siebie, dopóki to do was nie dotrze.

do góry

Szlachetny i tajemniczy

Ważną rolę Barda zdecydowano się powierzyć Luke'owi Evansowi („Starcie tytanów”, „Kruk: Zagadka zbrodni”), obdarzonemu, zdaniem Jacksona, odpowiednią charyzmą. – To bardzo wyrazista, tolkienowska postać, dość długo enigmatyczna. Przejmujemy na jakiś czas punkt widzenia krasnoludów i dopiero z czasem poznajemy motywacje Barda i jego niezwykłe talenty. Luke miał w sobie pożądaną przez nas tajemniczość, a jednocześnie atrybuty bohatera kina akcji – mówił reżyser. 
– Bard nie zna prawdziwego celu misji krasnoludów, ale nie chce narażać swoich dzieci poprzez udział w krwawych starciach. Z czasem jednak zdaje sobie sprawę, że nad krasnoludami nie da się zapanować – tłumaczył aktor. – Miło mi było wyeksponować walijski akcent, z którym mówią, z woli twórców, dawni mieszkańcy miasta Dal, zniszczonego przez smoka. Boyens tak mówiła o tej postaci: – Bard przeżył prawdziwą tragedię, ma w sobie odwagę, siłę i empatię. A jego troska o trójkę dzieci jest po prostu godna podziwu. Miasto nad Jeziorem, gdzie mieszka Bard, według słów Jacksona może przywodzić na myśl dzisiejsze opuszczone dawne centra przemysłowe, jak Detroit, będące w rękach chciwych i cynicznych zarządców. – Rolę takiego zarządcy powierzyliśmy Stephenowi Fry'owi, który wniósł do niej nie tylko łajdactwo, ale pewne brytyjskie wyrafinowanie i swego rodzaju wdzięk – wyznał Jackson. Fry (serial „Czarna żmija”, „Wilde”), słynny aktor komediowy i dramatyczny oraz uznany pisarz, okazał się wyborem idealnym. – Mój bohater jest inteligentny, ma siłę przekonywania, ale jest też do cna skorumpowany. W dodatku wyobraża sobie, że wszyscy mieszkańcy go uwielbiają. To nic, że niemalże ich głodzi, przecież udało mu się uchronić ich od wojny. Nie dziwota, że krasnoludy, ze swym dążeniem do starcia ze smokiem, nie budzą jego zachwytu – komentował aktor.

do góry

Legowisko smoka

– Moment, w którym Thorin otwiera tajemne wrota do Ereboru, czyni go szczęśliwym. Czuje, że wrócił do domu. Potem jednak wracają nie tylko wspomnienia z dzieciństwa, ale i wspomnienia masakry – mówił Armitage. – No i jest jeszcze smok do pokonania. Teraz przychodzi kolej na Bilba, na to, by wypełnił swą misję, przekradł się obok smoka i zdobył magiczny kamień. – Smok to niezwykle oryginalna wizja Tolkiena – uważał reżyser. – Nie tylko pragnie bogactw, mówi i pożera ludzi. Jest przy tym wszystkim ogromnie inteligentny. Fran Walsh twierdziła: – Tolkien stworzył archetypiczne wcielenie inteligentnego zła. Trzeba było umieć podkreślić niuanse tej postaci. Moim zdaniem Benedict Cumberbatch, ze swym świetnym operowaniem głosem, spełnił nasze oczekiwania, a nawet wielokrotnie je przekroczył. Aktor wspominał: – Mój tata to wspaniały aktor i pamiętam, jak czytał mi „Hobbita” na głos. Gdy wróciłem do domu i powiedziałem ojcu, że gram Smauga, to była wielka satysfakcja. A potem w wielkiej mierze po prostu naśladowałem mojego ojca – śmiał się aktor. 
Jackson tak mówił o wyglądzie bestii: – Smaug musiał być wielki – to była moja pierwsza myśl. Chodziło mi o to, by jeszcze mocniej podkreślić kruchość hobbita. Wiedziałem, że jeśli nie stworzymy wspaniałego smoka, to nie przekonamy widowni. John Howe, autor klasycznych ilustracji do utworów Tolkiena, zauważył: – Tak naprawdę Tolkien nie napisał o Smaugu zbyt wiele – był mistrzem ewokacji. Wiadomo, że potwór był złoto-czerwony, potężny, miał skrzydła i ział ogniem. W Weta Digital pracowano nad komputerowo wygenerowaną postacią Smauga przez ponad dwa i pół roku. Przywiązywano wielką wagę do szczegółów – koloru pancerza, sposobu poruszania się i blizn po ranach z dawnych walk. – Dla mnie Smaug to przede wszystkim metafora wielkiej chciwości – mówił Cumberbatch. – Ten stwór jest inteligentny, ma pewien czar, ale pod nim czai się wielka podłość i gniew. 
– Spotkanie Bilba ze smokiem, bitwa ich woli, to dla mnie zwrotny, kluczowy punkt tej opowieści – tłumaczył Jackson. – Zapowiedź wielkiego finału.

do góry